XXXIV. Drugie kuszenie Misesu

Start from the beginning
                                    

Madara przyglądał się tej rozbawionej do granic możliwości masie człowieczej, próbując jednocześnie zrozumieć, jakim cudem Rikudo Sennina znalazł się tutaj, pośród tego wszystkiego. I wtedy ten cud stanął koło niego, ubrany w kusą, czarną spódnice i luźną, granatową bluzkę na krótki rękaw, uśmiechając się szeroko i mrużąc groźnie oczy.

– I co tak stoisz? Chodźmy – ponagliła go nagle Suiren, ruszając śmiało do przodu, więc chcąc nie chcąc, ruszył za nią. Dobrze, że miał swoją niezastąpioną maskę, bo dzięki temu mógł sobie trochę popodziwiać. W końcu skoro już tu był, to czemu miałby nie nacieszyć oczu?

W pewnym momencie zwolnił nieco kroku przed wyjątkowo urodziwą brunetką, spoglądając z uznaniem na jej niebotycznie długie nogi, kończące się apetycznie jędrnymi pośladkami, gdy nagle zaczepiła go jakaś blondynka.

– Witaj nieznajomy – mruknęła uwodzicielsko, opierając się lekko na jego ramieniu. – Czemuż to nosisz maskę, hmm?

Jej ogromne, błękitne jak niebo oczy zalśniły ciekawsko, a jej długi palec dotknął śmiało jego torsu, przejeżdżając po nim. Madara uśmiechnął się ironicznie, czego nie mogła niestety zobaczyć.

– A czemuż to jesteśmy tacy ciekawi? – odparł pytaniem, pozwalając, by jego głęboki głos dotarł wyłącznie do uszu blondynki, której twarz natychmiast rozjaśnił szerszy uśmiech.

– Szedłeś zupełnie sam, a ktoś taki jak ty, nie powinien być dzisiaj samotny.

Madara omal nie parsknął drwiącym śmiechem. Doprawdy, kobiety zawsze go rozbawiały. Zwłaszcza wtedy, gdy próbowały go uwodzić. Naprawdę, zupełnie tak, jakby zamierzał się na to nabrać. On, mistrz manipulacji i iluzji! Miałby ulec tym śmiesznym, kobiecym gierkom! Ich niedoczekanie.

Już miał otworzyć usta, by pozbyć się towarzystwa natrętnej blondynki, gdy nagle jak spod ziemi wyrosła przed nim Suiren. Pewnym siebie ruchem odgarnęła do tyłu włosy i podpierając się pod boki, spojrzała spokojnie na dziewczynę, która dalej się o niego opierała.

– Lepiej nie zostawaj w tyle, bo jeszcze ktoś cię zgwałci. – Kpiący uśmieszek wygiął jej pełne wargi, a oczy roziskrzyły się rozbawieniem, gdy blondynka zapowietrzyła się lekko na jej słowa.

– Kim t... – zaczęła nawet oburzona, wyraźnie wyższym głosem, ale Madara przerwał jej bezceremonialnie w połowie.

– Twoja troska jest wzruszająca – stwierdził spokojnie, na co Suiren zmrużyła błyszczące oczy, a jej uśmiech nieznacznie się powiększył.

– Chodźmy, bo zajmą nam co lepsze miejsca.

Nie musiała nawet wyciągać ręki w jego stronę, by Tobi bez słowa wyminął zdumioną takim obrotem spraw blondynkę i ruszył znów za nią. Jak na razie, jej plan toczył się bez zastrzeżeń.



*



Do największego w tej dzielnicy baru dotarli kilka minut po dwudziestej trzeciej, gdy w środku rozgorzała właśnie najlepsza zabawa. Ludzie tańczyli na parkiecie, podrygując raźno do ogłuszającej muzyki, a przy barze było idealnie wręcz pusto.

– Dwie butelki Shōchū – zamówiła Suiren, gdy tylko zasiedli na hokerach, na co Tobi spojrzał na nią kątem oka.

– Ja nie piję – oświadczył spokojnie, w sumie żałując tego, no ale cóż, przez maskę nie mógł. Suiren natomiast słysząc jego odmowę, spojrzała na niego, jak na kompletnego idiotę.

[Zawieszona] Suiren Uzumaki - The legend of red zeroWhere stories live. Discover now