XXXV. Podejrzenia

635 55 10
                                    



Suiren siedziała na brzegu starego molo, spoglądając spokojnie w ciemną toń małego jeziorka. Niebo nad nią ścieliło się burzowymi chmurami, a chłodny wiatr owijał się wokół niej, próbując przeniknąć przez gruby płaszcz. Jej to jednak nie przeszkadzało i przechylając się co chwila do przodu, muskała czubkami butów pomarszczone lustro wody.

Myślała jednocześnie o tym, czego się dowiedziała.

Tobi pochodził z Konohy – fakt pierwszy. Krył się za maską z powodu tego, kim jest – fakt drugi. Był niebywale silny – fakt trzeci. I co najważniejsze – Tobi miał jakieś dōjutsu.

Bo moja moc jest większa niż całego tego pieprzonego Brzasku i przed moimi oczami nie ma żadnej ucieczki!!!

Suiren, realizując swój plan, ani przez chwilę nie podejrzewała, że uda jej się odkryć coś tak niesamowitego! Te wszystkie informacje rzucały na postać Tobiego zupełnie nowe światło, sprawiając, że coraz mniej cieni okrywało jego prawdziwą tożsamość.

Suiren już trzeci dzień – krok po kroku – odtwarzała w myślach ich rozmowę i rozkładała ją na czynniki pierwsze, próbując z niej wyłuskać wszystko, co tylko się dało.

Tobi pochodził z Konohy i posiadał jakieś dōjutsu. W Konoha natomiast żyły tylko dwie rodziny, które takowymi dysponowały. W grę wchodził więc albo Byakugan, albo Sharingan. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że kilka lat temu klan Uchiha został zrównany z ziemią, dość oczywistym faworytem stawał się ktoś z rodu Hyuuga.

Suiren zmarszczyła niezadowolona brwi.

Problem polegał na tym, że nie znała nikogo z tej rodziny, kto musiałby się kryć przed innymi za maską. Zdrada w klanie Hyuuga była czymś abstrakcyjnym i niepojętym. Wszyscy jego członkowie byli wobec siebie tak niebywale lojalni i wierni, że na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, żeby nie powiedzieć od stworzenia Wioski Ukrytej w Liściach, nie zdarzył się nikt, kto by ich zdradził. Chociaż całkowicie inną stroną medalu był fakt, że Hyuuga rządzili się własnymi zasadami i wybitnie uwielbiali utajniać wiele spraw, pozostawiając je znanymi tylko nielicznym.

Co jednak w takim razie z Uchiha?

Suiren podniosła wzrok i zapatrzyła się przed siebie w jakiś nieokreślony punkt.

Uchiha praktycznie zawsze mieli coś na sumieniu, no i cóż, nie byłaby w sumie za bardzo zdziwiona, gdyby okazało się, że okropną rzeź przeżył ktoś jeszcze oprócz Itachiego i Sasuke. Starszy Uchiha mógł – nawet zupełnie nieświadomie – pominąć kogoś, komu udało się szczęśliwie zbiec z miejsca mordu i w obawie o bycie ściganym, ukryć się za maską. Tylko dlaczego w takim wypadku wstąpił do Akatsuki, do którego – jakby nie patrzeć – Itachi też należał? Czy mogło chodzić o zemstę? Czy Tobi rzeczywiście mógł być jakimś ocalałym cudem Uchiha, który szukał teraz zemsty na Itachi za to, co zrobił?

Suiren zadarła mocniej głowę, spoglądając w zachmurzone niebo.

To miało w sobie jakiś sens. Wyjaśniało chociażby, dlaczego Tobi nosił maskę i ukrywał swoją prawdziwą moc. Gdyby zaczął używać swoich oczu, Itachi z pewnością by go rozpoznał.

Z resztą – Suiren zmarszczyła nieco nos – Tobi miał też ognistą naturę chakry, co tylko potwierdzało jej teorię o jego przynależności do Uchiha. A skoro tak, jej poszukiwania ograniczyły się właśnie do jednej rodziny, co z pewnością wiele ułatwiało. Teraz wystarczyło tylko pociągnąć za kilka sznureczków, by zakończyć w końcu tę misję i wrócić do Dźwięku.

Wstała z molo i otrzepała swobodnie tył płaszczu. Razem z Tobim znajdowała się na północy Kraju Ognia i byli już dosłownie półtora dnia drogi od Deszczu, ale nadal tropili drugi z celów wyznaczonych przez Kakuzu. Itachi i Kisame nie dawali na razie znaku życia, więc ciągle mieli czas na utarcie nosa naczelnemu materialiście. W tej jednak dokładnie chwili, Tobi, kilkanaście metrów dalej, łowił przy brzegu ryby. Podwijając nogawki czarnych spodni i zrzucając z ramion płaszcz Akatsuki, brodził w płytkiej wodzie z prymitywnie skonstruowaną wędką, próbując zapewnić im pożywną kolację.

[Zawieszona] Suiren Uzumaki - The legend of red zeroWhere stories live. Discover now