Rozdział 11.5.1

310 25 26
                                    

Nie patrzcie na numer rozdziału... xD Był to rozdział specjalny na święta :'))
Wstawiam rozdział dzisiaj, bo nie wiem, kiedy pojawi się następny - od jutra idę do pracy ;----;
***

Key's POV

- Nie tu, pacanie! Gdzie ty to wieszasz?! Nie masz za grosz wyczucia!

Można było powiedzieć, że przygotowania do świąt szły pełną parą. Właśnie dyktowałem Jonghyunowi, gdzie miał wieszać bombki, ale ten oczywiście nie słuchał, przez co znajdowały się one na innych gałązkach dopiero co ściętej, pachnącej świętami choinki. Wyglądało to dziwacznie: ja, w nieswoim domu, rozporządzałem starszym kolegą, który usilnie próbował dosięgnąć wierzchołka drzewka (gdzie miała się znajdować tradycyjna gwiazdka), i jego mama, patrząca na nas jak na idiotów. Idealna atmosfera, jakiej dawno mi brakowało.

- Widzisz, słuchaj się Kibuma, to wyjdziesz na ludzi.

- Mamo! On mnie przezywa, a ty jeszcze trzymasz jego stronę?! - wymruczał zirytowany brunet.

- On ma wyczucie. Rób to, co ci każe i nie marudź.

- Jak tak możesz?!

- Życie.

Wzruszając ramionami, wyszła z salonu, a ja uśmiechnąłem się zwycięsko, a zarazem przebiegle. Jonghyun spojrzał na mnie z przerażeniem, jednak chwilę później śmialiśmy się, obrzucając mąką. Oczywiście nie obyło się bez przepraszania za zdewastowanie kuchni i sprzątania. W międzyczasie rozmyślałem, jak brunet załatwił nam tyle zwolnienia. Oczywiście dostawaliśmy dwa, trzy dni na spędzenie świąt z rodziną (które z kolei przedłużały nam okres służby i występowały jedynie raz w jej ciągu), jednak pięć... Nieważne. Ważne, że był to czas wolny od morderczego treningu. Biedny Taemin, Onew i Woohyun musieli męczyć się z zastępcą Jonghyuna.

- Dlaczego nie chcesz wrócić do domu?

Westchnąłem pod nosem czując, jak znowu żołądek mi się zacisnął w supeł. Nie lubiłem tajemnic, jednak opowiedzenie wprost mojej sytuacji rodzinnej było dla mnie zbyt trudne.

- Już mówiłem. Po prostu nie chcę. Przestań drążyć ten temat. Proszę.

Nastąpiła dziwna cisza, którą po dłuższym momencie przerwałem odkaszlnięciem i się zaśmiałem, pokazując rysunki na lodówce.

- "Kocham cię, mamusiu kochana. Ma miłość zawsze będzie przy tobie, niezależnie od miejsca i czasu. Będę się starać być najlepszym synem na świecie i sprawię, że będziesz ze mnie dumna"? Ha, ha! Serio? - Nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem gromkim śmiechem. - O Boże! To takie słodkie! Ha, ha, ha! Niezły z ciebie poeta!

- Jakbyś sam takich rzeczy nie pisał, pff... - Zerwał szybko kartkę i schował do tylnej kieszeni spodni, wcześniej ją zginając. - "Mamusiu, kocham cię. Twój Kibum~".

Zacytował moją wiadomość z podstawówki, kiedy to razem siedzieliśmy w ławce i pisaliśmy coś na Dzień Matki. Nie ma co, wkurzyłem się.

- Masz niezmiernie szeroki zasięg słownictwa - dodał po chwili.

- Zamknij się, chodząca skamielino. Chyba nie chcesz bym ci przypomniał sprawę z zepsutymi zaworami~.

[Zawieszone] W Sidłach Strachu    || JongKeyOnde histórias criam vida. Descubra agora