12.

34 3 0
                                    

Dzisiaj są urodziny mojego taty, więc postanowiłam zrobić mu małą niespodziankę. Może będzie bardziej przyjaźnie nastawiony wobec mojego wyjazdu?

W sobotę o szóstej rano wychodzę z domu, co jest sporym sukcesem, zwłaszcza, że obudzić się miałam dopiero o dziesiątej. Idę piaszczystą drogą w stronę najbliższego sklepu. Na miejscu zastanawiam się, co kupić ojcu. Dobrym pomysłem byłaby chyba czekolada. Wybieram jedną z droższych i przechodzę na inne działy. Wybieram składniki naleśników wytrawnych i kieruję się w stronę kasy. Wykładam produkty na ladę i czekam, aż właścicielka sklepu zwróci na mnie uwagę. Po pewnym czasie opuszczam sklep i wracam do domu.

O ósmej moje naleśniki są gotowe i czekają na jubilata. Siedzę nad nimi opierając głowę na otwartej dłoni. Wzrok mam wbity w ścianę przede mną. Całą sobą staram się nie zasnąć. Akurat gdy z mojej buzi wydaję cichy ziew, wchodzi mój tato. Zamykam usta, by po chwili je znów otworzyć i krzyknąć:

- Szczęśliwego nowego roku! Czekaj... co?

Tato zaniósł się śmiechem, a ja znalazłam swój błąd i po chwili go poprawiłam na urodziny. Przysunęłam do niego talerz z naleśnikami i wręczyłam czekoladę.

Żartujemy chwilę po czym postanawiam zapytać go o tę jakże ważną rzecz - Al'a.

- Mogłabym pojechać do kolegi? Oczywiście jak zaczną się wakacje, mieszka w innym stanie.

- Czy ty zwariowałaś?! - wstaję zdziwiona.

- Nie? Po prostu chciałam się spotkać z kolegą.

- A co, Bryan ci nie starcza? - ojciec zaczyna machać sztućcami.

- Brad nie żyje - mówię przeciągając sylaby.

- No świetnie! Nie dość, że z tym Bryan'em się szlajałaś, to teraz z nowu ci coś opierdala?

Postanawiam zwyczajnie opuścić dom. Zawsze tak robię. Niektórzy by to nazwali ucieczką i tchórzostwem, ale ja po prostu chronię siebie. Później razem z ciotką mnie szukają i ostatecznie dostaję szlaban, którego i tak nie przestrzegam.

Nie wiedziałam, że może to być jedna z ostatnich kłótni w moim życiu.

Unknowed NumberWhere stories live. Discover now