09

1.9K 124 29
                                    

Spodnie czy sukienka, spodnie czy sukienka, spodnie czy sukienka...

Byłoby mi znacznie łatwiej wybrać strój, gdybym wiedziała, dokąd Justin postanowił mnie zabrać. Oczywiście, próbowałam wyciągnąć z niego tę informację niejednokrotnie, ale kończyło się tak, że chłopak uśmiechał się do mnie i zmieniał temat.

Do randki pozostało mi równo dwadzieścia minut, a ja nie mam pojęcia co na siebie włożyć.

W porządku, Rachel, włącz myślenie. Biorąc pod uwagę fakt, że Justin lubi zaskakiwać, spodnie wydają się bezpieczniejszym wyjściem. Tak, to dobry wybór.

Wyjęłam z szafy granatowe jegginsy, jasnoniebieską koszulkę na ramiączkach oraz wełniany czarny kardigan. Spojrzałam przelotnie na termometr, a gdy dostrzegłam, że na zewnątrz utrzymuje się temperatura piętnastu stopni Celsjusza uśmiechnęłam się.

Ubrałam się w ekspresowym tempie, nałożyłam minimalny makijaż, na który składał się tusz do rzęs, krem BB oraz kredka do brwi. Zrezygnowałam z reszty produktów, ponieważ;

a) nie mam już czasu,

b) sądzę, że kolor moich policzków mogę zostawić na głowie blondyna, który ostatnimi czasy nieustannie prawi mi komplementy.

Na sam koniec związałam włosy w koka, do niewielkiej torebki włożyłam komórkę, paczkę chusteczek i portfel, po czym zeszłam po schodach na parter, gdzie wsunęłam na stopy buty w kolorze czarnym. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i otworzyłam drzwi kilka sekund po tym, jak zadzwonił dzwonek.

- Powiesz mi, dokąd jedziemy? - spytałam, gdy wsiedliśmy do samochodu.

- Do Pelahatchie.

- Co tam jest?

- Niespodzianka - uśmiechnął się cwaniacko, a ja się cicho zaśmiałam.

- Nienawidzę Cię.

- Czy gdyby tak było, byłabyś teraz ze mną na randce? - chłopak uniósł prawą brew, zerkając na mnie ukradkiem.

- Kobiety czasem robią głupie rzeczy - z miłości, pomyślałam. Wzruszyłam ramionami, mając nadzieję, że chłopak nie wziął tego na poważnie.

Przez następne dwadzieścia minut praktycznie nie rozmawialiśmy. Justin był skupiony na drodze, a ja obserwowałam widoki za oknem, co jakiś czas nucąc cicho piosenkę, która aktualnie leciała w radiu.

- Nie wierzę, że zabrałeś mnie do wesołego miasteczka - przyznałam, szeroko się uśmiechając.

- Hej, jeśli Ci coś nie pasuje, to zawsze możesz wrócić na piechotę do domu - po odejściu od kasy dał mi bilet i schował portfel do tylnej kieszeni jasnych dżinsów z przecięciami na kolanach. Wyglądał całkiem nieźle.

- Po zastanowieniu jednak wolę spędzić ten czas z Tobą.

Trzymając się za ręce, podeszliśmy do półtora metrowej mapy lunaparku, stojącej nieopodal bramek wejściowych i po przyjrzeniu się dokładnie najbliższym atrakcjom zdecydowaliśmy się na początek na diabelski młyn.

- Pojutrze wracasz do pracy?

W odpowiedzi skinęłam jedynie głową, pokazując blondynowi tym samym, że nie mam ochoty na tę rozmowę. Na szczęście zrozumiał i nie drążył tematu.

Po kilkunastu minutach stania w kolejce wreszcie wsiedliśmy do kabiny.

- Przestań robić mi zdjęcia! - śmiejąc się, zakryłam twarz dłońmi, kiedy zorientowałam się, że chłopak przez cały czas mnie fotografował. - Justin!

stalker ❀ bieber ✔️Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum