Rozdział 39

1.1K 66 1
                                    

Po tym jak Grayson otumanił Ryana, wnieśliśmy go wspólnymi siłami do taksówki, którą zamówiła Daisy. Następnie pojechaliśmy pod adres córki May. Z tego, co wiem, to jedyna opcja bezpiecznego schronienia.

Teraz chłopak przesłuchuje Ryana w pokoju przesłuchań, a ja siedzę na łóżku w przeznaczonym dla mnie pokoju. Moje sumienie coraz bardziej pogłębia się w rozpaczy.

Zabiłam już tyle ludzi... Czuję się winna. Może nie wszyscy zawinili? Może byli zmuszeni do złego działania?

Zabiłam ojca Graysona...

Może i był zły, ale w końcu to był jego tata... był...

Maddie przestań o tym myśleć! Nie zwalaj na siebie winy!

Wstaję spod miękkiej kołdry. Próbuję przedostać się do drzwi. Otwieram je. Wychodzę na korytarz. Kieruję się do jakiegokolwiek pomieszczenia.

W połowie drogi donikąd napotykam Graysona. Chłopak spogląda na mnie dziwnym, a zarazem podejrzliwym wzrokiem.

– Czego się dowiedziałeś? – pytam lekko spięta.

– Niczego – jego twarz robi się ponura.

– Nie chciał nic powiedzieć? – denerwuję się.

– On chcę rozmawiać tylko z tobą – Grayson przybiera poważną postawę. Jego oczy się ściągają. Czoło się marszczy.

– Dlaczego? – dziwię się. – Ryan nie ma o czym ze mną gadać.

– A jednak – krzywi się. – Lepiej już chodźmy – chłopak chwyta mnie za ramię i wskazuje wejście zamknięte na kilka kłódek.

– To tutaj?

– Mam wejść z tobą? – Grayson zaczyna okazywać troskę o mnie.

– Poradzę sobie – uśmiecham się. – Otworzysz?

– Jasne – chłopak po kolei wyciąga klucze, wkłada je do zamka, po czym dokładnie przesuwa w prawą stronę. Dźwięk klucza w zamku wywołuje we mnie nieprzyjemny dreszcz. Słychać skrzypnięcie ogromnych drzwi.

Staję w progu. Z początku tylko się rozglądam.

Genialnie! Kolejne drzwi.

Podchodzę do nich i naciskam klamkę.

W środku widzę zakutego w kajdanki Ryana.

– Cześć – wyduszam z siebie. Chłopak szybko zrywa się z krzesła.

– Przyszłaś – uśmiecha się.

– Porozmawiać – odchrząkam. – Tylko po to.

– Aha – odpowiada.

– No to mów – zagajam nerwowo.

– Od czego mam zacząć? – pyta Ryan.

– Od początku – irytuję się.

– Tak naprawdę nie chciałem o tym z tobą rozmawiać – podchodzi nieśmiało bliżej.

– A o czym? – sztywnieję.

– O przeznaczeniu – uśmiecha się, po czym spala swoje kajdanki ogniem.

– Co ty robisz? – odsuwam się.

Kiedy kajdanki opadają na ziemię, chłopak przysuwa się i obejmuję mnie w pasie.

– Przeczytałaś ostatni rozdział? – pyta.

– Rozdział czego? – na moje ramiona wkrada się gęsia skórka, a nogi robią mi się jak z waty.

– Księgi – uśmiecha się promiennie Ryan.

– Nie.

– Tam jest zapisane nasze przeznaczenie – chłopak zaciąga mi włosy za ucho.

– Nasze? – nic z tego nie rozumiem.

– Nasze żywioły są sobie przeznaczone. Żyjemy po to, aby stworzyć potomka Dwóch Iskier. Kiedy nasz potomek się urodzi, staniemy się we trójkę najpotężniejszym żywiołem na świecie! – w jego oczach widnieje dzikość.

– Nie! Jesteś szalony! Puszczaj mnie! – próbuję się wyszarpać z jego uścisku.

– To przeznaczenie! Nie możesz tego powstrzymać! – Ryan zatrzymuje mnie.

– Jesteś chory! – uciekam do drzwi. Wpadam w przerażenie. Drzwi są zamknięte. – Grayson! Grayson!

– Czemu uciekasz?! – chłopak rozbiega się, żeby się na mnie rzucić. W ostatniej chwili Grayson otwiera i wyciąga mnie na drugą stronę drzwi, a Ryan uderza z wielką mocą o szybę.

– Zrobił ci coś? – chłopak potrząsa mną.

– Prawie – zamyślam się. – Musimy znaleźć księgę i to jak najszybciej.

– Przecież mój ojciec nie jest już problemem – zupełnie poważnie oznajmia Grayson.

– Po prostu... Potrzebuję coś sprawdzić – uspokajam się.

– Dobrze. Jutro z samego rana wyruszymy do tamtego lasu – podsumowuje chłopak.

– Dziękuję – przytulam się do niego i wracam spacerkiem do pokoju.

Kiedy zatrzymuję się na progu przyglądam się wnętrzu pomieszczenia.

Tapety koloru pudrowego różu w kwiaty, na których zasiadają wygłodniałe pszczoły. Na środku pokoju znajduję się wielkie, małżeńskie łoże nakryte czarną kołdrą z białą koronką przy brzegach . Poduszki są z fioletowej skóry z cytrynowymi frędzlami.

Na jednej ze ścian jest okno. Dekoruje je purpurowa firanka z drobnymi błękitnymi kryształkami wyglądającymi jak kropelki deszczu.

Podłogę wyściela piękny, błyszczący złoty dywan na końcach przechodzący w biel.

Ściągam kapcie. Dotykam palcami u nóg gładkiego tekstylia. Kładę się na dywanie i jakimś cudem zasypiam.

 Kładę się na dywanie i jakimś cudem zasypiam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nie ma takiej drugiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz