37.Dla mnie codzienność.

90 9 0
                                    

     Wbiegłem po schodach ostatkiem sił. Czułem jakbym miał zaraz wypluć płuca. Paliło mnie w przełyku i nogi drżały od biegu. Miałem dość tego dnia. Cud, że mnie nie złapali... Że nie złapał mnie Daniels...


     Zaraz po zobaczeniu niebiesko-czerwonych świateł policyjnych spojrzałem na Gregory'ego z przerażeniem. Właśnie tego się bałem wychodząc z mieszkania Aidana. Że jakiś radiowóz przypadkiem będzie przejeżdżać i mnie złapią. W końcu od dwóch dni, prawie trzech, żyję jak uciekinier z więzienia. 

  -Wiej do magazynów, młody. Tam poczekasz a potem uciekniesz lasem. Znasz drogę? - zapytał popychając mnie do drzwi, które były o dziwo otwarte i zasłonił mnie sobą przed nadjeżdżającym radiowozem -Za mostem znajdziesz samochód. Bierz go i jedź. Pod fotelem jest klucz. - powiedział szybko i popchnął mnie niezauważalnie dla innych za drzwi. Stałem za nimi oddychając szybko z adrenaliny jaką przysporzył mi widok świateł policyjnych a także słowa i zachowanie Stone'a. Wycofałem się powoli i dopiero jak dotarłem do rogu tego korytarza, skręciłem w prawą i pobiegłem w stronę boksów. Jak ja dawno tam nie byłem. Zatrzymałem się tam i rozejrzałem. Wszystko było takie same. Tylko pokryte dużą ilością kurzu. Podskoczyłem na dźwięk chrząknięcia. Rozejrzałem się gwałtownie wokół siebie. Czego się spodziewałem? Cóż, w prawie stu procentach spodziewałem się Danielsa. Ale nie jej.

  -Co tu robisz? - zapytałem groźnie poważnie zdziwiony jej obecnością. Ta spojrzała na mnie znudzona. Jak brat, pomyślałem.

  -Cóż, Aidan myślał, że jak mi powie, że tu przyszedłeś, ja nie zareaguję i będę siedziała spokojnie. - wzruszyła ramionami -Ale chyba każdy się spodziewał, że nie potrafię siedzieć spokojnie. - zbliżyła się w moją stronę kilkoma krokami -Ale sądzę, że powiedział mi to specjalnie bo mnie zna doskonale. - zastanowiła się zatrzymując ze trzy metry ode mnie. Mierzyłem ją wzrokiem. Wolałem obserwować ją uważnie niż ją zignorować. Jak ostatnio.

  -Ta, spokojnie siedzieć nie umiesz. - rzuciłem wściekle mając na myśli tę historyjkę o gwałcie. Blondynka zaśmiała się co mnie zirytowało.

  -Nie gniewaj się już. - poprosiła niby uroczym głosem -Było, minęło. - wzruszyła ramionami po czym zamilkła i obejrzała się przez ramię. Uniosła rękę na znak, żebym milczał. Pewnie słuchała tego co się działo na zewnątrz. Cicho i nadal skupiona, podeszła do mnie i dotknęła mojej ręki. Chciałem ją wyrwać ale kopnęła mnie w piszczel. Zacisnąłem zęby. Po chwili usłyszałem głosy... Gregory'ego i jakichś dwóch facetów. Policjantów.

  -Co pan tu robi? - zapytał obcy głos. Wlepiłem wzrok w ciemną ścianę i skupiłem się na tym co słyszałem.

  -Chciałem się przewietrzyć. - powiedział obojętnie Gregory.

  -Czemu tutaj, panie Stone? - znowu podejrzliwy głos. Ale kojarzyłem go. Skąd?

  -O ile dobrze wiem ten teren nie jest prywatny więc mogę tu przebywać. - odrzekł profesjonalnie Stone. 

  -Ale to miejsce jest oddalone od miasta i może być tu niebezpiecznie. - wyjaśnił ten sam jakby próbował spławić Stone'a. A ja wiedziałem, że znam ten głos. A nawet te dwa głosy.

  -Nie boję się. Wiele czasu spędziłem w lesie w dzieciństwie więc umiem sobie radzić, ale dziękuję za troskę. 

  -Nalegam jednak, żeby pan opuścił to miejsce. Mamy nakaz przeszukania tego obiektu więc lepiej dla pana, żeby pan odszedł stąd. - zniecierpliwiony głos, który słyszałem niejednokrotnie w szatni przed treningami boksu...

FractiousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz