Rozdział 21.

1.8K 230 35
                                    

Zerwałam się z krzesła jak poparzona, na złamanie karku pędząc w kierunku łazienki. Z moich marnych obliczeń wynikało że mam jakieś pięć minut zanim Ashton wyjdzie spod szkolnych pryszniców w umówione miejsce, a musiałam jeszcze poprawić makijaż i włosy. Był piątek. Czyli jak kto woli, dzień naszej randki. Włożyłam na siebie moje ulubione, szczęśliwe dżinsy i ładną, koronkową koszulkę na którą wydałam połowę mojej tygodniowej pensji, zarobionej w któreś wakacje. Buty na koturnie też były moim ogromnym poświęceniem, ale po okresie tylu porażek, chciałam poczuć się ładnie.

Przeprosiłam jakąś idącą z naprzeciwka dziewczynę i wbiegłam do łazienki, od razu podchodząc do lustra. Szybko przypudrowałam nos, poprawiłam moją delikatną szminkę i rozczesałam włosy, na koniec delikatnie roztrzepując je palcami. Odetchnęłam z ulgą. Zostały mi prawie dwie minuty na to, żeby unormować oddech i dotrzeć pod główne wyjście. Oczywiście mogłam skłamać, że nauczyciel angielskiego przetrzymał nas w klasie, ale chyba miałam dosyć kłamstwa na jakiś czas. Sytuacja z Katy utwierdziła mnie w tym, że kłamstwo ma krótkie nogi i nie jest wyjściem z żadnej sytuacji. Nadal nie rozmawiałyśmy. Często do niej pisałam, dzwoniłam, próbowałam rozmawiać na korytarzu, ale ona zgrabnie mnie olewała albo zasłaniała się Calumem, który tylko patrzył na mnie współczującym wzrokiem. Dlatego postanowiłam posłuchać Aleca, który poradził żeby dać jej odetchnąć. Od wczoraj nie napisałam do niej żadnej wiadomości z przeprosinami i jedynie pomachałam, żeby się przywitać dzisiaj rano. Starałam się też o tym zbytnio nie myśleć. Szłam na randkę z Ashtonem Irwinem, to był mój dzień.

- Cześć Deveroux – Wspomniany blondyn nachylił się nade mną cmokając mój policzek, a ja wywróciłam oczami na to, że znowu zwrócił się do mnie po nazwisku – Gotowa?

- Jak nigdy – Uśmiechnęłam się, gdy złapał moją dłoń i pociągnął w stronę parkingu. Czułam swego rodzaju dumę, gdy ja – Aspen Deveroux, przeciętna uczennica, jeszcze bardziej przeciętna z wyglądu i totalnie słaba z charakteru, szłam przez szkolny plac z Ashtonem Irwinem. Dobrze widziałam te zaciśnięte wargi koleżanek z klasy mojej czy blondyna, ale starałam się zbytnio nie okazywać tego, jak bardzo usatysfakcjonowana jestem. Walczyłam o spełnienie tego marzenia zbyt długo.

Wsiedliśmy do samochodu Ashtona i wyjechaliśmy z terenu szkoły. Przygrywały nam piosenki zespołu Panic! At The Disco, którymi Irwin mnie zaraził, bo ostatnimi czasy nie mogłam przestać ich słuchać. Trochę śpiewaliśmy, albo raczej Ashton śpiewał, a ja starałam się nie zabrzmieć jak torturowana hiena, trochę rozmawialiśmy i naprawdę dużo żartowaliśmy, ale to właśnie były uroki spotykania się z Ashtonem. Nigdy nie było drętwo, a atmosfera była miła i luźna.

- Jesteśmy – Zaparkowaliśmy koło Starbucksa umiejscowionego nieco za miastem. Okej, musiałabym znowu skłamać, gdybym powiedziała że nie byłam zaskoczona wyborem tego miejsca. Może miałam jakąś małą nadzieję, że Ashton zabierze mnie do nieco mniej oklepanej kawiarni, ale nie liczyło się miejsce tylko towarzystwo prawda?

- Zajmiesz miejsca? – Zapytał lekko zestresowany, na co przytaknęłam głową. Wybrałam stolik pod oknem, z dwoma miękkimi fotelami zamiast krzeseł. Zmarszczyłam lekko brwi, bo chłopak nawet nie zapytał jaką kawę lubię. Odszedł tak szybko i naprawdę zaczęłam się denerwować. Może chciał zerwać ze mną znajomość, bo doszedł do wniosku że jednak przegięłam, a on nie chce zadawać się z kłamczuchami? Z tego całego rozmyślania aż poczułam że robi mi się gorąco.

Zerknęłam w stronę chłopaka, który tłumaczył coś chłopakowi za ladą. Pracownik skinął wesoło głową i przyjął zamówienie, ówcześnie odbierając od niego pieniądze. A ja z braku czegoś lepszego do roboty, wyciągnęłam telefon z torby, sprawdzając czy nie mam żadnej wiadomości od Katy. Nadal nic. Martwiłam się, że dziewczyna już mi nie wybaczy i przekreśliła naszą przyjaźń na dobre. Instagram i Twitter też nie zajęły moich myśli w takim stopniu jakbym tego oczekiwała.

- Hej wracamy do realnego życia Mała – Prawie upuściłam telefon na niespodziewany głos Ashtona, ale z lekkim uśmiechem schowałam telefon do torby. Teraz zajmę się moją randką, nie rozmyślaniem – Proszę, zorientowałem się, że nie zapytałem jaką kawę lubisz, ale szczerze mówiąc Alec trochę mnie poratował.

Wyjaśnił i zerkając szybko na kubki, podał mi jeden z nich. Vanilla Latte.

- Dziękuję – Skinęłam i gdy miałam upić łyk swojej kawy, Ashton odchrząknął znacząco. Zmarszczyłam lekko brwi patrząc na niego, po czym przeniosłam wzrok na kubek – „Czy będziesz..."

Przeczytałam napis z kubka, a zaraz po tym pod moim nosem pojawił się ten drugi, Ashtona.

- „...moją dziewczyną?" – Dosłownie wyszeptałam te słowa, nie mogąc w to uwierzyć. To nie działo się naprawdę! – O Boże.

- O Boże, tak, czy o Boże nie?

- O Boże tak! – Pisnęłam i rzuciłam się chłopakowi w ramiona. W tle usłyszałam brawa pracownika zza lady, a koło ucha radosny śmiech blondyna.

Ten dzień nie mógł być lepszy. Resztę dnia spędziliśmy razem, spacerując miastowym parkiem. Trzymaliśmy się za ręce, przytulaliśmy i nadal czuliśmy się komfortowo w swoim towarzystwie. Ashton mnie rozśmieszał, a ja prawie płakałam przez nadmiar śmiechu. Później odprowadził mnie do domu, gdzie jak w typowym Hollywoodzkim filmie, nie mogliśmy się rozstać, a Ashton pocałował mnie na pożegnanie.

Więc to było już oficjalne. Ja i Ashton byliśmy parą. Wiele razy wyobrażałam sobie ten moment. Jak zapyta mnie o bycie razem. Nie wiem czego oczekiwałam, ale to prawdziwe wydarzenie zdecydowanie przeszło wszystko o czym marzyłam. Byłam taka szczęśliwa i do pełni szczęścia brakowało mi już tylko jednego. Katy.

~*~

Na drugi dzień, kiedy tylko udało mi się pozbyć z domu Aleca, który musiał wiedzieć wszystko z randki mojej i Ashtona, tchnięta dziwnym uczuciem w piżamie pobiegłam pod dom Katy. Pozbycie się przyjaciela z domu trochę mi zajęło, wypytywał o każdy szczegół tak, jakby pisał na podstawie tego książkę, ale w końcu mi się udało. Co do Katy...Nie wiem, chyba zbytnio nie zwróciłam wtedy uwagi na to, że dziewczyna może nie chcieć ze mną rozmawiać, bo naprawdę musiałam wszystko jej opowiedzieć. Tęskniłam za nią, a takim przeżyciem musiałam podzielić się z blondynką, a nie z reagującym zbyt dziwnie Alecem.

Zadzwoniłam dzwonkiem w jej drzwi i gdy już prawie skakałam ze szczęścia, dotarło do mnie to, gdzie właściwie stoję. Skoro Katy nie rozmawiała ze mną od tygodnia, czemu miałaby zrobić to teraz?

Odwróciłam się na pięcie, powoli schodząc po schodkach prowadzących do jej domu, gdy drzwi się otworzyły.

- Wchodzisz czy nie? – Usłyszałam. Rzuciłam się na blondynkę, chowając ją w mocnym uścisku.

- Tak bardzo tęskniłam!

Jej cichy śmiech utwierdził mnie w przekonaniu, że nie wszystko stracone. Że każdy kryzys kiedyś mija. Że jeśli bardzo czegoś pragniesz, to możesz zrobić wszystko.

Weszłyśmy do pokoju Katy i gdy usiadła na łóżku, spojrzała na mnie z zawadiackim uśmieszkiem.

- Więc ty i Ashton huh? – Poruszyła zabawnie brwiami.

- O mój boże, mam ci tyle do opowiedzenia! – Pisnęłam i naprawdę nie mogłam uwierzyć w to, jak dobrze wszystko się skończyło. Na moje szczęście.

Ale hej, jeśli to czytasz, to dam ci radę. Nie kłam. Ludzie i tak przekonają się jaki jesteś naprawdę, a ci którzy są ciebie warci, pokochają cię za to jaki jesteś, nie za to jaki mówisz że chciałbyś być.

a/n

Długo mnie nie było, co? Rozdział słaby, w szczególności jego końcówka, ale nie chciałam zwlekać z dodaniem tego jeszcze dłużej. Epilog i koniec, hm? 

Kłamczucha | a.i.Where stories live. Discover now