Rozdział 1~ Stare przyzwyczajenia~

1.9K 155 28
                                    


- Jak myślisz nasz Dystrykt będzie zły jeśli zabiję Cię w pierwszej minucie? - odezwał się jak zwykle sarkastycznie Damon.

Katherine nie miała teraz nastroju by się z nim droczyć, chciała wyspać się, żeby dobrze wypaść na paradzie trybutów.

- Skarbie, wiem że byś za mną tęsknił. - powiedziała zalotnie, choć wiedziała, że chłopak wbiłby jej kołek w serce, gdyby tylko miał okazję.

Trybuci z innych Dystryktów byli gotowi oddać za siebie życie, nie oni. On jej nienawidził za to, że lata temu bawiła się jego uczuciami a potem pozwoliła mu myśleć, że nie żyje. Ona była obojętna wobec niego, zawsze kochała tylko jego brata.

Katerina podeszła do swojego łóżka i położyła się wygodnie, prawda była taka, że się bała. Miała na nazwisko Petrova, była silna, samowystarczalna i niezniszczalna, tak przynajmniej jej wmawiano, jednak dziewczyna czuła, że lata uciekania przed Klausem nie przygotowały ją na to co nadejdzie za kilka dni.

- Zawiążemy jakiś sojusz? - starała się panować nad swoim głosem, nie chciała by on wyczuł jej strach.

Damon obrócił się w jej stronę, nie mogła odczytać emocji z jego twarzy, był jak zamknięta książka.

- Katherine, nie ma nas, jest tylko ty i ja. Ja zawiąże sojusz, ale nie kiwnę palcem gdy będą wbijali ci kołek w serce. - jego ton był zimny i oschły. Jednak chłopak nie wiedział, że to ona jest silniejsza. - dobranoc Katerino.

Mężczyzna zamknął oczy i pogrążył się w śnie, dziewczyna odczekała trzydzieści minut i wyszła z pomieszczenia. Jest zdana tylko na siebie, jeśli on nie chce pomóc jej zawiązać sojuszu zrobi to sama. Będzie udawała najbardziej lojalną i godną zaufania osobę, nie wyda się to jaka na prawdę jest. Kath doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest prawdopodobnie najbardziej podłą osobą na tych Igrzyskach, ale nie przeszkadzało jej to, wręcz cieszyła się z tego powodu. Założyła cienki satynowy szlafrok i wyszła z apartamentu. Starała się nie hałasować, nie chciała przyciągać zbędnych osób. Laleczki Kapitolu krążyły między apartamentami, dziewczyna nienawidziła ich za to, że mają tak idealne życie. Nie musieli wiecznie martwić się o to czy zostaną wylosowani na trybutów, nie musieli przeżywać tego co rok od pierwszych Igrzysk. Może i urodziła się pół tysiaca lat temu, ale wampirem została zanim skończyła dziewiętnaście lat a, więc musiała co chwile przeżywać ten koszmar. Nie miała rodziny, w tym momencie się z tego cieszyła. Żyła tylko dla siebie, nikt nie będzie za nią tęsknił gdy odejdzie. Miała przewagę, ponieważ nie czuła tej presji. Gdy wyszła zza zakrętu natrafiła na parę zawodowców. Karierowiczka odruchowo starała się ją obezwładnić, Katerina od razu wyczuła, że nie jest człowiekiem, na szczęście ona też nim nie była. Złapała ją za kark i cisnęła nią o ścianę. Poczuła głuchy łoskot, w tym samym momencie ktoś rzucił się jej na plecy i powalił na ziemie. Zaczęli się szarpać, raz była na górze, chwile później chłopak przyciskał ją do ziemii i odcinał dopływ tlenu.

- Wyglądasz jak strzyga. - wyszeptała dziewczyna spod ściany.

Kath spojrzała na nią na wariatkę, nie miała pojęcia dlaczego ją zaatakowali i kto to jest strzyga. Walki między trybutami były zabronione aż do wejścia na arenę.

Chłopak zamiast poluzować uścisk jeszcze mocniej go zacisnął, Katherine nie miała szans. Nagle ktoś ściągnął wielkiego osiłka z niej. Spodziewała się kolejnej laleczki Kapitolu, jednak widok ją zaskoczył. Bardzo przystojny blondyn o masie mięśniowej co najmniej połowę większej od jej przeciwnika stał przed nią z sarkastycznym uśmiechem. Szepnął coś do mężczyzny obok, ten natychmiast poszedł do dziewczyny, która nazwała ją strzygą.

- Poniosło ich, wyglądasz jak strzyga, sama rozumiesz. - nonszalancja w jego głosie była wyraźnie odczuwalna. - Jestem Jace Herondale, Nocny Łowca.

***

- Magnus nie przeżyjemy tego, bardzo cię kocham ale...- głos Aleca się załamywał, był bliski łez. - Jonathan jest moim parabatai, zawsze wybiorę jego.

Wysoki Czatownik Brooklynu spodziewał się tej rozmowy, żył na tej ziemi wystarczająco dużo lat aby zrozumieć młodego Lightwooda. Więzi pomiędzy parabatai były nierozlewane, nawet on nie mógł stanąć między nimi. Po policzkach Alexandra spływały łzy, otarł je ręką i przyciągnął do siebie chłopaka.

- Rozumiem twój wybór, ale nie pomogę ci.- pierwszy raz od dawna pokazał emocje, w końcu mogłabyć to jedna z ich ostatnich rozmów. - Zrobię wszystko abyś przeżył.

Magnus nie martwił się o siebie, stąpał po tej ziemi od niepamiętnych czasów. Po wybraniu go na trybuta musiał odebrać sobie nieśmiertelność, nie miał szans na igrzyskach. Zależało mu tylko na tym aby utrzymać Aleca przy życiu, zrobi to za wszelką cenę, choćby miał udusić Clary, Izzy i Jace'a własnymi rękami. Wiedział, że młody Nefilim nigdy by mu tego nie wybaczył, jednak on nie martwił się o to.

- Obiecaj, że mnie nie zapomnisz. - powiedział chłodno Magnus, czas wrócić do rzeczywistości.



Elita Zabójców // MultifandomWhere stories live. Discover now