Rozdział 23

25 2 24
                                    

Ronnie pogadał chwilę z Floresem i wrócił z powrotem do Nathana. Standardowo wstał wcześniej, żeby zrobić śniadanie. No i zobaczyć się ze swoim chłopakiem, zanim zniknie na kilka godzin. Czasami co prawda się odezwał jak miał chwilę, ale zaraz szybko kończył rozmowę (często nawet będąc w połowie tematu).

— Mogę jeszcze u was trochę posiedzieć? — spytał młody Hiszpan — Chyba potrzebuje małej przerwy od moich kuzynów.

Flores uwielbiał dzieci, a one uwielbiały jego. Nigdy nie miał ich dosyć. Nawet nie denerwowały go tak często, jak dorośli, ale nie chciałby mieć swoich własnych. Twierdził, że w roli ojca by się nie sprawdził, bo nie potrafił być stanowczy i raczej rozpieściłby je do granic możliwości, a nie dobrze wychował. Dlatego wolał zabawiać czyjeś.

— To namów Ronnie'go, żeby z tobą pojechał. — odparł Nathan upijając łyka kawy — Trochę ci pomoże.

— O nie, nie, nie. Nie ma mowy. — młodszy zaprzeczył niemal od razu — To, że Ronald junior jeszcze żyje po jego wizytach.. nie znaczy, że Juan i Jose też będą żyli.

Syn Coronela i Odette miał chyba najlepiej ze wszystkich dzieci na całym świecie. Non stop dostawał jakieś prezenty od swoich wujków i ciotek.

Wszyscy zaczęli obstawiać do kogo bardziej będzie podobny. Zdania były podzielone, chociaż większość stawiała na Lloyda. Raphael nawet odkopał ich stare zdjęcie jak byli mali dla porównania, żeby zakończyć ten spór raz na zawsze. Nie zakończył.

— Ja się z tym w pełni zgadzam. — poparł go Krieger — Tylko jego lubię.

— Tylko? — zaśmiał się Katz — A co z..

— To był jeden jedyny raz. — przerwał mu, żeby nie dokańczał swojej myśli — Ale tylko dlatego, bo on się zachował normalnie.

Catarina z Klausem wzięli się za planowanie ślubu na ostatnią chwilę. Mieli trzy miesiące na ogarnięcie sali i pozostałych rzeczy z tym wielkim świętem związanym. Ze wszystkim pomogli im Yella i Stan - chociaż on wcześniej mówił, że nie ma zamiaru wspierać swojego nieodpowiedzialnego szwagra. Koniec końców zgodził się nawet zostać świadkiem.

Na próby, w miarę możliwości, para młoda ściągała wszystkich gości. Ronnie zawsze tłumaczył się pracą i nie zaszczycał innych swoją obecnością. W końcu nawet jego szefostwo znalazło chwilę, żeby się zjawić, więc nie miał wyboru. Jednak w trakcie wybuchła afera (co nikogo nie zdziwiło) - co wykorzystał, żeby stamtąd uciec. Trafił na Apolla, który siedział na ławce, przed budynkiem, przeglądając różne rzeczy w swoim telefonie.

Jego młodszy kuzyn, widząc go, rzucił złośliwy komentarz, na co on nie pozostał mu dłużny. Zaczęli się wyzywać wzajemnie od idiotów, debili i innych takich. Starszy aż musiał sięgnąć po papierosy z samochodu, ale chłopak niespodziewanie zajął miejsce od strony pasażera.

Ronnie w takim momentach żałował, że według prawa - bicie dzieci jest karalne, bo przyłożyłby temu gówniarzowi za sam wyraz jego twarzy.

Apollo jakby nigdy nic, zażyczył sobie, aby zawiózł go do kolegów. Tamten chciał mu odmówić, ale uznał, że to dobry sposób, aby pozbyć się tego gnojka na resztę dnia. Trudno stwierdzić, który z nich był bardziej zaskoczony - młodszy, przekonany, że czym prędzej zostanie wyrzucony z pojazdu czy on sam, że tak łatwo się zgodził.

Szatyn przy okazji mógł dogryźć nastolatkowi, że on już dawno miał prawo jazdy, a on dalej musi się prosić o podwózkę innych albo korzystać z komunikacji miejskiej. Jego kuzyn chyba wtedy pierwszy raz odezwał się normalnym tonem bez żadnej kpiny i trochę ponarzekał na swojego ojca.

to capture a heart | boyxboyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant