VIII. Pościg czas zacząć

907 89 20
                                    

***

Trzy dni później (19. sierpnia)

Godziny poranne

Suiren odetchnęła głęboko i usiadła wygodniej na konarze drzewa. Znajdowała się niedaleko małej wioski w Kraju Herbaty, blisko wschodniej granicy łączącej ją z Krajem Ognia. Już dwa dni temu weszła w zasięg tropicielskich zdolności Karin, ale dzięki jutsu zwodzącemu miała nad Hebi ponad pięć kilometrów przewagi i przez cały czas wodziła ich za nos, zmuszając do pogoni za sobą. Obawiając się jednak, że Sasuke mógłby stracić zainteresowanie pościgiem bez choćby jednego spotkania ze swoim celem, zamierzała pobawić się z nimi w nieco bardziej drażniący sposób. Zamierzała pokazać im się, a następnie umknąć w najmniej spodziewanym momencie, wywołując w nich niezmierzoną złość i frustracje.

*

- Stójcie!!! - Karin zatrzymała się gwałtownie, przez co Juugo omal na nią nie wpadł. Suigetsu i Sasuke biegnący z tyłu, wyhamowali spokojnie i zbliżyli się do malinowo włosej.

- Co się stało Karin? - spytał rzeczowym tonem Sasuke.

- Dezaktywowała swoje jutsu zwodzące - odezwała się dziewczyna, poprawiając nerwowo swoje okulary.

- Ale za to ukryła chakre pod dziwną, nieznaną mi techniką. Przez chwile mogłam jednak wyczuć gdzie się znajduje.

- Gdzie jest? Już nie mogę się doczekać, by się trochę zabawić! - Suigetsu dobył potężnego miecza zmarłego Zabuzy, który zdobył kilka miesięcy temu na misji zwiadowczej przydzielonej przez Orochimaru. Mimo ponad trzech dni ciągłego wysiłku, wciąż miał na tyle siły, by móc wymachiwać ostrzem we wszystkich kierunkach, omal nie przerabiając Sasuke na mielone. Uchiha posłał chłopakowi ostre spojrzenie, pod którym ten natychmiast spotulniał i ponownie zwrócił się do Karin.

- Gdzie wyczułaś jej obecność?

- Kilkanaście metrów przed nami, na jednym z drzew.

- Więc postanowiła dobrowolnie stanąć z nami twarzą w twarz. - Sasuke zmrużył nieco czarne oczy. - Nie powiem, jestem ciekawy naszego spotkania - stwierdził spokojnie.


- Ja też... - Hebi jak na zawołanie podniosła głowy do góry. Na drzewie zaraz obok nich, stała Suiren we własnej osobie, spoglądając na nich z wyższością. Karminowa kitka powiewała za nią na wietrze, a jej szmaragdowe oczy uważnie lustrowały postacie nastolatków. Suigetsu pochylił się bardziej do przodu, niczym drapieżnik czyhający na swoją zdobyć. Juugo cofnął się kilka kroków w tył, aby lepiej widzieć dwudziestolatkę, a Sasuke przeniósł spokojnie ciężar ciała na prawą stronę i oparł dłoń na biodrze. Karin za to wstrząsnęły nagłe dreszcze.


- Kochanie, proszę cię, nigdy nie zapomnij tego kim jesteś – Karin spoglądała na umęczoną twarz swojej matki, przełykając gorzkie łzy. Dzisiaj znowu zabrali ją do uzdrawiania rannych po jakiejś tam bitwie. Karin już nawet nie obchodziło jakiej. Dla niej liczyła się tylko ta biedna, wychudzona kobieta, która wydała ją na ten okrutny świat.

- Jesteśmy podrzutkami – wychlipała cicho w rękaw jej koszuli, na co ta uniosła pogryzioną, zmaltretowaną rękę i położyła ją na jej głowie.

- Skarbie, nie jesteśmy żadnymi podrzutkami. Jesteśmy Uzumaki.

- A jakie ma to znaczenie? – szepnęła z goryczą Karin, a jej mama uśmiechnęła się słabo.

- Kochanie, nasz kraj został zniszczony, ale nasz klan nie. W naszych żyłach płynie odwaga i niewyobrażalna moc. I choć jesteśmy teraz rozrzuceni po świecie, to nadejdzie taki czas, gdy na nowo się zjednoczymy.

[Zawieszona] Suiren Uzumaki - The legend of red zeroWhere stories live. Discover now