7.Jak sądzisz, ile będziemy cię jeszcze kryć?

129 17 2
                                    

     Siedziałem na strasznie niewygodnym krześle i czekałem aż moja siostra wyjdzie z zabiegowego. Okazało się, że miała głęboko rozcięte ramię.

     Pojawienie się Aidana było moim wybawieniem i niezadowoleniem zarazem. John, Mark i Cyrus skupili na nim całą swoją uwagę co dało mnie i Ash szansę na zniknięcie stamtąd. Niestety John chyba ma aż nazbyt podzielną uwagę. Gdy tylko pomogłem się podnieść siostrze, przyparli nas mocno do muru za nami. Ja oberwałem po żebrach ale oddałem Johnowi pięknym za nadobne. Natomiast Ashley niekoniecznie umiała się obronić. A do tego Cyrus miał nad nią niemałą przewagę, mianowicie był od niej wyższy, silniejszy i trenował kilka lat boks, jak nie trenuje go teraz. A z pewnością trenuje. Za to Aidan powalił bez dotknięcia Marka. No tak... anioł. Pewnie podobnie zrobił dawniej z bandą Liama. Przeszedł nad jego nieruchomym ciałem i zajął się Johnem i Cyrusem. W międzyczasie Cy popchnął Ash na ścianę wskutek czego uderzyła ramieniem o palety stojące niedaleko. Wystający gwóźdź przeciął jej rękę ale i tam było to poważne rozcięcie. Aidan kazał naszej dwójce jechać do szpitala a on tam "posprząta". Nie chcę wiedzieć co on rozumie przez "posprzątanie".

     Lekarz wyszedł z zabiegowego i zamknął za sobą drzwi. Wstałem gwałtownie podchodząc do niego.

  -Co z nią? - spytałem ze ściśniętym gardłem. Lekarz, w białym fartuchu, z okulatami na nosie i lewo widocznymi włosami na głowie, zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Fakt, nie wyglądałem jak przykładowy brat w ukurzonych ubraniach i z kilkoma sińcami na ciele. Moja wina, że oboje oberwaliśmy? Sam wolałbym oberwać niż wciągać w to Ash.

  -Kim pan jest dla pacjentki? - spojrzał na znad okularów.

  -Jestem bratem. - powiedziałem niecierpliwie. Lekarz jeszcze chwilę przyglądał mi się uważnie po czym kiwnął na mnie ręką i ruszył korytarzem. Poszedłem za nim. Na końcu korytarza otworzył drzwi i wszedł do jakiegoś pokoju. Wszedłem za nim.

  -Proszę usiąść. - wskazał krzesło naprzeciw biurka. Usiadłem i czekałem na jakiekolwiek wieści o Ash. Źle być nie mogło bo na bank przeżyje. Ale złe wieś i od najgorszych możliwych różnią się kolosalnie. -Jest pan opiekunem? - zapytał odkładając jakieś papiery na biurko.

  -Nie. Ale tu się nią opiekuję. Rodzice mieszkają w innym mieście. - wyjaśniłem szybko bo nawet pulsu nie mogłem uspokoić.

  -Dobrze. - westchnął -Pańska siostra głęboko rozcięła sobie ramię. Zszyliśmy ranę i założyliśmy opatrunek. Zrobiliśmy też postawowe badanie krwi. - zaczął niepewnie -Wykazały obecność narkotyków. Małą ilość ale jednak.

     Jeden wieczór i aż za dużo wrażeń.

     Ash nigdy by nie wzięła narkotyków. Znam ją i może sprawia problemy ale narkotyki? To nawet do niej nie pasuje. Mięśnie zrobiły mi się jak z waty. Wszystkie. Dosłownie. Mimo, że w to nie wierzyłem, przeraziło mnie to.

  -Wie pan może czy sama je wzięła? - zapytał.

  -Nie. Na pewno sama ich nie wzięła. Znam ją.

  -Więc ktoś musiał jej je podać. - stwierdził. Super, że mi to powiedział bo sam bym nanto nie wpadł.

  -Nie podszedł ci lekarz, co? - usłyszałem Aidana w mojej głowie.

  -Nie za bardzo. - wyznałem.

  -Dobra, streszczaj się bo mamy do pogadania. A on chce i tobie zrobić badania na ćpuna.

     Nawet jakby zrobił te badania, nic by na nich nie wyszło. Jestem zupełnie czysty.

  -Czy mogę się z nią zobaczyć?- chyba mamy jakiś syndrom. Co tylko przyjeżdża któreś z nas do szpitala, zawsze jest późno.

FractiousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz