Rozdział 27

197 55 45
                                    

Emilka




Zmierzam do wyjścia z torbą na ramieniu i otwierając drzwi, krzyczę jeszcze.

- Pa Halinka, kocham ci-ęę. -jąkam się, kiedy na werandzie zamiast pana Zbyszka, dostrzegam kogoś, kogo się nie spodziewałam.

Otwieram i zamykam kilkukrotnie usta, ale nic z nich nie wychodzi, totalnie odebrało mi mowę.

- Cześć, Malinko. -odzywa się w końcu cicho. Przystojny jak zawsze, chociaż niepewny i z lekką skazą na wyglądzie. Mianowicie, sińce pod oczami i wielki siniak, który wykwita pod jego okiem we wszystkich kolorach tęczy. -Wpuścisz mnie ? -dodaje, gdy nadal tylko się na niego gapie.

- J-ja, w-właśnie. -dukam, kiedy czuję dłoń na ramieniu.

- Kogo ty tam masz ? -pyta Halina, przepychając się przede mną. - O, no, no, no. -mruczy pod nosem, skanując go wzrokiem.

- Dobry wieczór. Pani to pewnie Halinka. - Halinka... już zaplusował, cwaniak. Dobrze wie, jak nie lubi, kiedy mówi się do niej babciu. - Malinka... to znaczy Emilka, dużo mi o pani mówiła. Jestem Cezary Scone. -przedstawia się, wyciągając dłoń, którą ona od razu ujmuję i składa na niej pocałunek. - I kolejny plus.

Nawet mojej babce nie przepuści ! Amant za dychę.

- Co ty tu robisz ? -pytam, odzyskując głos. - Jak mnie znalazłeś ? -dziwie się, ale po chwili do głowy przychodzi, jedyne rozwiązanie. - Aśka. -warczę. - Zabiję ją...

- Nie gniewaj się na nią, proszę. Ja tylko chcia...

- Ale nie będziecie przecież tak rozmawiać w progu. -nie daję mu dokończyć Halina. - Zapraszam do środka, ta moja wnuczka w ogóle nie ma manier. Nie wiem po kim, bo na pewno nie po mnie. -fuka na mnie, prawie wciągając go do środka.

- Halina. -burczę. - Po czyjej ty jesteś stronie ?!

- Prawdy Eklerku, prawdy. -odpowiada, dalej go ciągnąc za ramie do salonu. - Proszę, siadaj, kochanieńki... -przerywa jej dzwonek do drzwi. - O, to pewnie Zbyszek. To wy tu sobie rozmawiajcie, a ja go spławie, już się nie przyda.

- Przeproś go ode mnie. -proszę jeszcze za nią.

- Jeszcze czego ! Też mi wyczynu dokonał, odpalił tylko tego rupiecia... -dalej już nie słyszę jej marudzenia, bo znika w korytarzu.

- Wysłuchasz mnie ? -prosi.

- Dobrze. Ale chodźmy do mojego pokoju. Tutaj Halina, nie da mi dojść do słowa.

Prowadzę go na górę i zamykam dla pewności drzwi na klucz. -Siadaj. -wskazuję na fotel, a sama przysiadam na łóżku.

- Chciałbym ci wyjaśnić... eh. -wzdycha. - Nie wiem, jak zacząć.

- Najlepiej od początku. -wtrącam.

- Dobrze. -nabiera głęboko powietrza do płuc. - Więc. Tamtego dnia. Kiedy przyszłaś do klubu. -zaczyna, wyraźnie zestresowany. - Po skończonym treningu, poszedłem jak zwykle się wykąpać. Stałem pod wodą z zamkniętymi oczami, kiedy poczułem na plecach pocałunki. -opowiada, a do mojej głowy od razu, powraca obraz tego co widziałam.

- Nie wiem, czy chce słuchać tych szczegółów. -przerywam mu.

- Wiem, ale to ważne. -przytakuję tylko głową, na znak, że rozumiem i pozwalam mu kontynuować. - Nie otwierając oczu, pozwoliłem, żeby to trwało. Bo byłem pewien, że to ty ! -stwierdza stanowczo. - Zanim wszedłem do łazienki, sprzątałem jeszcze sale i myślałem, że wszyscy już wyszli. Była tylko Marika na recepcji i Boguś. Ich wykluczyłem od razu. Miśka z wiadomych względów, a Mariki też jestem pewien, nigdy by nie odwaliła takiego numeru, znamy się od lat, a poza tym bardzo cię lubi. Dlatego wziąłem sobie za pewnik, że to ty za mną stoisz. Zwłaszcza że wcześniej, już robiłaś mi takie niespodzianki. -tłumaczy dalej, a ja akurat tutaj muszę przyznać mu rację. - Zorientowałem się, dopiero kiedy przyciągnęła mnie do pocałunku. -spuszcza głowę, kręcąc nią. - Od razu ją odsunąłem, przysięgam. Do niczego więcej nie doszło, przysięgam. -powtarza, patrząc mi prosto w oczy. - Chciałem ją wyrzucić, ale przeszkodził mi Misiek, który wparował do łazienki i mi przyłożył.

Sweet FightsWhere stories live. Discover now