8.To było ukryte w czym innym.

54 6 2
                                    

     Żadne z nas się nie ruszało. Ja nawet nie byłem świadomy tego, że jeszcze stoję na nogach. Zaparło mi dech w piersiach a oczy kompletnie wyschły. Nawet mrugnąć nie mogłem. I w pewnym sensie nie chciałem mrugać. Bałem się, że jeśli choćby na ułamek sekundy przymknę oczy, ona zniknie. 

     A to, że może ponownie zniknąć, jest chyba najgorsze. Nie mógłbym patrzeć jak ponownie odchodzi. 

     Nadal nie mogłem uwierzyć, że była przede mną: ta szatynka z brązowymi oczami, w szarych jeansach i czarnej skórzanej kurtce. Włosy miała rozpuszczone dlatego mogłem bez problemu zauważyć, że były o wiele dłuższe niż dwa lata temu. Zmieniła się widocznie. Jej rysy twarzy były dojrzalsze, poważniejsze i w tym akurat momencie zdenerwowane. No tak, dopiero przeszła kłótnię z Aidanem...

     A skoro o nim mowa, to właśnie on po tej ponad minucie gapienia się na siebie nawzajem: ja na Case, ona i Aidan na mnie, wykonał jakikolwiek ruch. Nachylił się i głośnym szeptem powiedział do dziewczyny:

  -Dobra, ja odwrócę jego uwagę a ty wiej, tak jak do tej pory. - i ruszył do mnie -Co tam u siostry, Dean? Podobno brała narkotyki. A wiesz, że możliwe jest, że coś widziałem? Chodź, powiemy to jej lekarzowi, na bank coś z tym zrobi. - chwycił mnie za ramię by odwrócić mnie w stronę przeciwną niż mój teraźniejszy obiekt zainteresowania. Wyrwałem się mu co spotkało się z jego ciężkim westchnieniem. -Mówiłem ci, żebyś wiała. Jak do tej pory. - powiedział z wyrzutem i patrzył to na mnie to na nią. Ale nasza dwójka stała w tych samych miejscach, nie ruszając się ani na milimetr. 

  -Aidan... - szepnęła z westchnieniem. 

  -No co? - oburzył się -Ty jakoś nie jesteś skora do wytłumaczeń, na które moim zdaniem, co jest dziwne, zasługuje. - wskazał ręką mnie -A że jakoś ostatnimi czasy za dużo ci pomagam, znowu ci pomogę. - powiedział twardo i odwrócił się do mnie -Wiem, że nie przepadamy za sobą, Hayes, ale sądzę z ręką na sercu, że powinieneś wiedzieć choć trochę. Tak więc przez te dwa lata Case była badana kilkaset razy...

  -Aidan! - powiedziała groźnie szatynka -Dosyć. - syknęła. 

  -Dobra. Ale masz mu to powiedzieć. Sama słyszałaś... - urwał nagle w połowie zdania widząc gromiące spojrzenie dziewczyny. -Słyszeliśmy co mówiłeś siostrze o Case. - powiedział do mnie w myślach. Czy spaliłem się ze wstydu, że słyszeli moje szczere wyznanie? Tak. Czy żałowałem tych słów? Absolutnie nie. Powiedziałbym to jeszcze raz. -Nie musisz powtarzać. Słyszeliśmy dokładnie

  -Możecie nie gadać w myślach? - warknęła Case. Czy ona słyszy wszystkie, całkiem wszystkie myśli? -Tak, słyszę. - odpowiedziała na moje niezadane pytanie patrząc mi prosto w oczy. Przez ten czas nabrała pewności siebie i charyzmy. A to, że Aidan jej najwidoczniej pomagał w... Właściwie to w czym?

  -Dobra, ja spadam poszukać Ky. Wy macie do pogadania. I nie, Case, dopóki nie powiedz mu o wiesz czym, nie odzywam się do ciebie. - zagroził jak dziecko w podstawówce i odszedł mamrocząc coś pod nosem. 

     Ani na sekundę nie spuściłem wzroku z dziewczyny. Mój szok zastąpiła ciekawość i trochę mniejszy szok. O czym miała mi powiedzieć?

  -Cześć, Winchester. - powiedziała cicho i podeszła z wahaniem. Na szczęście ja tego wahania nie miałem więc bez zbędnych ceregieli zmniejszyłem odległość między nami i ją przytuliłem. Na początku była zaskoczona ale odwzajemniła uścisk mocniej niż ja. Natychmiastowo poczułem, że wszystko jest na swoim miejscu: ja, ona i tyle. To było moje wszystko. 

  -Cześć, Cassie. - szepnąłem. Byłem nadal od niej wyższy, może o jakieś pół głowy ale zawsze. Nie myślałem o niczym. Wystarczyło mi to, że była przy mnie ta szatynka. Ale niekoniecznie miły był fakt, że byliśmy w szpitalu.

FractiousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz