06

2K 129 10
                                    

Przez kilka następnych dni zastanawiałam się nad rozwiązaniem szyfru zapisanego pochyłym pismem na zgniecionej karteczce, którą Felix znalazł zaplątaną w moje włosy w niedzielę. Nie dawało mi to spokoju, byłam na tyle zdeterminowana, żeby dowiedzieć się, co oznacza ciąg cyfr, że kładłam się spać grubo po trzeciej w nocy, przeszukując wszelkie możliwe strony internetowe.

W końcu postanowiłam odpuścić. Najwyraźniej ktoś chciał sobie ze mnie zażartować.
Podniosłam się z łóżka i po spojrzeniu na zegar ściany, który wskazywał równo godzinę dziesiątą pięćdziesiąt trzy i zabraniu brązowego wełnianego swetra, czarnych getrów i czystej bielizny z szafy ruszyłam do łazienki.

Rozebrałam się z piżamy, wrzuciłam ją do kosza z brudnymi rzeczami i wykonałam poranną toaletę. Po kilkunastu minutach związałam wilgotne włosy w luźnego warkocza i wrzuciłam do pralki kilkanaście ciuchów. Ustawiłam odpowiedni program, nasypałam proszek i nacisnęłam guzik rozpoczynający pranie.

Dziś jest piątek, czyli dzień, w którym wraca Justin.
Muszę przyznać, że trochę stresuję się spotkaniem z nim po naszej ostatniej rozmowie telefonicznej. Nie do końca rozumiem dlaczego, ale od wczorajszego wieczora mój żołądek się nieprzyjemnie ściska na myśl o chłopaku.

- Hej Rachel, możemy porozmawiać? - spytał Felix, odkładając laptopa, którego trzymał na kolanach na stolik.

Usiadłam obok niego i skinęłam głową.

- Jasne, mów, o co chodzi.

- Spotkałem się ostatnio kilka razy z Maxem, Chadem i Tristanem, pamiętasz? - ponownie skinęłam głową na znak, że pamiętam i może mówić dalej. - Chcielibyśmy się wybrać do Georgii na zwiedzanie, trochę odpoczynku i zahaczylibyśmy o koncert Axwella - położył dłoń na swoim kolanie, co robił zawsze, gdy się denerwował.

Zaśmiałam się cicho.

- Felix czy Ty pytasz mnie o zgodę? - uniosłam brew, na co chłopak lekko się uśmiechnął. - Jedź sobie, nie przeszkadza mi to - wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę kuchni.

Byłam w trakcie przygotowywania dla siebie obiadu, gdyż Felix pojechał na imprezę, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Odstawiłam miskę z sałatką i powoli idąc do drzwi, tym razem już bez pomocy kuli, poprawiłam sweter, który z tylu się podwinął. Odetchnęłam cicho i otworzyłam drzwi, a gdy zobaczyłam osobę stojącą za nimi, od razu szeroko się uśmiechnęłam.

- Cześć Rachel.

- Myślałam, że się Ciebie nie doczekam - pocałowałam Justina w policzek i mocno go przytuliłam, co od razu odwzajemnił, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.

- Mam nadzieję, że zrobiłaś już obiad, bo umieram z głodu - przyznał, odsuwając się ode mnie, na co zaśmiałam się cicho, wpuszczając go do środka.

Zamknęłam za nim drzwi i zdjęłam z jego głowy mokrą czapkę z daszkiem, gdy pochylił się, by rozwiązać sznurówki.

- Jak było w Denver? - zagaiłam, nakładając jedzenie na talerze.

- Nie miałem czasu, żeby wyjść, chociażby po kawę - odparł, otwierając butelkę wina, którą znalazł w barku i rozlał je do kieliszków. - Przez cały czas byliśmy w drodze. Oprócz jednej nocy.
- Znaleźliście, chociaż to, czego szukaliście?

- W pewnym sensie. Dostaliśmy nowe zlecenie, ponieważ tamtego nie możemy jak na razie kontynuować, gość wyleciał do Norwegii - skończył, stawiając kieliszek wypełniony czerwoną cieczą przy moim talerzu.

stalker ❀ bieber ✔️Where stories live. Discover now