Rozdział 13

235 53 50
                                    

Emilka


Kiedy trening dobiega końca, ledwo żyję. Bolą mnie nawet, najmniejsze palce u stóp - Czy to w ogóle możliwe… okazuje się, że tak.

Jednak pomimo tego, czmycham szybko do wyjścia, żeby nie dać Monice okazji do drwin, wystarczająco już się ośmieszyłam, przychodząc tutaj.

 Wspólny trening… leci na ciebie… - odtwarzam w głowie słowa Asi. -Taa, tak leci, że aż musiał zorganizować wsparcie po bokach, żeby go z kursu nie zwiało.

Przebieram tylko buty, a kurtkę biorę do ręki, żeby nie tracić czasu na zakładanie i pędzę do wyjścia, wysyłając po drodze sms-a do Aśki, że już skończyłam. 

 W całym moim życiu, tyle nie biegałam, co przez ostatnie kilka dni. 

Moją ucieczkę zakłóca jednak nawoływanie recepcjonistki - Momencik, zaczekaj proszę, nie wpisałam cię jeszcze do systemu.

- Nie ma takiej potrzeby, już tutaj nie wróce - odpowiadam, okręcając się na pięcie z zamiarem opuszczenia klub.

- Dlaczego? - pyta jeszcze - Nie podobało ci się na zajęciach?

- Podobało… po prostu… mam dużo nauki… i nie bardzo mam wolną chwilę. - dukam, kątem oka widząc Monikę, która trzepocząc rzęsami szybciej od kolibra* rozmawia z Czarkiem.

No tak z nią konkurować nie mogę. Figura modelki, twarz jak malowanie…

- Och… szkoda - z rozmyślań wyrywa mnie głos recepcjonistki - Czarek, będzie zawiedziony.

- Skąd takie wnioski ? - dopytuję, zaciekawiona.

- Eee… -podnosi na mnie przerażony wzrok, jakby zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos - Bardzo mu zależało -odpowiada po chwili - żebyś zapisała się do niego na treningi -tłumaczy.

Oczywiście, taki materiał na klienta, to skarb. Myślał pewnie, że będzie we mnie rzeźbił jak Gepetto w Pinokiu, żebym mogła później robić, jako doskonały przykład jego trenerskich umiejętności.

- No tak… niestety, naprawdę nie znajdę nawet, jednej wolnej chwili. -odpowiadam. Jednak kiedy widzę Św. trójce, zmierzającą w moją stronę, dodaje szybko -Albo wiesz, co wpisz mnie, jeszcze się zastanowię -chwytam się pierwszego pomysłu, który wpada mi do głowy, byleby tylko, nie zostać sam na sam z tymi piraniami.

- Cudnie! -wykrzykuje z radością, przechodząc przez kontuar recepcji do komputera. W tym czasie trójca na moje nieszczęście przystaję obok mnie.

- Proszę, proszę, a co my tu mamy… pączuś… jak się tu zdołałaś wtoczyć, co? 

Słyszę przepełniony kpiną głos, który usilnie staram się ignorować.

- Dobrze, że nie mają tu schodów, bo wtedy na pewno nie dałabyś rady -kontynuuję, nie zrażając się moim brakiem odpowiedzi.

- Znacie się? -dopytuje recepcjonistka, przeskakując między nami wzrokiem.

- Studiujemy razem, prawda Emilio -O i znowu, nie lubię swojego pełnego imienia.

 - Więc… co robisz w tym obcym dla siebie miejscu, zamiast obżerać się na kanapie? -pyta, zwracając się już do mnie.

- A jaki kierunek? -pyta cud blondyna, starając się ratować zgęstniałą atmosferę.

Nie zdaje sobie jednak sprawy, że tym tylko dolewa oliwy do ognia.

- Dietetykę -wydobywam wreszcie z siebie głos.

Sweet FightsWhere stories live. Discover now