Walę Tynki- You're Date

Start from the beginning
                                    

-N-nico...

-Tak mam na imię- uśmiechnął się.

To był rzadki widok. I niezwykle wartościowy.

-Ja... No, nie spodziewałam się ciebie...

-Powiedzmy, że przegrany zakład.

-A-aha- powiedziałam zawiedziona.

Nico uśmiechnął się lekko, jakby wiedział coś, czego nie wiem ja.

-Głodna?

-Trochę... Gdzie idziemy?- znów ten uśmiech. Agh, jak ja mam ochotę go... przytulić..?

-Trzymaj się- znów to dziwne uczucie. Podróż cieniem.

Dla mnie bomba!

-Gdzie...

-Na szczycie fontanny.

Faktycznie, byliśmy po drugiej stronie tych rzeźb. Widzieliśmy wszystko, ale nikt nie widział nas... Niezwykłe.

Gdy się odwróciłam, na ziemi już leżał koc i jedzenie.

Uśmiechnęłam się na widok niezapalonych świeczek.

-N-niezbyt lubimy się z Hefajstosem...- powiedział nerwowo.

Wyjęłam zapałki, które zawsze noszę w kieszeni [od aut. PIROMANI DO BOJU!] i zapaliłam świeczki.

Bez zbędnych słów usiadłam na przeciwko niego.

Byłam rozbawiona. Moja pewność siebie wzrastała, a jego wręcz przeciwnie.

-Eee...

-Opowiedz mi coś o sobie- poprosiłam.

Był zdziwiony.

-O sobie..? Nic ciekawego...

-Uważam, że wręcz przeciwnie.

-Egh... No więc...

~*~

Po niecałej godzinie wszystko wyło zjedzone, a my leżeliśmy z kubkami gorącej czekolady i śmieliśmy się ze wszystkiego.

-Dostałeś dzisiaj jakieś walentynki?

-Chyba wolę tego nie wspominać- zakrył dłonią twarz z zażenowania.

-Hahah... Mów!

-Dostałem... Cały plakat obklejony moimi zdjęciami- płakałam ze śmiechu.

-Nie wierzę... R.I.P. wiara w ludzkość... [od. Aut. Sonia, pamiętasz ? :')]

-Dokładnie... Leżał pod moimi drzwiami... Mało zawału nie dostałem!

Teraz oboje tarzaliśmy się po kocu.

-Ja nie dostałam żadnej- powiedziałam z udawanym smutkiem. Choć... Na prawdę było mi trochę przykro.

-Proszę- wyczarował z powietrza ślicznego, czarnego, pluszowego misia.

-Jak ty to...

-Ma się swoje sposoby- zabawnie poruszył brwiami.

-Chyba musimy się już zbierać...- spojrzałam na wskazówki pokazujące godzinę 00:00.

-Tak.

Złożyliśmy wszystko i nie minęła chwila, a znów byliśmy w obozie.

-Nico?- zapytałam, gdy dochodziliśmy pod mój domek- Jaki zakład konkretnie przegrałeś?

-Zakład z przeznaczeniem- mrugnął do mnie, pocałował mnie w policzek i zniknął.

Stałam w miejscu oniemiała.

-Idiota- mruknęłam z uśmiechem, wpatrując się w miejsce w którym przed chwilą stał mój Romeo rodem z horrorów.

~*~

c: Jak wam się podoba? Zresztą... Egh. Nie miałam pomysłu.

A teraz pewnie jesteście ciekawi wyników i przede wszystkim kto był kim.

Pan nr. 1- Nico [wiadomo]- 6 głosów

Pan nr. 2- Leo- 4 głosy

Pan nr. 3- Percy- 4 głosy

I KTO ZAWSZE WYGRYWA? C:


Papap. Ale wiecie. Ja wrócę (kiedyś), więc nie zostawiajcie mnie c; A na dole zdjęcie fontanny dla ciekawych:

 Ja wrócę (kiedyś), więc nie zostawiajcie mnie c; A na dole zdjęcie fontanny dla ciekawych:

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
...Dlaczego?Where stories live. Discover now