Rozdział 20

223 56 45
                                    

Czarek

Po krótkiej rozgrzewce, nadal w lekkim szoku, staję przede mną i obserwuję, jak zakładam na jej ręce, rękawice bokserskie.

- Chcesz zrobić ze mnie drugiego Rocky'ego ? -pyta z lekkim uśmiechem.

- Cokolwiek zechcesz, bylebyś tylko częściej się tak pięknie uśmiechała. -odpowiadam, na co rumieni się słodko - O i są też moje ukochane rumieńce. To mój szczęśliwy dzień. -dodaję, puszczając do niej oczko.

- Nie czaruj, tylko powiedz, co będziemy robić i ubierz się w końcu -dodaje ciszej.

- Mówiłem ci już, wyrzucimy z ciebie wszystkie złe emocje...

- Sporo tego jest, nie wiem, czy masz tyle czasu -wtrąca.

- Zobaczymy, jak sobie dziś poradzisz, a jeśli będziesz miała ochotę, to dokończymy innym razem.

- W porządku -przytakuje - Ale ubierz się już.

- A co nie podoba ci się to, co widzisz ? -pytam, posyłając jej cwane spojrzenie.

- Podoba, aż za bardzo -mruczy pod nosem, ale i tak słyszę, przez co mój uśmiech się poszerza. - Ubierz się, proszę -mówi już głośniej.

- Dobrze już dobrze, nie będę cię rozpraszał sole* -wyszczerzam się i sięgam na ławkę po koszulkę.

- Okey -zacieram ręce po chwili - A teraz, podejdź do worka i uderz.

Podchodzi niepewnie, wykonuję cios, ale jej uderzenie nie zmiotłoby nawet muchy.

- Śmiało, Malinko. -zachęcam, ale następny wcale nie różni się od poprzedniego. - Mocniej, no dalej... wyobraź sobie, że przed tobą jest nie worek, tylko ten "baran" i wyrzuć z siebie całą swoją złość. Uderz, za to co zrobił, za każde jego słowo.

Patrzy niepewnie na worek, a później powtarza uderzenie, już znacznie lepiej.
I chyba moja motywacja działa, bo po paru minutach, wyprowadza ciosy już bez opamiętania i wcale się nie dziwie. Sam mam ochotę, znaleźć tego gościa i poprawić mu tak, żeby tym razem złamać ten jego wielki kinol.

Chyba że już mi się to udało, ostatnim razem.

Uderza coraz mocniej i częściej, a po chwili, prawie że na ślepo.

Boże ależ tego w sobie gromadziła, a obawiam się, że to nie wszystko.

- Dobrze, wystarczy już. -mówię, ale nie słucha - Malinko, koniec -oznajmiam bardziej stanowczo, ale ona wcale nie ma ochoty się zatrzymywać.

Łapie wiec worek i odsuwam od niej, na co nie trafia i w końcu budzi się z letargu.
Opada wykończona na kolana i wybucha płaczem.

Pozwalam jej na to przez chwilę, po czym podchodzę i przytulam ją ostrożnie do siebie. Czuję, jak cała drży.

- Już dobrze cara*, świetnie się spisałaś -oznajmiam, a jej oddech wyrównuje się lekko.

Siedzimy na podłodze wtuleni w siebie, przez kilka minut, następnie podnoszę jej głowę i ocieram mokre od płaczu policzki. - Jestem z ciebie dumny -stwierdzam i całuję ją w czoło. Podnosi lekko głowę, żeby złapać mój wzrok i posyła mi wdzięczne spojrzenie.

- Dziękuje... to było... -wysapuje - Niesamowite, dziękuje.

- Bardzo się cieszę, że ci się spodobało. -odgarniam jej kosmyki z twarzy - Na pewno jeszcze to powtórzymy, jeśli będziesz miała ochotę.

- Na pewno, czuję się teraz... -zastanawia się - Lżejsza. Chociaż potwornie zmęczona, to zdecydowanie lżejsza w środku. Jakby ktoś zdjął ogromny ciężar z moich barków.

Sweet FightsWhere stories live. Discover now