6.

87 10 1
                                    

Nie ma mnie w szkole od tygodnia, bo... Po kolei!

W poniedziałek udawałam, że boli mnie głowa.

We wtorek byłam w Central Parku z Alexandrem. Nie żałuję.

W środę byłam w moim lesie. No co tu dużo mówić, zasnęłam i obudziłam się dwadzieścia minut przed pociągiem powrotnym. Czasem trzeba odpocząć od szkoły, co nie?

W czwartek byłam na imprezie u Amy. W sumie, to wolałabym już iść na lekcje. Jezu, co ja gadam?

No, a w piątek postanowiłyśmy z dziewczynami pójść na zakupy, więc standardowo szkoła odpada.

No i tak doszliśmy do soboty, w której nie chcę robić po prostu nic, ale ktoś usiłuje zabrać mnie do kina.

- Nie, nie chcę iść do kina. - mówię do słuchawki.

- Mam po ciebie pójść?

- Spadaj! - krzyczę i się rozłączam.

I tak przyjdzie. Niestety. Wstaję powoli z łóżka i podchodzę do mojej szafy. I w co tu się ubrać?

W końcu wybieram czarne rurki i biały top. Czekam na tego palanta, bo jak powiedział, że przyjdzie, to powinien się chociaż nie spóźnić. Stoję pod drzwiami bezczynnie. Stoję. Bez sensu. Postanawiam wrócić do mojego ukochanego łóżka, gdy dzwonek do drzwi zaczyna dzwonić. Jak zwykle - gdy człowiek wpada na genialny pomysł, coś musi pokrzyżować jego plany. Otwieram drzwi. Zza nich uśmiechnął się do mnie brunet nieco starszy ide mnie, z ciemnymi oczami. Uwielbam w nie patrzeć, są takie duże, czarne i bez końca. Brad już chce mnie przytulić, gdy ja przechodzę obok niego.

- Ciebie też miło widzieć... - chłopak żartuje i idzie za mną. Idziemy kilka pięter w dół w milczeniu.

- A drzwi kto zamknie? - zatrzymuję się i czekam na jego reakcję. - Bo chyba nie ja?

- A właśnie, że ty! - Brad mnie podnosi, przerzuca sobie przez ramię i biegnie po schodach. Śmieję się i krzyczę, aby mnie odstawił. Zeszliśmy kilka pięter w dół, więc moja podróż na jego rękach trochę jeszcze potrwa. Chłopak wchodzi do mieszkania, a ja łapię za klamkę. Mój ojciec akurat podszedł do drzwi. Przypadek? - Dzień dobry panu. Angelica jest dzisiaj wyjątkowo rozleniwiona, więc muszę jej pomóc w zamknięciu drzwi. Do widzenia!

Ciemnooki szarpnął mną nagle do tyłu zamykając drzwi. Pisknęłam.

- Boisz się?

- Nie! - uderzyłam go pięściami w plecy. - A teraz mnie puść!

- Mam cię puścić?

Brad poluźnia nieco uścisk, przez co zsuwam się odrobinę.

- Nie! - skulam się i ściskam go, aby nie spaść. - Postaw mnie na ziemi!!!

Chłopak zsuwa mnie powoli po swoich ramionach. Staję wtulona w niego i spoglądam do góry, gdyż brunet jest ode mnie nieco wyższy. Patrzę w jego oczy. Jak zawsze są bez końca i bez początku, głębokie i wpatrzone we mnie. W pewnym momencie Brad rusza delikatnie głową, ale wraca do poprzedniej pozycji. Nadal patrzę w jego oczy, gdy składa na moich ustach delikatny pocałunek. Po chwili zamyślenia oddaję go, przy czym oczy bruneta rozjaśniają się. Odsuwa się ode mnie gdy słyszymy skrzypienie drzwi.

- Kto tu hałasuje na klatce schodowej?! - z prawej strony otwierają się drzwi i wychodzi przez nie starsza kobieta, a na moje policzki wstępują rumieńce. - O, Angelica! Zapomniałam ci zapłacić za pomoc, a kto to?

- Jestem Brad - chłopak uśmiechnął się i pomachał ręką, a ja uderzyłam go ponownie w plecy.

- I co się głupio szczerzysz? No naprawdę nie mogłaś sobie znaleźć nikogo lepszego. - kobieta powiedziała ironicznie i pomachała chłopakowi udając jego wcześniejszą pozycję. - Do zobaczenia Bard.

Zamyka za sobą drzwi, a ja wybucham śmiechem. Impulsywnie zaplatam ręce za karkiem Brad'a, który korzysta z okazji i znów mnie podnosi. Tym razem leżę w jego ramionach i nadal go obejmuję za szyją. Zchodzimy na dół.

- To co, kino?

- Kino. - chłopak odpowiada i wsadza mnie na tylne siedzenie swojego samochodu. Jedziemy w stronę Nowego Jorku. - Lekka jesteś.

Nie wiedziałam, jak wiele to zmieni w moim życiu.

Unknowed NumberWhere stories live. Discover now