04

2.4K 169 5
                                    

Obudziłam się, gdy poczułam, jak ktoś potrząsa moim ramieniem. Jęknęłam niezadowolona i przetarłam oczy, całkowicie zapominając o tuszu, który miałam nałożony na rzęsy i otworzyłam oczy. Minęło parę sekund, zanim moje oczy przyzwyczaiły się do rażącego światła, jednak gdy widziałam już wyraźnie, rozejrzałam się i uśmiechnęłam szeroko, zauważając rozbawionego blondyna naprzeciwko mnie. Wstałam z krzesła i objęłam chłopaka wokół karku, co od razu odwzajemnił.

- Cześć Felix - wymamrotałam, czując, jak chłopak coraz bardziej mnie przygniata. - Okej, już - mruknęłam, udając, że brakuje mi powietrza. Natychmiast rozluźnił uścisk.

- Cześć Rachel - poprawił torbę na ramieniu.

- Długo czekasz? - założyłam sweter, przygotowując się powoli do wyjścia. Pokręcił głową.

- Parę minut, wcześniej wstąpiłem jeszcze po jedzenie - wskazał na dwie kanapki owinięte w papierową torbę z logiem knajpy, w której wcześniej jadłam razem z Justinem.

Sięgnęłam po płaszcz i założyłam go, po czym zarzuciłam na ramię torbę i spojrzałam na naszego kierowcę. Siedział na plastikowym krześle i patrzył na mnie z uśmiechem. Zrobiłam coś głupiego, gdy spałam? Przewróciłam oczami i zaczęłam iść w stronę wyjścia, prowadząc rozmowę z Felixem na każdy możliwy temat. Justin szedł za nami, bawiąc się kluczykami. Gdy opuściliśmy budynek lotniska, zaczęliśmy szukać samochodu, który zaginął pośród morza innych. Po dobrych dziesięciu minutach marznięcia udało nam się do niego dojść i wsiąść.

- Włącz ogrzewanie - poprosiłam, szczękając zębami, siadając na tylnym siedzeniu obok przyjaciela.

- Niestety muszę Cię zmartwić Rachel - spojrzał na mnie w lusterku, zapinając pasy, co sama po chwili uczyniłam. - Zepsuło się.

W odpowiedzi jęknęłam przeciągle zawiedziona i wzięłam koc z przedniego siedzenia, po czym opatuliłam się nim szczelnie i oparłam głowę o ramię blondyna, patrząc, jak pisze wiadomości do znajomych i rodziców, że jest już na miejscu.

Justin włączył radio, w którym akurat zaczęła lecieć piosenka Beyonce 7/11, więc równo z Felixem zaczęliśmy śpiewać, śmiejąc się równocześnie. Nasz kierowca musiał mieć z nas niemały ubaw, gdyż co chwilę myliliśmy słowa bądź mój przyjaciel śpiewał przypadkowe słowa, chcąc mnie zmylić.

- Jesteś okropny! - roześmiałam się, gdy piosenka się skończyła.

Chłopak posłał mi buziaka w powietrzu, nie kryjąc rozbawienia i odpisał na wiadomość. Zerknęłam na wyświetlacz jego komórki i jedyne, co zdążyłam dostrzec, zanim zgasił ekran to imię dziewczyny. Astrid.

- To twoja dziewczyna? - spytałam od razu, podnosząc wzrok na niego.

- Nie, koleżanka. Poznaliśmy się na studiach.

Skinęłam głową. Nie do końca mu wierzyłam, ale postanowiłam nie naciskać. Jeśli będzie chciał, sam mi powie.

- Justin, muszę siku - spojrzałam na niego. Był skupiony na drodze, ale zerknął na mnie przelotnie.

- Parę minut temu minęliśmy stację, musisz wytrzymać, bo następna jest za siedemdziesiąt kilometrów - oznajmił, na co przełknęłam głośno ślinę. Cholera, mój pęcherz tyle nie wytrzyma.

- A nie możesz zawrócić? - spytałam z nadzieją, którą chłopak od razu zgasił. Jak zawsze.

- Nie, jesteśmy na autostradzie Rachel - wzruszył ramionami.

Po przejechaniu dwudziestu kilometrów poczułam, że dłużej nie wytrzymam i kazałam Justinowi się zatrzymać. Upewniając się, że nikt za nami nie jedzie, zjechał na pobocze, a ja załatwiłam swoją potrzebę za krzakiem, wcześniej oddalając się wystarczająco daleko, by mnie nie widzieli. Zapięłam spodnie i już miałam wracać do samochodu, gdy usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi. Moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić, a ja bałam się obejrzeć, jednak zrobiłam to. Nikogo nie zauważyłam, ale po chwili ponownie usłyszałam kroki. Zacisnęłam dłonie w pięści i policzyłam do trzech w myślach, po czym zaczęłam biec do samochodu, jednakże tak szybko, jak wystartowałam, tak szybko upadłam na ziemię. Syknęłam głośno z bólu i spojrzałam na swoje nogi. Prawa stopa była w nienaturalny sposób wykręcona, a obok niej wystawał gruby korzeń drzewa, wysoki, na co najmniej dziesięć centymetrów. Niech żyje zgrabność. Uderzyłam sfrustrowana pięścią o ziemię, gdy zdałam sobie sprawę, że nie zabrałam telefonu. Rozmyślałam chwilę nad sposobem dostania się z powrotem do samochodu, rozglądając się i po kilkunastu sekundach dostrzegłam nieopodal mnie długi kij, więc przeciągnęłam się po brudnej ziemi i chwyciłam go. Bolało jak cholera. Ponownie policzyłam do trzech i podniosłam się, opierając się na kiju. Postawiłam obolałą stopę na ziemi i jęknęłam z bólu, gdy przeniosłam ciężar ciała na prawą nogę. Mój oddech był przyspieszony, po policzkach spływały mi pojedyncze łzy, a spodnie i płaszcz były ubrudzone mokrą ziemią, a w niektórych miejscach przykleiły się liście.

stalker ❀ bieber ✔️Where stories live. Discover now