Rozdział 10

237 54 70
                                    

Wstawione, powyżej odgłosy, teraz na pewno nie są dla was zrozumiałe. Ale spokojnie, przeczytacie pewien fragment, to zrozumiecie mój zamysł.🤭

Czarek


Wchodzę do mieszkania z ogromnym uśmiechem na twarzy. 

Normalnie nie mogę uwierzyć, że los postanowił dać mi jeszcze jedną szansę.

Kiedy usłyszałem to, przeraźliwe trąbienie, automatycznie odwróciłem się do źródła dźwięku, myśląc, że coś się stało.

 I stało się, omal nie przegapiłem mio angelo*. Gdybym tylko nie był tak pogrążony w swoich myślach, na pewno dostrzegłbym ją wcześniej, ale skąd mogłem wiedzieć, że będzie mi dane jeszcze ją spotkać.

Najpierw w lekkim szoku, próbowałem pojąć, czy to na prawdę ona. Czy może mój mózg, robi mi psikusa i chęć, zobaczenia jej sprawia, że widzę ją w każdej napotkanej dziewczynie. 

Ale nie, to była ona, bez dwóch zdań. Musiałem szybko się pozbierać, żeby znów mi przypadkiem nie uciekła, bo trzeciej szansy mógłbym już nie dostać.

Podbiegłem szybko w obawie, że zaraz odejdzie. Ale na szczęście, stała ciągle w tym samym miejscu i chłonęła mnie wzrokiem.

 Stanąłem przed nią i znów utonąłem w tych pięknych błękitnych oczach, zapominając o bożym świecie.

Na szczęście przed ponowną kompromitacją, uchroniła mnie jej koleżanka. Z całej rozmowy niewiele pamiętam, wszystko jakby przez mgłę. 

Mam tylko nadzieję, że nie palnąłem, czegoś głupiego.

Najważniejsze jednak, że miałem już jej numer i tak jakby jej zgodę na wspólny trening.

Swoją drogą, naprawdę oryginalny sposób na umówienie się z dziewczyną…ech, Czarek ty cymbale…
no ale dobrze, że chociaż to, dzięki podpowiedzi jej koleżanki, wpadło mi do głowy.

Nigdy nie miałem, problemów w kontaktach z kobietami, a przy niej zawsze robiłem z siebie kretyna. 

Kompletne siano, powstawało pod moją czaszką, zamiast mózgu, na jej widok.

Oby to szybko, uległo zmianie, bo inaczej… czarno to widzę.


 Zdejmuję buty wraz z czapką i  kurtką, po czym kieruje się do swojego pokoju, żeby zgarnąć świeże ciuchy, przed pójściem pod prysznic. Zrzucam z siebie dres i z naręczem rzeczy na zmianę, zahaczam jeszcze o kuchnię, żeby napić się wody.

 Nie przejmuję się swoim prawie nagim ciałem, bo przecież mieszkam tu tylko z Miśkiem, a poza tym mamy umowę, że nie sprowadzamy tutaj byle kogo. To nasza prywatna "jaskinia" do której nie mają wstępu, żadne przypadkowe laski i obaj szanujemy tą zasadę. 

Przestępuję jej próg, kiedy dobiega mnie głos przyjaciela.

- Wyglądasz jak kot, przed otwartą pokrywą akwarium z rybkami -stwierdza.

- Co?

- No cieszysz gębę -tłumaczy.

Nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale na samo wspomnienie, tych pięknych oczu i rozkosznych malinowych ust, mój uśmiech, tylko się poszerza.

- Więc? jaki jest tego powód? -dopytuje, wpychając do ust prawie całą kanapkę na raz.

- Cieszę się pięknym dniem… nie wolno?

Sweet FightsWhere stories live. Discover now