Rozdział 55

958 56 8
                                    


Willa ojca

Ojciec bez chwili wahania wyjmuje z walizki małe pudełeczko owinięte czerwono złotą kokardą. Podaję mi je z błyskiem w oku. Niepewnie chwytam za koniec wstążki. Moim oczom ukazuje się złoty pierścionek zaręczynowy, na którego czele stoi szmaragdowy kamień.

– Czy to...? – próbuję zapanować nad drżeniem głosu.

– To pierścionek zaręczynowy, który dałem twojej matce. Jest sporo wart – kąciki jego ust nieznacznie podnoszą się do góry, tak jakby wróciło do niego jakieś miłe wspomnienie.

– Skoro to mamy, dlaczego ty to masz? – marszczę czoło.

– Moja ukochana przyjęła pierścionek. I owszem nosiła go dumnie wszędzie, aby jej zazdrościli, że ma takiego cudownego męża – w tym momencie prycham ze śmiechem. – Niestety, kiedy dowiedziała się, że jesteś taka bardzo wyjątkowa, postanowiła mnie zostawić, wiedząc, że skrywam mroczną naturę. Ja nie chciałem was zostawić. Byłyście dla mnie wszystkim. Wiedziałem, że na was nie zasługuję, ale nie chciałem odejść, a już na pewno nie chciałem, żebyś myślała, że nie żyję. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, jakie twoja matka posiada moce, ale po tym jak mnie zostawiła, wymazała część twoich wspomnień. Wmawiała ci, że tatuś umarł. Oddała mi pierścionek, a potem bez słowa przeprowadziła się. Szukałem cię cały czas. Myślałem o tobie dzień i noc. Nie mogłem pogodzić się z faktem, że cię nie ma przy mnie. Kiedy moi ludzie dowiedzieli się, że jesteś w Australii, musiałem zacząć interweniować. Przykro mi, że postąpiłem brutalniej niż zamierzałem, ale chciałem za wszelką cenę, abyś dowiedziała się prawdy. Maddie... – spogląda na mnie z troską. –Ja chcę cię bliżej poznać. Chcę nadrobić te wszystkie lata, kiedy mnie przy tobie nie było. Obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy. Nie chcę, żebyś cierpiała. Tylko proszę... Zaufaj mi – kończy, patrząc na mnie błagalnie.

– Nie... Mama by tego nie zrobiła... – po moich policzkach zaczynają ciurkiem lecieć piekące łzy pełne żalu, bólu i udręki.

– Kochanie... Wiem, że to musi być dla ciebie trudne, ale nie chciałem, żebyś żyła w kłamstwie – przytula mnie. Wyrywam się, zaczynając krzyczeć.

–Kłamiesz! Mama mnie kocha! Jestem jej ukochaną córeczką i znam ją! Ona nigdy by mi tego nie zrobiła! Słyszysz?! – krzyczę rozpaczliwie.

– Czyli mi nie wierzysz? – ojciec masuje sobie czoło.

– Najpierw chciałabym porozmawiać z mamą i Graysonem na ten temat. Wtedy podejmę decyzję. Zgoda? – opadam wykończona na łóżko.

– Grayson... chłopak władający powietrzem. Znam go. Łączy was coś? – pyta podejrzliwie.

– Ja... On... My jesteśmy dobrymi przyjaciółmi – plotę co mi ślina na język przyniesie.

– Chwała Bogu, że nie jesteście razem! Ja i jego ojciec mamy nieciekawą przeszłość – oznajmia z kamienną twarzą. – Poinformuję twoją matkę i Graysona o spotkaniu, a ty możesz się odświeżyć. Masz łazienkę po prawej, a jeśli chciałabyś się przebrać to w szafie wszystko jest do twojej dyspozycji – jego ton jest łagodniejszy.

Wychodzi, nie zamykając drzwi, dając mi jednocześnie do zrozumienia, że mi ufa. Pierścień zabiera ze sobą.

Postanawiam wziąć szybki, zimny prysznic. Muszę się zrelaksować. Tyle negatywnej energii jednego dnia to jak dla mnie za dużo.

Wchodzę naga do kabiny i odkręcam lodowatą wodę, która natychmiast zaczyna spływać po moich ramionach pokrytych gęsią skórką. Dokładnie myję włosy malinowym szamponem. Spłukuję mydlany osad z mojego ciała.

Wychodzę, wycieram się i zakładam moje poprzednie ubrania.

Czysta zasiadam na łóżku, nasłuchując co dzieję się piętro niżej.

Na pewno mieszka tutaj ktoś jeszcze oprócz mojego taty. Ten dom jest za duży jak na jedną osobę.

Podchodzę do drzwi. Przykładam do nich ucho.

Słyszę szeptane rozmowy, które niezbyt mogę zrozumieć. Jedyne, co łączy wszystkie pogaduszki to temat. Wszyscy rozmawiają o mnie.

Czuję, że coś się święci. Coś bardzo niedobrego.

Po chwili rozmowy za drzwiami przerywa donośny sygnał mojego brzucha. Pora karmienia. Brzuch musiał sobie wybrać akurat ten moment.

– Słyszeliście? – szept.

– Co to było?

– Myślicie, że to ona? – piszczy jakaś dziewczyna.

– Możliwe. Rozdzielmy się, a nuż ją znajdziemy.

Oświecona tym komunikatem jak strzała wbiegam do łazienki. Zamykam drzwi, zastanawiając się w między czasie, czym mogłabym się obronić. Spoglądam na umywalkę.

Szczoteczka, pasta, kubek, szczotka do włosów, perfumy...

Perfumy? Nie mam wyboru.

Słyszę zbliżające się kroki. Ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju. Po chwili widzę jak klamka łazienki niebezpiecznie opada w dół. Drzwi się otwierają, a ja psikam draniowi w twarz. Mężczyzna krzyczy, ale mimo to chwyta mnie za nadgarstki, przytwierdzając do ściany.

–Au... – jęczę. Wpatruję się w oczy idioty, który ośmielił się mnie przytrzymać.

– Maddie? – pyta oślepiony.

– Grayson? – wzdycham z ulgą. Chłopak puszcza moje dłonie i zatrzymuje mnie w niedźwiedzim uścisku.

– Nic ci nie jest? – pyta.

– Nic...

– Chodź. Uciekajmy – bierze mnie za rękę.

– Nie, Grayson. Ja zostaję.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nie ma takiej drugiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz