Rozdział 19

1.9K 251 31
                                    

Jeśli lubicie moją twórczość (lol) to przeczytajcie notkę pod rozdziałem!

Siedziałam na moim łóżku, w pozycji którą ktoś mógłby nazwać dziwną, bo moje nogi zamiast na pościeli, oparte były o ścianę, a na brzuchu leżał lekko gorący już laptop. Byłam zapatrzona w kończący się już serial, a kręgosłup powoli zaczynał boleć mnie od tak mało poręcznej pozycji, ale rozgrywająca się na ekranie akcja zdecydowanie wygrywała.

Od balu minął już prawie tydzień, podczas którego moja relacja z Ashtonem zdecydowanie wkroczyła na następny poziom. Mimo że oficjalnie nie byliśmy parą, to jak para jak najbardziej się zachowywaliśmy. Szliśmy korytarzem trzymając się za ręce, a żegnaliśmy krótkim, uroczym pocałunkiem. Dużo pisaliśmy, Ashton dzwonił do mnie na dobranoc i nawet odbierał mnie z domu, żebym nie musiała jeździć autobusem. Było miło. Okej, było bardziej niż miło, ale gdy wróciłam do domu po tym fatalnym poranku w domu Irwina, postanowiłam, że przystopuje odrobinkę z moimi emocjami. A przynajmniej z okazywaniem ich publicznie.

- Hej! – Krzyknęłam w stronę komputera, gdy główna bohaterka po raz kolejny wpakowała się w życiowe gówno. Przeżywałam ten serial bardziej niż własną egzystencję, co chyba nie wróżyło nic dobrego, ale było piątkowe popołudnie i mogłam robić co tylko chciałam. Jak właśnie oglądanie mało inteligentnych seriali i jedzenie maślanego popcornu.

Trzy odcinki później, gdy moje plecy już naprawdę nie dawały rady, a jedzenie się skończyło, stwierdziłam że to idealny moment na to aby wstać. Odłożyłam laptopa na bok i podniosłam się na nogi, jęcząc głośno i o mało się nie wywracając. Chyba leżałam odrobinkę zbyt długo, bo od razu poczułam jak krew znowu zaczyna płynąć w moich żyłach. Powoli podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę. Otworzyłam powłokę i aż cofnęłam się z w tył, nie spodziewając się, że ktoś może stać po drugiej stronie.

- O boże, ale mnie przestraszyłaś – Zaśmiałam się cicho, łapiąc się za serce. O ile mi było do śmiechu, tak po minie blondynki wywnioskowałam, że jej nie do końca. Zmarszczyłam więc brwi, nie mając zielonego pojęcia co się stało.

Katy weszła w głąb mojego pokoju, ciężko stawiając kroki, a ja tylko podążałam za nią wzrokiem, czekając aż wyjaśni swoje zachowanie.

- Jak długo miałaś zamiar mnie oszukiwać?! – Krzyknęła w końcu, wyrzucając swoje ręce w górę i dosłownie miażdżąc mnie spojrzeniem. Skuliłam się nieco, otwierając szerzej oczy ze zdziwienia.

- Słucham?

- Nie udawaj głupiej! – Znowu krzyknęła, tym razem podchodząc odrobinę bliżej – Już wszystko wiem! Od początku udawałaś, że jesteś z Ashtonem i wiesz co? Zadaje sobie tylko pytanie po co! Myślałam że się przyjaźnimy, a ty praktycznie oszukałaś mnie we wszystkim! Czy ty w ogóle nazywasz się Aspen?!

- Katy, to nie...- Przełknęłam głośno ślinę, czując jak w oczach gromadzą mi się łzy. Miałam ochotę płakać, ale wiedziałam, że to tylko pogorszyłoby sytuację w jakiej się znalazłam. Gdy pół roku temu opowiadałam jej tę historię, myślałam że podejmuję najlepszą decyzję w swoim życiu. W końcu z Katy miałam już nigdy się nie spotkać, ewentualnie dopiero w następne wakacje, a zostawiłabym ją ze świadomością „Aspen to super dziewczyna, skoro nawet gwiazda szkoły chce się z nią umawiać". Plany jak zwykle mi się pokrzyżowały, ale ja zamiast zakończyć to zaraz na początku, brnęłam w swoich kłamstwach coraz dalej i dalej, głębiej i głębiej... aż w końcu wylądowałam na dnie.

Wiecie, od małego rodzice oraz dziadkowie wpajali mi, że kłamstwo ma krótkie nogi. Nigdy nie przywiązywałam do tego wielkiej wagi, bo moje małe przekręty zazwyczaj uchodziły mi na sucho. Wystarczyło uroczo się uśmiechnąć albo niewinnie zamrugać oczami i właściwie było po wszystkim. Okej, może miałam wtedy mniej niż siedem lat, ale jak widać niczego się nie nauczyłam. Przejechałam się dopiero na największym kłamstwie w całym moim marnym życiu.

Kłamczucha | a.i.Where stories live. Discover now