Prolog

5.6K 272 89
                                    

Mam na imię Sandra. Jestem niską, drobnej budowy dziewczyną o długich, brązowych, prostych włosach. Posiadam szare oczy, które niegdyś tętniły życiem, były w nich te "iskierki". Kiedyś byłam szczęśliwa, starałam radzić sobie z trudami życia, dawałam sobie z nimi rade może do 15 roku życia. Potem moja "matka" zachorowała na raka. Był to dla mnie szok, przecież ona nie mogła tak po prostu umrzeć. Mimo iż w domu w którym się wychowywałam nie była zbyt ciekawa sytuacja kochałam te osoby, dobre słowo kochałam. Moja miłość do nich znacznie zmalała po tym jak mój "ojciec" mnie uderzył, wiem że był pod wpływem alkoholu, myślałam że to jednorazowe, ale myliłam się, zaczął to robić regularnie. Bił, poniżał, czasami przychodził do mnie i dotykał. Przestał to robić kiedy powiedziałam o tym mojemu o rok starszemu "bratu ". Wtedy zaczął mnie pilnować, nie pozwalał ojcu zbliżyć się do mnie, nie powiem czułam się bezpiecznie, bo ojciec nie podniósł by ręki na syna...

Dobrze, ale wracając może to tego pechowego dnia moich urodzin, czyli 24 sierpnia. Wstałam, była sobota. Od dłuższego czasu nie działo się dobrze, konflikt pomiędzy politykami a YouTubem stale się pogłębiał. Usiadłam na kanapie w salonie, włączyłam telewizor, akurat leciały wiadomości. Na ekranie pojawiły się zdjęcia żołnierzy, po chwili usłyszałam iż oficjalnie rozpoczęła się wojna. Akurat w ten "wspaniały" dzień. Może po krótce wyjaśnię dlaczego wybuchła ta wojna. Politycy twierdzą, że youtuberzy mają zły wpływ na młodzież czyli przyszłość świata. Podobno youtuberzy wpajają młodym ludziom, że zło jest dobre, demoralizują i tego typu rzeczy. Oczywiście ja jestem po stronie YouTube. Pamiętam jeszcze jak moi "rodzice" kazali mi uciekać. Może po kolei...

W dzień wybuchu wojny dowiedziałam się , że jestem adoptowana... Tak, świadomość że przez siedemnaście lat Ci ludzie niszczyli mi psychikę, sprawili że utraciłam chęci do życia, wmawiali mi, że jestem nikim, że nie poradzę sobie w życiu... W tym momencie miałam ochotę ich zabić, ale wiedziałam, że to oni mnie wychowali. Byłam rozdarta. Powiedzieli mi także, że moja biologiczna matka zaszła w ciążę przypadkiem. Chciała dokonać aborcji, lecz biologiczny ojciec jej zabronił i zagroził rozwodem. Nie opłacało jej się go zostawić, bo był bogatym naukowcem, więc mnie urodziła, ale oddała do adopcji, ponieważ miała już dwuletniego syna którego musiała wychować. Dotarło do mnie, że mam brata.

Dobrze a teraz druga sprawa, a mianowicie dlaczego musiałam uciekać? Proste, bo popieram YouTube, a po drugie mam dość specyficzną krew. Jest ona trochę jak lekarstwo kiedy odpowiednio ją się zastosuje. Jak pomaga? Uniemożliwia przedostanie się wirusa lub bakterii do ciała, czyli nigdy nie chorowałam nawet na najzwyklejsze w świecie przeziębienie. Teraz tak się zastanawiam czy mój biologiczny brat też ma "magiczną krew". Chciałabym go znaleźć, ale nie wiem nawet jak on wygląda, czy nawet jak ma na imię.

Wracając do mojej krwi. Niedawno w laboratorium mój biologiczny ojciec stworzył pewną straszną chorobę. Zarażonego można poznać po czerwonych oczach. Na czym polega choroba? Tak naprawdę ta choroba nie powoduje krwotoków, powstawania guzów itp. Ona po prostu zabija. Osoba zarażona nie umrze dopóki kogoś nie zarazi, po zarażeniu umiera, tak jakby ktoś ją postrzelił. Jak można się zarazić? Żeby kogoś zarazić należy wymienić ślinę, czyli pocałować. Po co tam moja krew? Gdyby podać jej choć odrobinkę do ciała osoby chorej ta zdrowieje. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że tylko ja i prawdopodobnie mój brat może uratować świat. Jak to pięknie brzmi "tylko ja mogę uratować świat"...

Ale jest jeden haczyk kiedy umrę moja krew traci swoje właściwości, czyli jeśli umrę to świat prawdopodobnie też, chyba że wymyślą inną odtrutkę. To jest chore, teraz może powiem trochę o tym co zrobiłam po ucieczce. Po tym założyłam coś w stylu tajnego stowarzyszenia "PP-przeciwko politykom". Zebrałam grupę trzydziestu osób wraz ze mną na czele. Postanowiliśmy zbudować w lesie bazę, budowanie zajęło nam jakiś tydzień, dom wyglądał pięknie. Był to mały drewniany domek z placem do ćwiczeń i ogrodem z tyłu. Naszym celem była pomóc youtuberom Jak to zrobić? Postanowiliśmy, że będziemy dawać im paczki z jedzeniem, bronią, lekami, odzieżą itp. Wszystko było już zaplanowane miałam iść dziś wieczorem z Mikołajem i Zuzą podrzucić pierwszą paczkę. Byłoby dobrze ale wypadł ten cholerny piątek trzynastego. Nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Wstałam, ubrałam się i zeszłam na parter spotkałam po drodze uśmiechniętego Mikołaja i powiedziałam, że idę na zwiady ponieważ w okolicy ostatnio kręcili się podejrzani ludzie. Jak ja żałuje, że poszłam wtedy na te zwiady. Spakowałam plecak: broń, woda, jedzenie, mała apteczka, telefon, mapy, kompas.

Pomocniczka YouTubeWhere stories live. Discover now