ROZDZIAŁ 15 : FINITE INCANTATEM

9.5K 631 105
                                    

Cieszę się, że przyszedłeś, Malfoy.
Ślizgon cofnął się, aby się ukryć, i zlustrował wzrokiem otoczenie, próbując zlokalizować źródło głosu. Przeszukał wzrokiem starą, zakurzoną klasę. Przez chwilę rozważał, czy dźwięk nie rozległ się jedynie w jego wyobraźni, ale właśnie wtedy sylwetka chłopaka zmaterializowała się przed nim. Przymknął oczy i potrząsnął z rezygnacją głową. W czarnej, szkolnej szacie, z przypiętą do niej, lekko błyszczącą oznaką prefekta i łagodnym uśmiechem na ustach, stał przed nim Harry Potter.
- Przestraszyłem cię? - zapytał po chwili, a jego zielone oczy błyszczały w ciemności.
- Ciągle nie możesz zrezygnować z tych dziecinnych gierek, Potter? - zapytał Draco sarkastycznie, sięgając po coś, co leżało na podłodze, tuż przy stopach Harry'ego. Lekko lśniąca
tkanina, peleryna niewidka. Gdy tylko poczuł materiał pod palcami, Malfoy wykrzywił wargi w kpiącym grymasie.
- Zawsze się za tym chowasz -wycedził.
- Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że to pierwsza oznaka niezaspokojonych skłonności podglądacza?
Słysząc tę uwagę, Potter jedynie wyszczerzył się w uśmiechu.
- Właściwie tak, ale doszedłem do wniosku, że pomysł mógłby ci się spodobać. Bycie oglądanym potajemnie, kiedy spełniasz swoje najbrudniejsze fantazje...
- Tak, mógłby, ale do tego potrzebuję właśnie ciebie - powiedział, uśmiechając się znacząco. Potter także się roześmiał. Dźwięk był doskonały i Draco przez chwilę czuł w głowie niesamowitą lekkość.
- Ale przecież jestem tutaj, prawda? - powiedział Harry nagle, głosem niskim i drżącym i zrobił krok w stronę Ślizgona. A potem kolejny. Stanął na wprost niego i Draco mógł obserwować, jak ręce unoszą się w kierunku jego szaty, palce poruszają się po czarnym materiale, potem wokół szyi, aż w końcu opadają, trzymając zielono-srebrny, ślizgoński szalik. Draco miał czas jedynie na uniesienie pytająco jednej brwi, a potem poczuł miękkie usta Harry'ego na swojej szyi, ssące i delikatnie przygryzające jego skórę. Z gardła wyrwało mu się coś podobnego do niskiego warknięcia. Wtedy Gryfon wypuścił go, a jego zielone spojrzenie
połączyło się z szarym.
„Jeśli on będzie gapił się na mnie w ten sposób zbyt długo, to oszaleję" - pomyślał Draco, obserwując, jak Harry powoli uwalnia się ze swojej szaty i upuszcza ją na zakurzoną podłogę. Stał teraz przed nim w luźnym swetrze i starych, za dużych dżinsach. Tym razem to Draco zaatakował, zawłaszczając pożądliwie ciało Chłopca, Który Przeżył, dotykając go, pieszcząc i drażniąc. Harry zajęczał, kiedy blade, smukłe palce otarły się o jego męskość i zaczęły rozpinać zamek spodni.
- Mal... foy... - szepnął, gdy dłoń Draco znalazła drogę do środka i zawinęła się władczo wokół twardego penisa. Ślizgon nie przerywał pieszczoty, przez co nogi Harry'ego ugięły się pod nim i aby nie stracić równowagi, musiał oprzeć się na swoim kochanku, poddając się głodnemu objęciu. Wargi Malfoya muskały jego ucho i wrażliwą skórę na szyi, a starania te zostały wynagrodzone przez słaby, ale pełen wdzięczności jęk.
- Potter... to brzmi prawie tak, jakbyś cierpiał. Może naprawdę tak jest. Chcesz, żebym przestał?
- Nie... Nigdy... nie przestawaj... - wymamrotał Harry, z wielkim trudem łapiąc oddech. Draco uśmiechnął się na to nieświadome potwierdzenie jego władzy. Jeszcze jakiś czas drażnił się z chłopakiem, dopóki Potter nie odsunął się od niego. Gryfon powoli osunął się na kolana i Malfoy poczuł wędrujące po jego nogach ręce, które wreszcie dotarły na przód spodni i pozwoliły sobie odsunąć zamek i pobudzająco pogłaskać twarde wzniesienie. Po chwili Harry uwolnił penisa kochanka z drogich spodni i znieruchomiał, wpatrując się w niego. Malfoy westchnął, czekając, dopóki Gryfon nie zaczął umieszczać lekkich pocałunków wzdłuż jego członka. Harry był nieprzewidywalny, ale Draco się tym nie martwił, bo i tak wiedział, czym to się skończy. Język Pottera zaczął szybko poruszać się po nabrzmiałym ciele, zostawiając za sobą mokre ślady palącej przyjemności. Draco spojrzał w dół i zadrżał, stając się niemal pijany widokiem klęczącego przed nim Złotego Chłopca. Nagle Harry rozchylił usta i ujął w nie czubek penisa. Powoli, boleśnie powoli. Po chwili zatrzymał się, więc Draco syknął i zamknął oczy. Wiedział, co musi teraz zrobić.
- Potter... proszę... - szepnął. Był przekonany, że kochanek uśmiechnął się w sobie na ten pokaz słabości, ale nie miał zamiaru się przejmować, o ile ciągle otaczało go to uzależniające gorąco. Harry zaczął poruszać ustami po penisie Draco, pieścić go językiem, z ustami łapczywie zawiniętymi dookoła. Malfoy zajęczał i nieświadomie pozwolił dłoniom wpleść się w czarne włosy i głaskać je delikatnie i lekko, tak samo, jak kochanek poruszał się po jego erekcji. Gryfon doprowadził go już niebezpiecznie blisko szczytu, a kiedy Harry wziął go w usta jeszcze głębiej, bezradnie odrzucił głowę do tyłu. I nagle wszystko ustało. Ślizgon westchnął z frustracji, a jego wzrok spotkał patrzące na niego wyzywająco oczy Pottera.
- Nie w ten sposób, Malfoy.
Draco uniósł brew, widząc, jak kochanek podnosi się, podchodzi do niego blisko, bierze jego penisa w dłoń i głaszcze go powoli.
- Nie? - zapytał, z całych sił starając się zachować swój firmowy akcent.
- Nie - szepnął Harry, a jego ciepły oddech połaskotał ucho Draco.
- Wolałbym, żebyś mnie pieprzył, Malfoy.
Draco przymknął oczy, chwilowo pochłonięty wrażeniami, jakie dostarczała dłoń Pottera, jego głos, sama bliska obecność jego ciała.
- Myślisz, że to pragnienie jest możliwe do spełnienia?
- Mmm... - Ślizgon mruknął i nieznacznie odsunął kochanka od siebie. Harry wbijał w niego pytające spojrzenie, więc Draco w końcu się uśmiechnął.
- Rozbierz się, Potter.
Gryfon zachichotał i bardzo powoli zaczął zdejmować z siebie po kolei każdą część garderoby, a kochanek nie spuszczał z niego głodnego spojrzenia. Aż w końcu z gracją, o którą nikt by go nie podejrzewał, ułożył się na wyścielającej podłogę odzieży, całkowicie zrelaksowany w swojej nagości. Malfoy, pozbywając się własnych ubrań, pozwolił swoim oczom podróżować po całej, smukłej, zaoferowanej mu na tej brudnej podłodze starej klasy, sylwetce. Przez chwilę wahał się, boleśnie podekscytowany, lecz ciągle z niezwykłym wrażeniem odkrywania, jakie odczuwał za każdym razem, gdy widział tę ciemną stronę Złotego Chłopca. Mógł się założyć o całą fortunę swojej rodziny, że nikt, nawet w najdzikszych fantazjach, nie wyobrażał sobie, co Harry był w stanie zrobić, jeżeli pozostawał z nim sam na sam dłużej niż pięć minut.
- Na co czekasz, Malfoy? Chodź tu i weź mnie, zanim ja wezmę ciebie. - Gryfon posłał mu niecierpliwy uśmiech. Draco był bardziej niż chętny, aby posłuchać rady.
„A raczej doradcy" - pomyślał, kładąc się obok kochanka i pozwalając rękom swobodnie badać jego ciało i dotykać wszystkich tych miejsc, o których wiedział, że ich drażnienie doprowadzi partnera do szału. Potter zaczął jęczeć, więc Draco zamknął mu usta swoimi, tłumiąc dźwięki przyjemności, podczas gdy jego dłoń nieprzerwanie pieściła penisa Harry'ego. Polizał miękkie wargi kochanka, zakłócając ich naturalne ciepło i smakując słodycz oraz lekką słoność siebie samego. Czuł się boleśnie podekscytowany i, o ile mógł stwierdzić, Potter także znajdował się już blisko krawędzi. Nagle przerwał ich głodny pocałunek i z góry spojrzał na te doskonałe, czerwone usta.
- Malfoy... ja... - wykrztusił Harry.
- Cicho... - odpowiedział Draco z uśmiechem i musnął dwoma palcami wargi kochanka. Gryfon bez chwili zastanowienia zaczął je ssać, powoli, tak samo, jak Ślizgon poruszał swoją ręką na jego erekcji.
- Już... Draco... - Głos Pottera, gdy w końcu uwolnił palce partnera, brzmiał niemal błagalnie. Kiedy Malfoy usłyszał, w jaki sposób zostało wypowiedziane jego imię, przez ciało przebiegła mu fala oszałamiającej przyjemności. Wiedział, że skoro Harry posunął się do tego, znajduje się już na skraju utraty własnych zmysłów.
Właśnie na coś takiego Draco czekał. Aż ktoś zapragnie go każdą komórką swojego ciała. Ponieważ jedyną rzeczą, jakiej Draco potrzebował wręcz rozpaczliwie było, aby ktoś
potrzebował jego.
I co dziwne, właśnie Harry Potter okazał się do tego idealny. W tych rzadkich chwilach, które dzielili, potrzebował Ślizgona tak, jak nikt wcześniej. I nawet gdyby Draco nie przyznał się do tego, nawet przed samym sobą, w tych momentach zrobiłby wszystko, żeby zaspokoić potrzebę kochanka. Aby wreszcie osiągnąć coś, czego nigdy nie miał.
Powód do życia. Więc Draco pchnął palce do wnętrza Harry'ego, powoli, ostrożnie, wsuwając je dopóty, dopóki Gryfon nie zrelaksował się i ponownie nie zaczął jęczeć.
- Draco... Teraz... Muszę cię czuć... Potrzebuję cię...
Gdy tylko te błagalne słowa dotarły do jego mózgu, Malfoy doznał wrażenia, jak coś w nim płonie wściekle, jak każde włókno jego istoty wrzeszczy. Był doskonale świadomy, że jedynym sposobem, aby zaznać ukojenia, jest spełnienie prośby kochanka. I zrobił to.
Harry płakał, kiedy penis Draco wchodził do jego ciepłego, ciasnego wnętrza. Na chwilę zamarł, rozkoszując się uczuciem zatapiania się w drugim ciele. A potem poruszył się znowu, patrząc na drugiego chłopaka i ani razu nie odrywając spojrzenia od tych nieskupionych, zielonych oczu, jedynej rzeczy, która w tym momencie była w stanie uratować go od całkowitego zagubienia się w tym cieple i rozkoszy. Pochylił się, zawłaszczając wargi Harry'ego jeszcze raz, jednocześnie bawiąc się z roztargnieniem czarnymi włosami. Ich usta nieco tłumiły wzajemne jęki, ale w końcu, gdy przyjemność stała się nie do zniesienia, nie było nic, co mogłoby powstrzymać ich od
wrzeszczenia imienia kochanka.

Dlaczego własnie Ty ? DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz