Rozdział 25

590 107 54
                                    

Emilka



Tekst piosenki, której aktualnie słucham, idealnie wpasowuje się w moje odczucia.

"Powietrze nagle stało się duszne" - Nawet w mojej ukochanej Orzechówce. Bo to tu się schowałam, w domu babci.

Po uspokojeniu się trochę spakowałam kilka rzeczy, wsiadłam w pociąg i jestem. Ale tylko ciałem. Duszy, już nie ma. Nie daję rady, miałam być silniejsza, a jestem słaba. Znów zrobiłam, to co wychodziło mi najlepiej, przed poznaniem Czarka... uciekłam.

"Słowa zabierają tlen" - Więc nie odzywam się wcale, no może poza wyrzuceniem z siebie wszystkiego, kiedy tylko, stanęłam na progu domu Halinki. Nawet nie musiała, mnie do tego, długo namawiać, opowiedziałam wszystko i zamilkłam. Na tydzień, potem znalazła mnie tu Asia, nie wiem, czy sama na to wpadła, czy skontaktowała się z babcią, bo mój telefon został w mieszkaniu.

Podobno szukała mnie w klubie, ale nie spotkała, ani Czarka, ani Renaty, a z Bogusiem nie chciała rozmawiać. Adresu Cezarego nie znała, zawsze spotykaliśmy się, albo na mieście, albo u mnie, bo nie chciała, jak to mówiła "Przekraczać progu mieszkania, tego donżuana z bożej łaski", stąd jej niewiedza.

Najpierw, długo przepraszała, myśląc, że to z jej powodu, tu się zaszyłam, ale szybko wyprowadziłam ją z błędu i sama zaczęłam przepraszać. Po ochłonięciu sama, przed sobą przyznałam, że moja wcześniejsza reakcja była przesadzona. Wyjaśniłyśmy sobie wszystko i kryzys został zażegnany.

Piekło rozpoczęło się, dopiero kiedy opowiedziałam, jaki jest powód mojej wizyty w tym domu. Najpierw zamilkła, jakby jej mózg, musiał wpierw przetworzyć usłyszane informację. A później wydzierała się i obrzucała wspomnianą, przeze mnie w opowieści parę, wszystkimi możliwymi wyzwiskami - A żeby mu tak usechł, ten mały kutas ! - nie wiedziała, że tak to na pewno, nie można było go określić.

- A żeby jej, tak deska w poprzek dupy stanęła ! - jaka deska, to już nie wnikałam, bo klęła i kontynuowała jeszcze długie minuty.

Skończyła na tym co zwykle, czyli - Wyrwę mu te włoskie pióra, a jej te doczepiane kudły !

Spędziła u mnie dwa dni, a do domu wypuściłam ją dopiero, jak mi przysięgła, że nie pójdzie do Cezarego, którego adres byłam pewna, że załatwiłaby sobie, przez Renatę, a od Moniki będzie trzymać się z daleka.

"Odkładam nagle cały świat na później " - Dokładnie tak. Olałam uczelnie, dietę i treningi.

Z początku nawet, wzięłam worek zboża, który babcia, trzyma w spiżarce i później robi z niego mąkę, przymocowałam go z pomocą pana Zbyszka do drzewa i uderzałam, jak w worek bokserski. Myślałam, że mi to pomoże, ale tym razem, przysporzyło tylko bólu i nie mam na myśli pozdzieranych rąk, tylko serce. Wszystko mi o nim przypominało, nawet te cholerne krzaki malin, na które miałam doskonały widok z okna.

"Próbuje wziąć głęboki wdech - bezskutecznie" - Z tym akurat nie mogę się zgodzić. Wcale nie chce brać kolejnego oddechu, chciałabym po prostu zasnąć.

- Eklerku ! -przez słuchawki, przedziera się głos Halinki. Zdejmuje je i zbieram się na próbę otworzenia opuchniętych od łez oczu. - Zrobiłam śniadanie. Chodź, zjesz, a później pojedziemy razem do cukierni.

- Nie chce mi się. - odpowiadam beznamiętnym głosem.

- Od wczorajszego obiadu, który i tak bardziej podziabałaś, niż zjadłaś. Nic nie przełknęłaś. Tak nie można.

- Nic mi nie będzie. Mam zapas tłuszczu.

- Nie będę słuchać tych głupot ! Marsz do kuchni ! -opiera pięści na biodrach, mordując mnie wzrokiem.

Sweet FightsWhere stories live. Discover now