11. Klucze

707 37 14
                                    

Przyniosłam Romeo kawę i usiedliśmy razem w poczekalni, ja usiadłam na tej zajebistej plastikowej kuli, dowiedziałam się, że zostaję tu do momentu, aż mnie nie wyrzuci czy sama nie odejdę, bardzo cieszyłam się z tego powodu, obowiązkowo będę pracować co drugi dzień, mam już nawet kilka zleceń, kiedy będę robić tatuaże wtedy Courtney będzie na recepcji, a kiedy nie będę robić to oczywiście ja będę sprawować władzę nad metalowym biurkiem i kalendarzykiem.

Jak Jc zapowiedział zjawili się kilka minut przed dziesiątą, porozmawiali z Romeo o jakichś filmikach i tatuażach. Gotowa do wyjścia podeszłam do blondyna i bruneta. Nie wiem dlaczego, ale gdy spojrzeli na mnie, moje serce zaczęło bić znacznie szybciej, zignorowałam to i razem wyszliśmy na ulice Los Angeles.

- To gdzie idziemy?- zapytałam kiedy szliśmy Hollywood Boulevard.

- Co powiesz na... California Donuts?- zaproponował Kian.

- Nie jest już przypadkiem zamknięte?- przekrzywiłam lekko głowę i spojrzałam na farbowanego blondyna.

- Dla mnie wszystko jest otwarte- uśmiechnął się w zadziorny sposób.

- Ah, tak?- udawałam zdziwienie.- Nie powiedziałabym wszystko.

- Uwierz mi, kochana, wszystko- położył całą rękę na moich ramionach, zrobiło mi się nagle gorąco i pewnie się zarumieniłam.

- Nie wszystko, moja...

- Twoja co?

- Okey, okey, Kian, pamiętaj, że masz już dziewczynę- wtrącił się Jc.

Kiedy byliśmy na miejscu, rzeczywiście było jeszcze otwarte, zamówiliśmy po pączku i usiedliśmy na wygodnych kanapach, Kian usiadł obok mnie, a Jc na wprost. Skończyliśmy jeść trochę przed północą, jak wcześniej, dobrze nam się rozmawiało, dogadywało i świetnie się bawiliśmy. W końcu musieliśmy wyjść, bo zamykali i poszliśmy pod drzwi do mojego mieszkania. Zapukałam do drzwi, bo Eva nie powinna jeszcze spać, a nie chciało mi się szukać kluczy, niestety nikt mi nie otworzył, zostało mi szukanie tych cholernych kluczy, ale ich nigdzie nie było, w żadnej kieszeni, torbie czy wycieraczce. Musiały mi wypaść z tylnej kieszeni.

- Widzę, że nie możesz dostać się do domu- zaczął Kian.- Mamy wygodną kanapę i szafę pełną męskich koszulek.

- Koszulki powiadasz?- uniosłam znacząco brwi.

- Nawet dwie szafy koszulek- dodał Jc.

- Okey, idę- powiedziałam i szłam za chłopakami w stronę ich mieszkania.

Kiedy weszłam do środka, do Jc'ego podbiegł mały piesek głośno szczekając, a w oddali zobaczyłam rudego kota.

- To jest Wishbone, a to Kiggy- wskazał pojedynczo na zwierzęta- jest jeszcze Hazel, ale aktualnie jest u tresera, bo dopiero co ją zaadoptowaliśmy.

Mieszkanie było tej samej wielkości co moje, w salonie była szara duża kanapa, duży telewizor i stół do bilarda, kuchnia była taka sama jak u mnie, ale był większy bałagan, do pokoi nie chciałam nawet wchodzić

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Mieszkanie było tej samej wielkości co moje, w salonie była szara duża kanapa, duży telewizor i stół do bilarda, kuchnia była taka sama jak u mnie, ale był większy bałagan, do pokoi nie chciałam nawet wchodzić. Całą trójką usiedliśmy na kanapie z butelkami piwa, które wcześniej kupiliśmy. Zaczęłam temat o ich stole bilardowym, skończyło się na babciach, które wmuszają w dzieci jedzenie, nasza rozmowa trwała do trzeciej nad ranem, wtedy dostałam koszulkę od Kiana zwykłą koszulkę w moro z napisem Military Bitvh, w łazience się w nią przebrałam i teraz byłam w samych majtkach i koszulce, a ubrania razem z moim czarnym stanikiem położyłam obok zlewu na półce. Kiedy wróciłam do salonu, nie było tam już nikogo tylko puszysty czarny koc na kanapie i mała poduszka w One Direction, nie pytam.

Zgasiłam światła i położyłam się na kanapie, która nie była aż tak wygodna jak zapowiadał Kian. Nie lubiłam nigdy spać w czyimś pokoju czy domu, bałam się, zawsze kiedy wszyscy już usną włącza się mój szósty zmysł, słyszę odgłosy, których bym nie chciała, mam czasami wrażenie, że ktoś wchodzi do domu albo jakby na dworze było tornado. I tym razem było tak samo, przez otwarte okno słyszałam liście poruszające na lekkim wietrze, gdzieś w głębi domu ktoś chrapał i Kiggy chodziła po blacie, słyszałam jej malutkie łapki na gładkiej powierzchni, w którymś momencie usłyszałam jak coś lata i obija się o ściany. Wstałam z kanapy i na palcach po zimnej podłodze podeszłam do włącznika światła i zapaliłam górne światło, wtedy zobaczyłam ćmę wielkości dziecięcej dłoni, była strasznie wielka. Ćmy to jedna z nielicznych rzeczy jakich się boję. Zaczęłam niemal biec, lekko piszcząc kiedy latający owad mnie mijał, kiedy byłam przy czyiś drzwiach, musiałam wrócić do salonu, zgasić światło i później to uczyniłam, weszłam do pokoju, któregoś z chłopaków. Jak się później okazało na dwuosobowym łóżku leżał Jc, do pokoju wpadało światło latarni z zewnątrz, więc mniej więcej udało mi się wyminąć porozrzucane przedmioty.

- Jc- szepnęłam cicho, ale to nie poskutkowało.- Jc- powiedziałam głośniej i go lekko szturchnęłam.

- Huh?- odpowiedział zaspany.

- Mogę spać z tobą?- zapytałam jak mała dziewczynka.

- Mhm- dalej był półprzytomny, ale przesunął się na lewą stronę łóżka, podeszłam do zwolnionej części, podniosłam lekko kołdrę i wsunęłam się obok śpiącego bruneta. Od razu poczułam się bezpieczniej, kiedy czułam przy sobie ciało Jc'ego.

^_^

Jaka będzie reakcja Jc'ego jak rano się obudzi? Też boicie się ciem? Kogo bardziej shipp'ujecie, Kirea czy Jcea?

Proszę Was bardzo o odpowiadanie na te pytania, bo komentarze podnoszą autora na duchu i dodają weny dzięki czemu rozdziały pojawiają się szybciej.

Ugly Good Girl || KnJ Where stories live. Discover now