3B ~Sojusze~

825 89 17
                                    


- Jak poszedł trening? - w głosie Haymitcha dało się wyczuć nutę zdenerwowania.

Katniss i Peeta spojrzeli na siebie pytająco, nie wiedzieli ile powiedzieć swojemu mentorowi.

Z jednej strony powinni przyznać się do tego, że nie wykonali zadania, z drugiej Kotna była zbyt dumna aby przyznać się do porażki. Mieli pokazać się z jak najlepszej strony, przestraszyć innych trybutów, tymczasem to oni dali się przestraszyć. Dziewczyna po rozmowie z Zoey podupadła na duchu, nie miała szans w walce z Jamesem. Peeta został pokonany przez Magnusa Bane'a, który jako jedna zniewielu osób na Igrzyskach był tylko człowiekiem.

Piekarz zrobił lekceważący ruch ramionami, nie zamierzał mówić, zdał się na dziewczynę.

- Nie udało się. -powiedziała obojętnie.

Tak naprawdę nie zależało jej na tym aby zastraszyć innych, to mentor na to naciskał. Ona mogła całe Igrzyska przesiedzieć sama w dziurze jeśli to pomogłoby jej przyjacielowi. Nie widziała sensu w pokazywaniu na co ją stać, sądziła, ze przez to stanie się celem.

- Macie szczęście, że udało mu się znaleźć wam sojuszników. - powiedział mężczyzna opierający się o drzwi.

- Bellamy Blake, Clarke Griffin, Tris Prior i Tobias Eaton. - barczysty chłopak przestawił każdego z nich.

Katniss i Peeta byli zmieszani, nikt z nich nie wydawał się dobrym materiałem na sojusznika. Dziewczyna milion razy bardziej wolałaby zawrzeć sojusz z dziewczyną z czwórki i jej chłopakiem. a tymczasem dostała osoby, które wyglądają jakby nie mieli do zaoferowania nic oprócz mięśni. Nie zamierzała na to pozwolić, nie będzie grała w grę Haymitcha.

- Nie ma szans, że w to wejdę. - powiedziała i opuściła apartament.

Musiała przejść się i pomyśleć o tym, tak bardzo chciaław być w tym momencie w swoim dystrykcie.

***

- Myślę, że musimy o tym pogadać Stiles. - powiedziała zakłopotana Lydia.

Stiles nie rozstawał się z nią na krok od czasu parady, jednak nie poruszyli tematu pocałunku. Banshee czekała aż chłopak sam poruszy temat, ale przecież nie mogła czekać wiecznie. Stiles spojrzał na nią a w jego oczach zaświeciły się iskierki.

- To zawsze byłaś ty. - jego głos się załamał, łzy zaczęły lecieć po jego policzkach. - ale teraz jest już za późno.

- Co z Malią?

Dziewczyna lubiła ją, nie mogła tak po prostu odbić jej chłopaka. Kochała Stilesa, ale musieli o tym porozmawiać. Chłopak zaśmiał się na wzmiankę o dziewczynie, nie był to radosny śmiech, wręcz przeciwnie był smutny i przepełniony bólem.

- Ona też była ważna. - jego głos się załamywał. - ale tak naprawdę liczyłaś się ty.

Lydia przytaknęła głową i przyciągnęła go do siebie. Chłopak zanurzył głowę i pozwolił aby popłynęły łzy.

- Nie mamy dużo czasu, wiesz o tym? - gdy głos dziewczyny ucichł nastała grobowa cisza



***

Dobra mam nadzieje, że pamiętacie o podziale tego rozdziału na dwie części?

Ale dobra przejdźmy do najważniejszego, bardzo dziękuje wam za wszystkie komentarze. Każdy z nich podnosi miejsce mojego fanfiction, byłoby mi bardzo miło gdyby każdy kto przeczytał zostawił choć króciutki komentarz :* Przy okazji, kolejny rozdział pojawi się dzisiaj w przeprosinach za nieobecność i będzie tylko z jednej perspektywy, a kogo? Największej suki igrzysk...ktoś już wie?

Besos kochani!

PS. Powiadamiać kogoś o rozdziałach?

Elita Zabójców // MultifandomWo Geschichten leben. Entdecke jetzt