Wychodzę, cicho zamykam drzwi, zbiegam po schodach i staję na środku ulicy. Kucam.
Myślę o tym co się stało. No, z pomocą ojca do Californi raczej nie pojadę. A sama, czemu nie? Wakacje zaczynają się za półtorej miesiąca, w zasadzie to już połowy lekcji nie mamy, więc mogłabym uciec... Nie wiem, porozmawiam z Al'em i Monicą.
Wstaję z wciąż pustej ulicy i ruszam w stronę naszej ulubionej kawiarni. Bo ja wiem, czy ona jest nasza ulubiona? Jest najbliżej, a to tam właśnie pracuje Jacob, chłopak Monici i mój niezły kumpel. Genialnie się z nim gada, ciągle strzela fajnymi pomysłami. To taki 'dorosły inaczej'
Na miejscu siadam przy stoliku na samym środku - tam gdzie zawsze. Po minucie jest przy mnie Jacy, cały w skowronkach. W końcu nie codziennie się widzi Angelice, co nie?
- Hey Jelly, co u ciebie?
Tak. Postanowił zostawić jedynie centralną część mojego imienia, czyli 'geli' co znowu brzmi jak galaretka. Od tygodnia oficjalnie jestem galaretką. No cóż, lepsze to, niż stanik, jak nazywano Monicę w drugiej klasie.
- Nie powiem, wyjątkowo źle.
- Czyli Latte? - zapytał, dumnym tonem. Przy każdej okazji piję inną kawę i chyba pierwszy raz wiedział na co miałabym ochotę.
- Nie, dzisiaj bez kawy. Przyszłam głównie pogadać, zaraz jeszcze po Monicę zadzwonię, ale na mus malinowy się skuszę.
- Zanotować: 'Wyjątkowy stan depresyjny = mus truskawkowy'. Cóż się stało?
- Firma ojca klepie biedę, mówiąc krótko - uśmiechnęłam się krzywo. - Dzieje się tak średnio raz na trzy miesiące i jest to normalne, ale tato tego nie ogarnia. Plus, jadę do Californi w wakacje, a jemu się to niezbyt podoba, łagodnie rzecz biorąc.
- Ciężkie czasy widzę macie. Zaraz wracam, Jelly.
Wypuściłam ciężko powietrze i wyciągnęłam komórkę. Wybrałam numer do Monici, szybko powiedziałam gdzie jestem, natychmiastowo rozłączając się. Po kilku minutach przyszedł Jacy z deserem, a chwilę po nim Monica z kilkoma torbami na zakupy. Rozebrawszy się, usiadła naprzecieko mnie, kradnąc trochę musu z moich ulubionych owoców.
- Więc w czym problem?
- Ojciec się wkurwił, bo w wakacje chcę jechać do Los Angeles - na moją twarz zawitał grymas dziecka z ukradzionym lizakiem.
- Do Alexandra, jak mniemam?
Czyli tylko ja o niczym nie wiem? To zaczyna być coraz bardziej podejrzane, ale chyba lepiej, jeśli zachowam swój stoicki spokój.
- Oczywiście!
- No to świetnie, ale o co chodzi?
- No sama raczej tam nie pojadę - przewróciłam oczami.
- Może Jacy cię odwiezie? - Moni zamyśliła się, a ja zrobiłam błagającą minę. - Pochodzi z Californi, bodajże z San Diego. To nie tak daleko, przy okazji odwiedzi rodzinę.
- Monica, to, po drugiej stronie stanów. Nie będę go prosić o coś takiego.
- Ale ja będę - uśmiechnęła się głupkowato. - Daj spokój, to tylko czterdzieści godzin autem...
- Czterdzieści dwie, będąc szczegółowym - wtrąciłam.
- Ale i tak pewnie polecicie samolotem, więc w zasadzie byłby tylko towarzyszem, a w tej roli spełnia się świetnie!
- Tak, tak.
Zaśmiałyśmy się wspólnie, gdy zadzwonił mój telefon. Odebrałam bez spoglądania i od razu usłyszałam zatroskany głos cioci.
- Angel, nic ci nie jest? Gdzie jesteś?
- Spokojnie Jane, w kawiarni z Moną.
Przyjaciółka zgromiła mnie wzrokiem za skrót, który swoją drogą został wymyślony przez ciotkę.
- Przyjedziesz? Stało się coś strasznego.
- Możesz powiedzieć o co chodzi?
- Nie wypada przez telefon... Mój brat nie żyje.
Gdy po chwili pozbierałam myśli, zrozumiałam wszystko. Jej brat. Mimo, że w środku cała się gotuję, moja twarz pozostaje bez zmian.
- Co się stało?
- Wypadek samochodowy. W zasadzie to mało co wiadomo o tym.
Jane pożegnała się i rozłączyła. Spojrzałam na Monicę.
- Mój... ojciec nie żyje. - powiedziałam jak najzwyklejsze zdanie.
- Nie, nie, nie. Ty sobie ze mnie żartujesz.
- Nie tym, razem, stara. Nie tym razem.
Tylko dlaczego wcześniej nie zauważałam, jak wiele dla mnie znaczył?
YOU ARE READING
Unknowed Number
Teen FictionNie wiem! Naprawdę nie wiem, jak mogłam zgubić telefon! Miałam tam wszystko! Znalazłam mój telefon! Ale teraz ktoś próbuje ze mną pisać sms-y. Ktoś, kto zapisał się w kontaktach jako: "Mój numer <3" Teraz nie mogę bez tych sms-ów normalnie funkcjono...