7.

77 7 10
                                    

- Tato!!! - krzyczę przeciągle. - Wychodzę.

- Idziesz do Brad'a? - zatrzymałam się trzymając klamkę.

- A to nie twoja sprawa...

Szybko wychodzę za drzwi i zbiegam po schodach. Wybiegam na parking. Od razu zauważam Monicę, palącą papierosa przy jednym ze śmietników. Witam się z przyjaciółką, która ciągnie mnie za rękaw bluzy.

- Hey! Gdzie mnie ciągasz? - wybucham śmiechem i podążam za nią.

- Do kawiarni.

- No to nie musisz mi bluzy rozciągać! Chyba pójdę sama, co?

Dziewczyna mnie puszcza i idziemy dalej. Zakradam się do niej, przez co robi zdziwioną minę, po czym wyciągam jej papierosa z ręki. Zaciągam się nim szybko, zanim brunetka zdąrzy mi go zabrać. Zamykam oczy, rozkoszując się dymem wypełniającym moje płuca.

- Kiedy ostatnio paliłaś? - Monte zabiera swoją własność z moich rąk. - Bo wyglądasz, jakbyś nie miała papierosa w rękach od dwóch tygodni.

- Jakieś pięć miesięcy - wzruszam ramionami.

- Wow. Jak ty to robisz? - wzdycha dziewczyna i wchodzi do jednej z kawiarni. - To tu.

Siadamy przy dwuosobowym stoliku, a kelner prawie od razu staje przy nas.

- Czego panie sobie życzą?

- Ty pierwsza - mówię błyskawicznie. Monte rozkłada menu, a ja przyglądam się kelnerowi. Chłopak około dwudziestu trzech lat, bardzo ciemny brunet, zimne, niebieskie oczy. Przystojny.

Nie zwracam uwagi na zamówienie przyjaciółki, tylko czekam ze wzrokirm utkwionym w chłopaku.

- A co dla pani? - pyta uprzejmie.

- Pana ulubiona kawa - uśmiecham się radośnie. Pewnie zaraz się spyta o co chodzi, i jeszcze bardziej się zdziwi na potwierdzenie moich słów.

- Słucham? - jego oczy w które wciąż jestem wpatrzona rozbłyskają ze zdziwieniem.

- Chciałabym, aby pan wybrał dla mnie jakąś kawę, którą pan lubi.

- Ona tak zawsze, to normalne - Monica zapewnia kelnera, który kłania nam się i odchodzi za ladę. - Co z tobą z nowu nie tak?

- Nic.

- Aha, okay. Trzeba pogadać. - dziewczyna zrobiła poważną minę, ma co się zaśmiałam. Nie umiem być poważna. - Tak na serio.

- Dobra - zanoszę się śmiechem, na co dziewczyna patrzy na mnie zabójczym wzrokiem. - Mów.

- Mam chłopaka...

- Ja też - przerywam jej rozbawionym głosem.

- Ou. To dlatego się tak dziwnie zachowujesz.

- Ja? To maszyna do pisania odpisuje w ciągu dwóch dni.

- Wasze zamówienie - wtrąca się kelner i rozstawia nasze kawy oraz ciasto Monte, a ja dziękuję mu spojrzeniem prosto w błękitne tęczówki.

- Dziękujemy - odpowiada moja przyjaciółka, a ja upijam łyk kawy. - To mój chłopak.

Dopowiada, gdy kelner odchodzi. Odkładam kawę, aby nie zmarnować cennej wiedzy o tym człowieku.

- Kto?

- Kelner. - zamyślam się. Spoko, tylko trochę stary.

- No to super. A ty mojego znasz!

- Kto? - odpowiada identycznie jak ja chwilę temu.

- Brad - wybucham śmiechem.

- Co?! Jak to... No jak?

- Normalnie - wzruszam ramionami i znowu zanoszę się śmiechem, oglądając jej zdziwioną minę.

- Ale byliście przyjaciółmi! - krzyknęła, a ja znowu się zaśmiałam.

- No i co z tego? - spojrzałam na naszego kelnera podchodzącego do innego stolika. - Już nie jesteśmy.

Tylko co z tego, jeśli strata wciąż boleć będzie tak samo?

Unknowed NumberWhere stories live. Discover now