20.Przeciwbólowe przestały działać!

120 13 4
                                    

  -Jestem z powrotem, Moris! - krzyknął Nate, który wrócił właśnie z domu do szpitala. Gdyby nie moja złamana ręka, chętnie bym mu przywalił. Spędziłem tu całą noc bo chłopaki odstawili mnie tu poprzedniego wieczora. -Jak się ma mój szwagier? 

  -Jaki szwagier? - zmarszczyłem brwi obserwując jak wykłada do małej szafki obok mojej "pryczy" dwie butelki wody plus jeszcze jakieś szpargały. 

  -No ja traktuję Cassie jak siostrę, więc jesteś dla mnie szwagrem. - wzruszył ramionami.

  -Aaa, pamiętam jak mówiłeś, że byś ją zaciągnął przed ołtarz ale jesteście jakąś dalszą rodziną. - przypomniałem sobie co powiedział mi z dawien dawna. 

  -Dokładnie. - usiadł na krześle przy moim łóżku, które nazwałem pryczą -Więc jak się ma mój szwagier Moris? - spytał powoli jakby mówił do przedszkolaka.

  -Zaraz szwagier Moris użyje gipsu i odbije ci jego wzór na twarzy. - powiedziałem zirytowany. 

  -Już, już. Nie gorączkuj się. To jak?

  -Gorąco mi, zimno mi, dziwnie się czuję ale to przez przeciwbólowe, gapiłbym się w sufit gdyby nie ciągłe zamieszanie na korytarzu... Co tam jeszcze? - udałem zastanowienie -A no tak, myślę o tym co wpadł na mnie i przez niego tu leżę! - zawołałem.

  -Spokojnie. - zaśmiał się Nate -Jak przedstawiłeś pierwsze objawy to miałem podejrzenia, że to menopauza ale jednak nie. - wzruszył ramionami -Tak, to przez przeciwbólowe. - stwierdził ostatecznie -A tym "przestępcą" zajmiemy się potem. - uspokoił mnie -Ty, a przeciwbólowe nie powinny uspokajać? Bo jakiś nerwowy jesteś. - zmarszczył brwi. 

  -Czasem się zastanawiam co ty robisz w moim życiu. - przyznałem skopując kołdrę z nóg bo było mi za gorąco. 

  -Urozmaicam ci je, Moris. - wskazał na siebie i wyobrażałem sobie jak mówi w tym momencie "Chwal mnie za to, nędzny pawianie". Po tym jak mnie zwyzywał od wszystkich rodzajów małp zaczynam zauważać, że coraz bardziej do nich nawiązuje. Czyżby właśnie odnalazł słowa opisujące jego naturę? -A naszego Aniołka tu nie było? - spytał poruszając zabawnie brwiami. 

  -Lepiej, żeby jej nie było. Znowu by się darła, że jesteśmy nieodpowiedzialni. - przewróciłem oczami.

  -Właśnie, coś za bardzo rozdrażniony jest nasz Aniołek. - odkąd się dowiedział o Cassie, cały czas nazywa ją Aniołkiem. "Ej, to było moje", pomyślałem smutno. -Czy aby ona nie jest w ciąży? - spojrzał na mnie z podejrzeniem.

  -O nie, nie będziesz miał tak wcześnie chrześniaków.Jeśli w ogóle pozwolimy ci być chrzestnym. - zawołałem unosząc dłonie.

  -Całe szczęście. - westchnął z ulgą -Tylko małych Aniołków pod nogami nam brakuje. - zironizował -Ale czekaj, nasz Aniołek potrafi czytać w myślach. - powiedział wolno -Czyli będzie wiedziała, że tu jesteś. - pokazał na mnie palcem. 

  -Spokojnie, mam sposób. Wystarczy zająć ją muzyką. - wymyśliłem to kiedyś. Wtedy Cassie gotowała i w uszach miała słuchawki. Udało mi się ją przestraszyć. Jeszcze kilka razy tak było, że gdy słuchała muzyki nie spodziewała się przykładowo mnie. Raz nawet była zdezorientowana gdy wyjąłem jej słuchawki z uszu gdy ta pisała coś na laptopie. Zwykle gdy już wchodziłem do pokoju wiedziała, że to ja.

  -Całkiem przydatne. - pokiwał głową -Ej! - zawołał -Właściwie to czemu tu jesteś?! - zapytał. Boże, ale on ma zapłon..Siedzi tu kilka minut, wie, że jestem w tym durnym szpitalu od zeszłego wieczora a nie wie dlaczego tu jestem? I dopiero teraz pyta?!

FractiousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz