.15. This Ain't A Scene, It's An Arms Race

996 73 0
                                    

Siedziałyśmy wszystkie na podłodze na sali treningowej, opierając się plecami o lustra. Ocierałyśmy koszulkami pot ściekający nam po twarzy i łapczywie piłyśmy wodę. Była prawie północ, a my wciąż siedziałyśmy w tej pieprzonej hali. Byłyśmy wycieńczone, ale nasz manager dalej nie był zadowolony. Może i nie musiałyśmy tańczyć na scenie, ale nie oznaczało to, że będziemy miały choć trochę łatwiej. W zamian za lekcje tańca miałyśmy kurs odpowiedniego chodzenia i zachowywania się na scenie.d4e Śpiewałyśmy nasz debiutancki utwór miliony razy pod rząd, chwilami nie mogąc zaczerpnąć tchu. A to był dopiero początek, przecież nie byłyśmy jeszcze w strojach ani w maskach.
- Możemy już iść? - wysapała Taeyeon błagalnie.
- Też chciałabym już pójść, jestem totalnie wykończona - powiedziała Gayong.
- Dałyśmy już z siebie wszystko, nie mam siły - westchnęła Sera, po czym położyła się na ziemi. - Hai, idź spytaj managera, czy możemy już pójść spać - dodała po chwili ze złośliwym uśmiechem.
- W porządku, ale to ty ponoć tu jesteś liderką - odrzekłam, wstając.
Sera zmierzyła mnie tylko zimnym spojrzeniem.

Przesunęłam drewniany parawan, za którym siedział manager wraz z nauczycielem śpiewu.
- Przepraszam, czy mogłabym z panem...
- Za chwilę - odburknął. - Chodź tu - dodał, przyzywając mnie wskazującym palcem.
- Tak?
- Chciałbym porozmawiać o waszej konceptowej piosence. Sama ją napisałaś?
- Owszem - potwierdziłam, przełykając ślinę ze zdenerwowania. - Coś z nią nie tak?
- Nie, nie. Przecież ją zatwierdziłem. Chodzi mi tylko o to, że jest ona bardzo mroczna i przygnębiająca. Czy aby na pewno wszystko z tobą w porządku?
- Tak, jak najbardziej - odparłam, uśmiechając się. - Dlaczego pana to tak niepokoi?
- Bo... Ten tekst jest tak autentyczny, tak idealnie przekazuje emocje odczuwane przez autora, że to aż niemożliwe, że wszystko z tobą dobrze.
- Wszystko jest możliwe, trzeba tylko wiedzieć o sposobach (A/N przepraszam za aluzję do Alicji!).
Zapadła cisza.
- A więc, o co chciałaś mnie spytać? - otrząsnął się po chwili manager.
- Ach, tak. Chciałam zapytać w imieniu całego zespołu, czy mogłybyśmy położyć się już spać. Jesteśmy wyczerpane, nie damy dzisiaj z siebie nic więcej.
- W porządku, idźcie. Nadrobimy to jutro. Dobranoc.
- Dziękuję, dobranoc.

Udałyśmy się z dziewczynami do naszego dormu. Po otworzeniu drzwi wszystkie synchronicznie padłyśmy na łóżka. Nie miałyśmy nawet sił, by się umyć.

_____

Przewracałam się z boku na bok, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji. Ciągle było mi niewygodnie. Przekręciłam się na plecy i zaczęłam wpatrywać się w sufit.

Biegnę po plaży, czując jak chłodna woda z oceanu obmywa moje stopy. Jestem cała uwalana piaskiem, ale odczuwam... radość. Wchodzę do wody po kolana i rozchlapuję ją na wszystkie strony, próbując kogoś odgonić. No tak, to tylko tata. Bawimy się w najlepsze. Jesteśmy na Florydzie u ciotki, spędzamy wesołe wakacje, a ja znów mam cztery lata. Tata łapie mnie, podnosi do góry, a ja śmiejąc się głośno, wpadam z powrotem do wody. Na chwilę głowa zanurza się pod taflą oceanu, a ja odpływam kawałek dalej, chcąc zrobić tacie psikusa.
Nie mogę wypłynąć na powierzchnię, zaczynam tracić tlen. Wierzgam niespokojnie nogami i rękami, lecz nic się nie dzieje. Czuję jak powoli opadam coraz niżej i niżej. Otwieram oczy i widzę tylko moje ciemne włosy falujące przed moją twarzą. Momentalnie żałuję otwarcia oczu, czuję pieczenie wywołane solą. I wtedy coś delikatnie mnie obejmuje. Czuję jak leciutko dotyka moich rąk i nóg, a następnie coraz mocniej mnie krępuje. Odwracam głowę, chcąc sprawdzić co to. Żałuję tego jeszcze bardziej niż otwarcia oczu w słonej wodzie. Widzę tę twarz. Znowu. Wyszarpuję się, czuję przeraźliwy ból w okolicach czoła.
- Zawołajcie kogoś!
- Co ona tu robi?
- Cholera, co jej jest?!

HAILEY!

-Hailey!
To chyba głos Jungkooka. Otwieram lekko oczy i nie wierzę.
Stoję pod drzwiami mieszkania sąsiadów. On stoi i trzyma dłoń na moim czole, a ja lekko bujam się w przód i w tył. Okropnie boli mnie głowa. Wtedy dociera do mnie co robiłam. Lunatykowałam i w transie zaczęłam uderzać głową o drzwi. Cholera.
- Hailey, słyszysz mnie? - odezwał się znów. Miło było słyszeć jego głos po tym koszmarze.
- Tak - odpowiedziałam tak cicho, że sama ledwo się słyszałam.
- Nic jej nie jest? - usłyszałam jakby stłumiony głos Yoongiego.
- Otworzyła oczy - powiedział Jimin.
- Tae, idź po managera! - zawołał Hoseok.
- Nie, nigdzie nie idźcie! - zaprotestował Jungkook.
- Stary, widzisz w jakim ona jest stanie? Możliwe, że to z przemęczenia. A może jest też jakiś inny powód? - tym razem odezwał się Jin.
- Zajmę się nią. Jeśli będzie potrzeba, pójdziemy po lekarza.
- Iść po dziewczyny z jej dormu? - zapytał Namjooon.
- Nie, powaliło cię?! Sera zrobiłaby jej piekło. Zresztą tak czy siak je zrobi.

Chwila ciszy. Głowa zaczęła pulsować mi tępym bólem.
- Hailey, jesteś w stanie iść o własnych siłach? - zapytał Kook.
- Nie wiem, chyba tak - wyszeptałam.
- W takim razie chodź do nas do mieszkania. Idź przed siebie, w razie czego jesteśmy tu i będziemy cię asekurować.
Zrobiłam jak mi kazał. Stawiałam stopę za stopą, gdy nagle poczułam jak grunt usuwa mi się spod nóg. Zachwiałam się i poleciałam do tyłu.
- Mam cię - wyszeptał mi do ucha Jungkook. Mimowolnie lekko się uśmiechnęłam.

Leżałam u chłopaków na kanapie. Czułam jak na głowie rośnie mi wielki guz, musiałam wyglądać okropnie.
- Czy ty lunatykowałaś? - wypalił nagle Tae.
- Tae, debilu! - skarcił go od razu Namjoon.
- To normalne pytanie, spokojnie - odparłam. - I tak, lunatykowałam - odpowiedziałam.
- Często tak masz?
Popatrzyłam porozumiewawczo na Jungkooka. On wiedział.
- Nie, to pierwszy raz. Najwidoczniej musiałam być bardzo przemęczona - powiedziałam, czując jak moje gardło płonie po wypowiedzeniu tego kłamstwa.
- Skoro tak...

JEB!

Do mieszkania chłopaków wpadła rozhisteryzowana Sera.
- Się puka - rzucił chłodnym głosem Hoseok.
- Mam gdzieś pukanie, jest tu ta... Hailey? - wysapała.
- Może.
- Jest, czy nie?! - ryknęła.
- Jest! - odkrzyknął Jimin. - Po jaką cholerę się tak drzesz, przecież cię słyszymy.
- Świetnie...
Przymknęłam oczy. Słyszałam jej kroki, słyszałam jej oddech. Wiedziałam, że zaraz wybuchnie.
- Mam tego dosyć! - krzyknęła. - Wychodzisz w nocy i nie dajesz żadnego znaku życia! Co ty sobie wyobrażasz, co?! Myślałam, że bycie w zespole do czegoś zobowiązuje!
- Uspokój się - powiedział Jin, wstając i próbując wycofać Serę na korytarz.
- Co ty tu w ogóle robisz?! - kontynuowała litanię. - Byłaś tu na jakiejś orgii, co?! Mam donieść o wszystkim managerowi?!
- Wypierdalaj... - wyszeptał Jin, po czym zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
- Ładnie rozegrane - pochwalił go Namjoon, unosząc w górę oba kciuki.
- Dzięki - odpowiedział Jin, strzepując niewidzialny pyłek ze swojego ramienia.
Po chwili podniosłam się i teraz już wszyscy siedzieliśmy w czymś w rodzaju kręgu.
- A, manager mówił wam już może coś na temat waszego debiutu? - zapytał Yoongi.
- Co masz na myśli? - zapytałam.
- Mówił wam, gdzie zadebiutujecie?
- Nie. A wy wiecie?
- Powiedzieć jej? - spytał niepewnie.
- Tak - odpowiedział mu chór wszystkich głosów.
- Manager planuje zabrać was z nami w trasę do Meksyku. Właśnie tam zadebiutujecie. Jako support przed naszym koncertem.
- O mój Boże... wyszeptałam, po czym zaczęłam się śmiać.
- Cieszysz się?
- Tak! - krzyknęłam podekscytowana i przytuliłam się do Jungkooka.
Wszystkie spojrzenia zwróciły się na nas. Reszta Bangtanów chyba nie wiedziała o tym, że tak bardzo się lubimy. Poczułam się nieręcznie i już chciałam się od niego oderwać, lecz on tylko pocałował mnie w czoło - centralnie w guza - i przytulił jeszcze mocniej.

*****

Nowy rozdział, zgodnie z obietnicą :)

Xoxo
martyn.

Hi, My Name Is..Where stories live. Discover now