- Co z Itachim Uchihą? - zapytał ni stąd ni zowąd Madara, na co Tobi otrząsnął się niechętnie ze swoich myśli.

- Co, co z nim? Żyje.

- Wiem baranie, że żyje - prychnął na to zirytowany Madara, mrużąc groźnie oczy. Tobi wzdrygnął się mimowolnie. Nie pamiętał, by Madara posiadał wcześniej tak niewyobrażalnie głębokie spojrzenie. Co by nie było, zaczynał powoli nienawidzić tych jego czarnych patrzydeł.

- Pytam, czy to on przybył dziś z rana. Wyczułem dwie naprawdę obiecujące chakry.

Tobi wykrzywił się ironicznie pod maską. Dziękować Mędrcowi, że nie wynalazł telepatii!

- Tak, przybył. Razem z Kisame Hoshigakim. - Tobi nieoczekiwanie spoważniał. - Mówiłem ci o nim. Zna nasz plan. Itachi ma za to pewnie swoje własne przemyślenia na ten temat.

- W takim razie wszystko jest dobrze. - Madara wzruszył niedbale ramionami, podnosząc jednocześnie z tacy kubek z herbatą i mierząc podejrzliwym wzrokiem parującą ciecz.

- Nadal awersja do jedzenia? - Tobi zawinął się do wyjścia, ale nie omieszkał założyć za siebie rąk i zakpić. Chyba nie byłby sobą.

Madara podniósł na niego zirytowany wzrok, ale nic nie odpowiedział. Zabrał się za to po prostu do jedzenia, próbując na nowo przystosować się do normalnego trybu życia.

***

Dwa dni temu, gdy Nagato użył na rozkaz Tobiego przyzwania Rinne Tensei i ożywił Madarę, Uchiha zaraz po odzyskaniu świadomości nie był z tego faktu zadowolony. Gorzej, był po prostu wściekły na Tobiego za to co zrobił. Wszystko miało bowiem przebiec zupełnie inaczej. Nagato miał go wskrzesić dopiero wtedy, gdy wszystkie biju zostaną złapane i nic już nie będzie stanowiło przeszkody do zrealizowania jego planu Księżycowego Oka. Tymczasem został przyzwany, gdy Akatsuki miało na swoim koncie ledwie dwa zapieczętowane demony. Krótko mówiąc, wszystko było nie tak.

Wściekłość Madary była zupełnie uzasadniona i pewnie biedny Tobi nie stąpałby już po tym świecie, gdyby nie zdjęcie, które trzymał w tamtej chwili w swojej ręce.

- Zanim cokolwiek zrobisz, spójrz. - Na lecące w jego stronę oskrażenia, wyciągnął po prostu dłoń przed siebie i podał Madarze zdjęcie Suiren Uzumaki.

I wtedy nieoczekiwanie Madara zamilkł i długi czas wpatrywał się w fotografie.

- Identyczne - orzekł w końcu, jakby zdumiony własnym spostrzeżeniem. I pochwalił Tobiego za umiejętne zmienienie planu.

Teraz tylko pozostało uświadomić Akatsuki co do ich prawdziwego Lidera.

***

Cisza panująca w gabinecie Peina wręcz dzwoniła w uszach, a powietrze wibrowało od natężenia tak wielu silnych chakr. Przy dużym, dębowym biurku siedział spokojnie Pein, a u jego boku stała jak zwykle Konan. Chłodna i opanowana, mierzyła wszystkich zebranych zmrużonymi uważnie oczyma.

Kisame, Itachi, Deidara, Sasori i Zetsu stali natomiast na środku pomieszczenia w luźnej grupce, cierpliwie czekając, aż w końcu ktoś raczy zabrać głos. No dobra, cierpliwość była ostatnim co obecnie czuli. Wszyscy byli niemal identycznie zirytowani i zniecierpliwieni, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, co kryje się za tym niespodziewanym spotkaniem.

- Wezwałem was w określonym celu - zaczął w końcu spokojnie Pein, kładąc łokcie na blacie biurka i opierając brodę na złączonych dłoniach. - Tak się składa, że zadecydowałem o powołaniu nowego członka organizacji.

- Po co nam kolejny członek, hm? - spytał od razu zdziwiony Deidara, marszcząc niezadowolony brwi. Pein spojrzał na niego krótko.

- Do tej pory pieczętowaliśmy biju w dziewięć osób. Potrzebna nam jest jednak dziesiąta osoba, która mogłaby zamknąć cały proces.

[Zawieszona] Suiren Uzumaki - The legend of red zeroWhere stories live. Discover now