wstęp

4.6K 319 14
                                    

Wstając dzisiaj rano, miałam przeczucie, że ten dzień będzie dosyć dobry i naprawdę wszystko na to wskazywało. Na zewnątrz było naprawdę ładnie, mama przygotowała dla mnie pyszne śniadanie i zaproponowała, abym nie tłukła się dzisiaj autobusem tylko zabrała się razem z nią. Gdy tylko przekroczyłam próg szkoły, Alec krzyknął, że odwołali nam fizykę, a ja ze szczęścia zaczęłam go dusić w swoich objęciach. Równało się to dla mnie z mniejszą ilością nerwów, gdyż każdą lekcje fizyki przeżywałam w wielkim stresie o to, czy nauczyciel akurat nie zechce mnie zapytać, a głowę do przedmiotów ścisłych miałam gorzej niż przeciętną. Jakby tego było mało, musieliśmy siedzieć na sali gimnastycznej, gdzie miłość mojego życia, która o tym że moją miłością była nie miała zielonego pojęcia, a przynajmniej w takim żyłam przekonaniu, miała lekcje wf-u. Widok chłopaka w rozczochranych włosach, opadających mu uporczywie na oczy oraz jego napinające się co moment odkryte mięśnie przyprawiały mnie o dzikie palpitacje serca do tego stopnia, że momentami wstydziłam się nawet na niego patrzeć. Dla jeszcze lepszego samopoczucia zdobyłam dobrą ocenę z historii, co było dla mnie miłym zaskoczeniem, a na stołówce podali moją ulubioną sałatkę z kurczakiem.
Dlaczego więc już wtedy nie pomyślałam sobie o przysłowiu „nie chwal dnia przed zachodem słońca" i ochrzciłam ten dzień mianem cudownego? No tak, brak myślenia w moim wypadku czasami bywa przytłaczający. Dlatego też, gdy wróciłam do domu i po całym dniu uruchomiłam komputer, podłączając się do sieci, czekała tam na mnie niespodzianka. Zachłysnęłam się wdychanym powietrzem, prawie spadając przy tym z krzesła.
Może od początku. W te wakacje postanowiłam spędzić z moją babcią trochę więcej czasu, nie oszukujmy się, gdy dziadek umarł nie został jej prawie nikt oprócz mało zabawnych sąsiadek, które obgadywały wszystkich i na każdy możliwy temat. Tam też, przechadzając się z bardzo ciężkimi zakupami poznałam Katy, wesołą blondynkę, która pomogła mi pozbierać wszystkie produkty z rozerwanej siatki. Okazało się że mieszkała naprawdę blisko babci i z braku większego zajęcia zaczęłyśmy wychodzić na lody, spacery i zakupy. Polubiłam ją. Miała dystans do siebie, poczucie humoru i ślicznego pieska. Słysząc jej wszystkie fascynujące opowieści o chłopcach, którzy ją zaczepiali, o znajomych, którzy co tydzień zapraszali ją na imprezę, poczułam się zazdrosna. I dlatego też, zaczęłam zmyślać. Jakby tak na to spojrzeć, wymyśliłam sobie nowy życiorys pełen popularnych kolegów, całonocnych imprez i... Ashtona Irwina w roli mojego chłopaka. Jaka była prawda? Byłam pośrodku łańcucha społecznego, nie wyróżniałam się a moim jedynym bliskim przyjacielem był Alec, na imprezy chodziłam rzadko, powiedziałabym wprost że prawie nigdy, do popularności było mi daleko jak stąd na księżyc i z powrotem, a najdłuższym zdaniem jakie wypowiedział do mnie Ashton było „hej, fajną masz koszulkę", gdy na moim T-shirtcie widniało logo Green Daya.
Więc przeczytana wiadomość od Katy, a konkretnie zdanie „Przeprowadzam się i będę w twojej szkole dokładnie za miesiąc", były jak trzęsienie ziemi w mojej głowie. Przełknęłam głośno ślinę.
Miałam dokładnie miesiąc aby zmienić moje życie na takie, jakie było w wyobrażeniach Katy. I wątpiłam w to czy mi się uda.

a/n

okay, ruszam z nowym opowiadaniem. Rozdziały będą krótkie bo jest to lekkie, humorystyczne opowiadanie i w końcu coś z Ashtoneeeem! Chodziło to za mną od jakiegoś czasu i stwierdziłam, że nie mogę pisać ciągle o Lucasie bo to się przeradza w obsesję XDD

Proszę was o komentarze, gwiazdki!!

(Pelna para FF powinno ruszyc za 2 tygodnie, do tego czasu pojawia sie 2-3 rozdzialy)

Kłamczucha | a.i.Where stories live. Discover now