.19. Hurricane

844 70 0
                                    

   - Co ci odjebało?! - wrzasnęłam do Sery, gdy znalazłyśmy się już w hotelowym pokoju.
   - Co mi odjebało?! - prychnęła z pogardą. - Kiedy wreszcie zrozumiesz, że nie ma dla ciebie miejsca w k-popie? Jesteś biała, nie pasujesz tutaj! I gówno mnie obchodzi, jak bardzo utalentowana jesteś!
   - A kiedy ty w końcu przestaniesz być pieprzoną rasistką?!
   - Och, przepraszam bardzo, ale mój rasizm w tym wypadku jest całkowicie w porządku! Przyjeżdżasz do obcego kraju, robisz z siebie gwiazdę i miziasz się z członkiem jednego z najbardziej rozpoznawalnych k-popowych boybandów! Naprawdę oczekiwałaś, że w takiej sytuacji będę stać z założonymi rękami i patrzeć, jak zdobywasz popularność?
   - Wiesz co? Pierdol się! Mam serdecznie dosyć twoich cyrków! Przez ciebie, a może raczej dzięki tobie, naszemu początkującemu zespołowi grozi rozpad!
   - I vice versa!
   Podeszłam do Sery i przywaliłam jej z liścia, po czym zabrałam z wieszaka bluzę i wyszłam z pokoju.
   - Jeszcze nie skończyłam! - wrzasnęła za mną, lecz ja ją zignorowałam.

   Szłam już coraz bardziej opustoszałymi uliczkami stolicy Meksyku, czując, jak moja twarz płonie ze złości. Musiałam odreagować, tak bardzo potrzebowałam pozbyć się nadmiaru emocji, który kłębił się we mnie już od bardzo dawna. Nie mogłam niestety ani wykrzyczeć wszystkiego z siebie, ani rozwalić latarni, ani tym bardziej pobić przechodnia. Musiałam znaleźć inny sposób. Na moje szczęście znalazłam w kieszeni kilka monet i pojedynczy banknot - resztę z wczorajszej kolacji w Taco Bell. Niewiele myśląc, udałam się do pobliskiego sklepu monopolowego, czynnego przez prawie całą dobę.
W środku było całkiem pusto, nie licząc kasjerki, stojącej za kasą.
   - Co podać? - spytała typowym dla sprzedawczyni monotonnym głosem.
   - Poproszę paczkę Camelów i zapalniczkę - odparłam beznamiętnie.
   - Grube, cienkie, smakowe?
   - Zwykłe, grube.
   - To będzie pięćdziesiąt pesos - powiedziała kasjerka, kładąc na ladzie paczkę papierosów, a ja wręczyłam jej odpowiednią kwotę pieniędzy. - Życzę miłej nocy.
   - Dobranoc - rzuciłam na odchodnym i opuściłam sklep.

   Usiadłam gdzieś na chodniku niedaleko hotelu. Ściągnęłam folię z paczki fajek i wyciągnęłam z niej jednego papierosa, którego od razu odpaliłam. Włożyłam Camela do ust i zaciągnęłam się toksycznym dymem jak za starych, dobrych czasów. Miałam dużą przerwę w paleniu, więc przy pierwszym zaciągnięciu zaczęłam potwornie kaszleć i się krztusić. Z następnymi razami było już coraz lepiej i łatwiej.
   Siedziałam tak i wypalałam papierosa za papierosem, a kupka petów przed moimi stopami wciąż rosła. W końcu zrobiło mi się niedobrze i stwierdziłam, że wystarczy jak na jedną noc. Było mi o wiele lepiej, czułam, że wszystkie negatywne emocje uszły ze mnie razem z wydmuchiwanymi obłokami dymu. Byłam już w miarę ogarnięta, lecz nie miałam zamiaru wracać do hotelu. Nie chciałam dać Serze satysfakcji, ale, chcąc nie chcąc, musiałam się gdzieś przespać. Na moje nieszczęście chodnik nie był raczej odpowiednim miejscem na sen. Nie zastanawiając się ani chwili, ani nie zważając na późną porę, zadzwoniłam do Jungkooka. Odebrał za trzecim sygnałem.
   - Halo? - powiedział zaspanym głosem. Musiałam go obudzić.
   - Spałeś? - zapytałam, dobrze znając odpowiedź.
   - No, w sumie to tak - odparł. - Czemu dzwonisz? Coś się stało?
   - Mogłabym u ciebie spać? - wypaliłam bez zbędnego owijania w bawełnę.
   - Jeśli chcesz się poprzytulać, to może chodźmy w inne miejsce?
   - Nie, nie. Ja nie mam gdzie spać, posprzeczałam się z Serą.
   - Och... no dobra. Za ile będziesz?
   Spojrzałam na godzinę w telefonie, a następnie na stojący w oddali hotel.
   - Powinnam być u ciebie za jakieś dziesięć minut.
   - Okay, będę na ciebie czekał przed głównym wejściem, żebyś nie musiała pukać. Lepiej nie budzić chłopaków, są wykończeni po koncercie.
   - Dzięki. I przepraszam, że cię obudziłam. Nie chciałam tego robić, ale...
   - Daj spokój - przerwał mi. - Nie jestem zły, jeśli o to ci chodzi. Zły byłbym, gdybym dowiedział się, że spałaś na ulicy, a nie u mnie.
   - W porządku. To do zobaczenia za dziesięć minut.
   Rozłączył się.
   Wstałam, zdeptałam kupkę niedopałków i ruszyłam w stronę tego już znienawidzonego miejsca.

   Czekał przed wejściem do hotelu. Szybko podeszłam i przytuliłam się do niego.
   - Mój Boże, Hailey. Czy ty przed chwilą wypaliłaś całą paczkę fajek? - zapytał, krzywiąc się.
   Nie odpowiedziałam. Stałam dalej wtulona w niego. Było mi tak strasznie wstyd, że wróciłam do starego nałogu.
   - Od jak dawna palisz? - nie odpuszczał.
   - Nie palę - wymamrotałam. - To był wyjątek - dodałam po chwili ciszy. - Przepraszam.
   - Nie przepraszaj mnie, to twoje zdrowie. Nie chciałbym po prostu, żeby moja dziewczyna marnowała się przez taki szajs, jakim są papierosy.
   Zrobiło się cieplej na serduszku, gdy usłyszałam, jak nazywa mnie swoją dziewczyną.
   - Już nie będę, obiecuję - powiedziałam. - To był wypadek, Sera mnie tak zirytowała, że nie wytrzymałam.
   - Wiem, widziałem jak spadałaś ze sceny. Wredna suka.
   Dokoła nas było tak cicho, że słyszałam nasze oddechy.
   - Chodź spać - wyszeptał Jungkook.
   - Tak, chodźmy. Padam z nóg.
Złapaliśmy się za ręce i poszliśmy do pokoju, a konkretniej apartamentu, w którym przebywali BTS.

_____

   Obudziłam się w objęciach Jungkooka. Nie miałam pojęcia, która była godzina, ale Jimin już nie spał. Siedział na łóżku i wpatrywał się w nas, co sprawiło, że poczułam się niekomfortowo.
   - Już wychodzę - wyszeptałam do niego, wyślizgując się powoli z łóżka.
   - Nie, spoko, możesz sobie spać - odpowiedział. - A jak tu się w ogóle znalazłaś? Chyba cię tu nie było, jak zasypiałem.
   - W wielkim skrócie pokłóciłam się znów z Serą i nie miałam gdzie przenocować. Koniec historii.
   - Nie no, luzik arbuzik. Nie wyganiam cię ani nic, ale zaraz obudzi się reszta chłopaków i zaczną cię o wszystko wypytywać. Więc, jeśli chcesz uniknąć zbędnych tłumaczeń, lepiej już idź.
   - Rozumiem - odparłam, wkładając szybko na stopy moje glany, w których zeszłej nocy wybiegłam z pokoju. - To do zobaczenia. - Pomachałam Jiminowi na pożegnanie i wyszłam.

   Gdy wróciłam do pokoju, dziewczyny już nie spały. Gayong i Taeyeon przywitały mnie cicho, lecz Sera zignorowała to i nie odezwała się ani słowem. Odpowiadał mi taki układ. Przynajmniej nie wywołamy kolejnej afery, bez słów ciężko jest się obrażać. Z min młodszych koleżanek wnioskowałam, że już wszystko wiedziały o wczorajszym zajściu. Położyłam się na wolnym łóżku i wyciągnęłam telefon, by poszperać w internecie.
   - Śmierdzi od ciebie papierosami - stwierdziła Taeyeon.
   - Paliłaś? - spytała Gayong.
   - Nie - skłamałam. - Po prostu zeszłego wieczoru byłam w lokalu, w którym wielu ludzi paliło. Przesiąknęłam tym dymem i tyle.
   Dziewczyny nie wyglądały na przekonane, ale stwierdziły, że nie ma sensu drążyć tematu. Przeglądałam portale społecznościowe, pocieszając się, że to nasz ostatni dzień w Mexico City. Już nie mogłam doczekać się kolejnego koncertu, kolejnych tłumów fanów i tego uczucia, że udało ci się kogoś zadowolić.

*****

   Xoxo
martyn.

Hi, My Name Is..Where stories live. Discover now