Siedzę na jednej z ławek w Central Parku, w Nowym Jorku. Na kolanach trzymam dołującą, szara kartkę z moim imieniem i emotikonką całusa. Nowy Jork to marzenie wielu nastolatek. A ja? Chyba nie czuję się tu najlepiej...
Otwieram notes na losowej stronie i czytam. Polecenie w zeszycie każe mi opisać mojego boga i co się według mnie dzieje z człowiekiem po śmierci. Wyjmuję długopis z plecaka, ściągam zatyczkę i zaczynam pisać:
'Według mnie, bóg nie istnieje. Nie ma nikogo. Nikt nami nie steruje, nikt nie zna naszych myśli. Nikt nie widzi naszymi oczami i nie słyszy naszymi uszami. Nie ma nikogo. Tak samo po śmierci - Nie ma nic. Jest Ziemia i ludzie żyjący na niej, ale ty po śmierci już ich nie postrzegasz. Nie widzisz, nie słyszysz, nie czujesz, nie myślisz - Nie ma cię. Nie nudzisz się, nie kochasz, nie jesteś w pustym pokoju. Po prostu wszystko się kończy.'
Zauważam cień na notesie. Podnoszę wzrok na bruneta pochylającego się nade mną. Patrzę długo i wnikliwie w jego oczy, jednocześnie badając wzrokiem jego twarz. Jest przystojny. Nie mój ideał, ale nie jedna by się o takiego biła.
- Dlaczego tak myślisz? - mówi powoli, wskazując na mój zeszyt.
- Czy ja wiem? Po prostu tak mi się wydaje. Bo to by było przecież bez sensu, gdyby cały czas ktoś nas obserwował, niby kochał i jednocześnie był obojętny na nasze prośby i modlitwy.
Zapada cisza, która jak zawsze mi nie przeszkadza. Nie wiem, czemu w każdej książce, gdy dziewczyna gada z chłopakiem w końcu nastaje "niezręczna cisza", której nigdy nie doświadczyłam.
- Alexander, a ty co o tym myślisz? - zaczynam.
- Skąd znasz moje imię?
- A niby dlaczego siedzę tu z szarą kartką ze swoim imieniem?
- No w sumie... Nie myślę o tym. Każą mi się modlić, to się modlę, ale nie wierzę, że to coś daje.
- Okay. Co robimy? - pytam, a w tym momencie chłopak siada po mojej lewej stronie, na ławce.
- Nic - mówi cicho.
Otwieram szeroko oczy. Wow, jakaś nowość. Odkładam notes i zsuwam się nieco z ławki, aby było mi wygodniej i krzyżuję nogi w kostkach. Spoglądam w oczy chłopaka, który mi się przypatruje. Też siedzi nieco krzywo, opierając prawą kostkę na lewym kolanie i prawy łokieć na oparciu ławki. Jest lekko opalony, ma jasne, niebieskie oczy i lekko się uśmiecha. No i oczywiście dużo wyższy ode mnie. Zresztą, prawie każdy jest ode mnie wyższy. Przez długi czas patrzymy sobie w oczy. W końcu ja je zamykam i wracam do poprzedniej pozycji głowy.
- Mi to pasuje - mówię i siedzę dalej z zamkniętymi oczami, krzyżując ręce.
- No nie mów, że będziesz spała!
- Jak już nie jestem w szkole, to chociaż chcę jakoś dobrze wykorzystać ten czas. - wzruszam ramionami.
- A umiesz spać i rozmawiać jednocześnie? - pyta ze śmiechem.
- Ja nie śpię! - mówię oburzonym głosem.
- No to co robisz?
- Odpoczywam gałki oczne! - Alexander wybucha śmiechem. - No co? Już nawet nie spać nie można?
- Nie nie można!
- A to niby czemu?
- Bo ja nie pozwalam! - oboje robimy minę obrażonych dzieciaków, po czym zaczynamy prawdziwie płakać ze śmiechu. Popycham go lekko tak, że teraz siedzi do mnie tyłem i opieram swoje plecy o jego. Wyciągam nogi wzdłuż ławki. - Co u ciebie?
- Pytasz, jakbyśmy znali się od ponad dziesięciu lat, i od ponad pięciu nie widzieli. - mówię śmiejąc się. - Jakoś tam żyję.
- Jakoś?
- Jakoś tak.
- Okay. - słyszę jego kończącą ten pseudo-dialog odpowiedź i wyjmuję telefon. Włączam aparat i ustawiam obiektyw na nas.
- Zrób to co ja - mówię.
- Że zdjęcie?
- Nie, żeby na moim zdjęciu było widać mnie, twoje plecy i ciebie w ekranie twojego iphone'a.
- Skąd wiesz, że mam iphone'a?! - odpowiada zdziwiony.
- Jestem szpiegiem. - żartuję. - Po prostu wysyłasz mi iphone'owe emotki. - szepczę.
- No ładnie...
Robię zdjęcie i wysyłam na Twittera. Alexander bierze moje włosy i zaczyna pleść warkocza.
- Zostaw moje włosy, idioto! - przeczesuję lekko jego włosy palcami lewej ręki.
- Jaka agresja! - mówi ze sztucznym oburzeniem. - Mieszkasz tu?
- Nie obchodzi cię to!
- Ale chodzisz tu do szkoły?
- To też!
- Co się stało?
Jęczę przeciągle wyrażając niezrozumienie.
- O co się modliłaś?
- Oh. Moja mama zmarła na raka. - mówię bez emocji.
- Przepraszam. - mówi cicho.
- Nie szkodzi. - szepczę do niego.
Zepsułeś Alexander, wszystko zepsułeś...
Wtedy nie miałam pojęcia, że naprawi, ani że zepsuje jeszcze więcej...
YOU ARE READING
Unknowed Number
Teen FictionNie wiem! Naprawdę nie wiem, jak mogłam zgubić telefon! Miałam tam wszystko! Znalazłam mój telefon! Ale teraz ktoś próbuje ze mną pisać sms-y. Ktoś, kto zapisał się w kontaktach jako: "Mój numer <3" Teraz nie mogę bez tych sms-ów normalnie funkcjono...