Rozdział 8

2K 279 66
                                    

Z reguły miałam naprawdę mocny organizm. Choroby po prostu omijały mnie szerokim łukiem i ciężko było mi oszukać mamę, że z powodu złego samopoczucia nie mogę iść do szkoły. Dlatego tak bardzo zaskoczona byłam budząc się dzisiejszego ranka z wysoką temperaturą, z resztą ponownie w ciągu tak krótkiego okresu, bo przecież niecały tydzień temu siedziałam w domu. Możliwe, że przez swoją upartość po prostu się nie doleczyłam, a wczorajsza „mokra przygoda" zaowocowała.

Leżąc w piżamie z herbatą położoną na szafce obok łóżka, oglądałam kolejny odcinek The Walking Dead, starając się w końcu dokończyć sezon. Ostatnimi czasy szło mi to dosyć opornie, bo z braku czasu i mnóstwa innych spraw na głowie po prostu o tym zapomniałam.

Ziewnęłam głośno, przecierając ręką moją twarz. Czułam się wyjątkowo brzydko. W moim wypadku wysokiej temperaturze zawsze towarzyszyły ogromne rumieńce oraz wory pod oczami, włosy rozchodziły się na wszystkie strony, nie ogarnięte po nocy, a ciepłe onesie mimo niezwykle uroczego motywu jednorożca, nie było czymś w czym mogłam się poczuć ładnie.

Przy czwartym odcinku, oczy zaczęły mnie piec, więc z bólem zamknęłam laptopa odkładając go pod łóżko. Ze skończonym oglądaniem, skończyły się również plany na spędzenie tego dnia.

Westchnęłam głośno, przewracając się na bok i sięgając przy tym po mój telefon. Nie było to dobre posunięcie, ale naprawdę nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

Masz nową wiadomość od: Ashton

Zmarszczyłam brwi, odblokowując telefon.

Od: Ashton

Będę u ciebie za godzinę Aspen, przynoszę leki i dobre jedzenie.

Zanim dotarło do mnie znaczenie tych słów, spojrzałam na zegar. Dziesięć po dwunastej. Następnie mój wzrok powędrował na datę dostarczenia wiadomości. Jedenasta czterdzieści. Czyli zostało mi pół godziny.

Ignorując lekki ból głowy oraz odmawiające posłuszeństwa mięśnie, zeskoczyłam z łóżka, łapiąc w dłonie wszystkie leżące na dywanie ubrania. Zaczęłam uporczywie wkładać je do szafy, byleby tylko nie były widocznie. Następnie zgarnęłam do worka wszystkie walające się na biurku oraz pościeli chusteczki. Spociłam się przy tym gorzej niż po całej godzinie wfu, a minęły dopiero trzy minuty. Wskoczyłam więc pod prysznic, darując sobie mycie włosów. Naprawdę nie miałam na to czasu. Ubrana w świeżą piżamę, stanęłam przed lustrem. Wyglądałam tragicznie. Wory pod oczami, blada twarz oraz kilka małych krostek w okolicach nosa. Chwyciłam w dłonie korektor, aby chociaż odrobinę poprawić swoją urodę. Następnie lekko podkolorowałam swoją twarz i zdążyłam nawet zejść na dół i nastawić wodę na herbatę, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.

Otuliłam się kocem, wchodząc na zimny korytarz.

- Ashton – Szepnęłam. Nie spodziewałam się nikogo innego, jednak jego wizyta nadal była dla mnie czymś zadziwiającym. W końcu jeszcze niedawno moim największym osiągnięciem był fakt, że znał moje imię.

- Wskakuj do łóżka Aspen, zaziębisz się jeszcze bardziej – Dosłownie wprosił się do środka, szybko zamykając za sobą drzwi – Gdzie jest kuchnia?

- Uhm, tutaj na prawo – Wskazałam dłonią na wejście, a on uśmiechnął się szeroko i przekładając siatki do jednej dłoni, drugą rękę popchnął mnie w kierunku schodów.

- Idź się kuruj i daj pracować mistrzowi, zaraz tam przyjdę.

Lekko oniemiała kiwnęłam głową, wychodząc na górę po schodach. Ashton Irwin w moim domu. Przecież to się w głowie nie mieściło.

Ashton podobał mi się praktycznie od zawsze. Chodziliśmy do tej samej podstawówki i od kiedy pomógł mi powiesić mój samodzielnie namalowany obrazek na tablicy, stał się miłością mojego życia. Chłopak zapewne tego nie pamiętał, wątpię żeby zdawał sobie sprawę z tego że to byłam ja. Jaka więc ogromna była moja radość, gdy dowiedziałam się, że Ashton jest w tym liceum do które idę. Miałam ochotę tańczyć i śpiewać non stop. A on nadal mnie nie zauważał. Czy Ashton był wredny? Zdecydowanie nie, był jednym z najmilszych chłopaków jakich dane mi było znać, nie bez powodu wybrano go na przewodniczącego klasy. Czy afiszował się swoją popularnością? Nigdy, nie raz widziałam go jak pomagał jakimś uczniom, których swoją drogą widziałam w tej szkole chyba po raz pierwszy, zawsze był życzliwy i pomocny. Blondyn po prostu był tym, którym prawie każdy chciałby być. Lubiany, inteligentny, miły i przystojny.

Przykryłam się szczelniej kołdrą, gdy drzwi od pokoju się uchyliły. Chłopak popchnął je biodrem, wchodząc do środka z ogromną tacą, na której widniało mnóstwo jedzenia.

- Z tym mistrzem to żartowałem, prawie wszystko to mrożonki i podgrzany rosół mojej babci – Dmuchnął powietrzem w górę, aby kosmyk włosów odsłonił mu oczy – Ale powinno postawić cię na nogi.

Uśmiechnęłam się delikatnie, w środku dosłownie się rozpływając.

Chłopak postawił tacę na szafce obok mojego łóżka i usiadł na jego kraju.

- Przepraszam cię – Zaczął, na co zmarszczyłam brwi – To przeze mnie jesteś chora.

- Błagam cię, to nie twoja wina że moja odporność jest ostatnio do bani – Wzruszyłam ramionami, ale nie byłam pewna czy to zobaczył przez owijającą mnie warstwę kołdry. Wyciągnęłam z tego kokonu rękę, chwytając ciepły kubek z herbatą.

- Czy ty się pomalowałaś? – Wypalił w końcu, a ja zastałam w połowie wykonywanej czynności. Moje policzki z całą pewnością zrobiły się bardziej czerwone niż były – Aspen, jesteś piękna bez tego makijażu, proszę cię idź to zmyj, to twój dom a nie wybieg.

Schowałam się pod kołdrą, żeby ukryć wszystkie moje emocje. Ashtonie Irwinie, to dla mnie za dużo.

Godzinę później leżeliśmy na moim łóżku, oglądając jakiś film, który mówiąc szczerze mało mnie interesował. Byłam za bardzo przejęta tym, że dzieli mnie jedynie mała poduszka i stykałabym się z chłopakiem ramionami.

Usłyszałam dźwięk telefonu, więc ukradkiem wzięłam go do ręki i odblokowałam.

Od: Alec

Zaraz u ciebie będę bejb.

Do: Alec

ANI MI SIĘ WAŻ!!!

Od: Alec

Ja też cię kocham, w szkole było spoko. Czemu niby mam nie przychodzić?

Do: Alec

Ashton jest u mnie.

Od: Alec

Zabrzmiało to tak przekonująco, że prawie się nabrałem, Lol. Co kupić?

Zmarszczyłam brwi. No tak, przecież ten pajac nie mógłby mi sam uwierzyć. Wygięłam się dziwnie, chowając telefon za poduszkę i zrobiłam chłopakowi zdjęcie, od razu je wysyłając.

Od: Alec

JA PIERDOLE, ON SERIO U CIEBIE JEST

Od: Alec

ASPEN, JAK TO SIĘ STAŁO!?

Od: Alec

Nie ważne, kupić wam gumki?

Do: Alec

Spierdalaj.

Mimo wszystko delikatnie się uśmiechnęłam. Bo Ashton Irwin tutaj był, był tutaj z własnej nie przymuszonej woli i mimo, że nie powiedział tego wprost, to trochę się o mnie troszczył.

Tik tok Aspen, zostały mniej niż dwa tygodnie.

a/n

i jessttt, jak myślicie, czy ashton jednak ma się ku aspen? 

Kłamczucha | a.i.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz