Rozdział 10

29 3 33
                                    

Nim się wszyscy obejrzeli, w całym mieście zdążyły zawisnąć już ozdoby świąteczne. Nathan starał się nie zapuszczać w okolice, gdzie tego ścierwa było najwięcej. Nie chciał patrzeć na te szczęśliwe rodzinki i przypominać sobie swoje dzieciństwo. Co prawda wigilia w jego domu nie była najgorsza, bo za nic nie zapłacili chociażby centa. Ojciec jeździł po innych miastach, żeby w każdym z nich coś ukraść. Raz nawet wrócił z wielką choinką. To był też dzień w którym miał swoje urodziny, więc często zapraszał swoich dziwnych kolegów. Nat zazwyczaj wtedy kręcił się ze swoim bratem po okolicach w których mieszkali, żeby nie musieć słuchać jak tamci planują swoje akcje.

Co do brata, ostatnio miewał jakieś dziwne halucynacje w jego postaci, jakby non stop gdzieś go mijał. Może nie widział go z dziesięć lat, ale nie trudno było domyśleć się jak wygląda, skoro byli bliźniakami. Może nie aż tak bardzo identycznymi. Włosy Richarda były dużo jaśniejsze i później zaczęły się lekko lokować na końcach. Niebieskie oczy, które zmieniały swoją barwę w zależności od światła. Raz przypominały niebo, raz metal. Ich ojciec miał takie same, więc Nathan podejrzewał, że swoje ciemne tęczówki zawdzięczał matce, której nigdy nie poznali.

W sklepie oczywiście był tłum ludzi, więc starał się jak najszybciej kupić to czego potrzebował i wyjść. Coronel jeszcze w drodze do pracy, zażyczył sobie ryzy papieru, bo jakoś wypadło mu to z głowy, a przecież do końca dnia nie wytrzyma na trzech kartkach. Szkoda, że jak mówili o tym wcześniej to był zajęty innymi rzeczami.

Jak wpakowywał to wszystko do bagażnika, miał wrażenie, że ktoś go obserwuje. W końcu nie wytrzymał i się odwrócił, żeby trafić na Ronnie'go, który kończył palić papierosa.

— Co ty tu robisz? — spytał marszcząc brwi, kiedy dym poleciał prosto w jego twarz.

— To co wszyscy, zakupy. — odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie — Widzę, że dostałeś od szefa bojowe zadanie.

— Nie denerwuj mnie nawet, już nie mam siły tego włożyć.

— Ty nie masz siły włożyć? — zaśmiał się i karton z ryzami zapakował on — W ogóle nie masz pojemnego tego bagażnika. Nic się tu nie mieści.

— Jak się popieści to się wszystko zmieści.

Nathan pchnął go lekko, żeby tamten wpadł do środka. Ronnie nie spodziewał się tego, więc wleciał wprost na jego torby. Chciał zaraz szybko stamtąd wyjść, ale czarnowłosy miał nieco inne plany i wpakował się prosto na niego.

— Ty chcesz mnie porwać? Może jeszcze zwiąż mi ręce i zaklej usta taśmą.

— I to niby ja jestem zboczony?

Dobrze, że zaparkował tyłem w ten sposób, że jedynie kto mógł ich oglądać to ściana. Już wystarczająco dużo razy narobili sobie wstydu publicznie, ale nie zdawali się tym przejmować. Na pewno nie oni jedyni na świecie odstawiali takie dziwne akcje.

Nathan jedną ręką, chwycił jego twarz w swoim kierunku, żeby zaraz go pocałować, a drugą próbował dobrać się do jego spodni. W końcu mu się udało i wtedy przeniósł się z ust na jego kark. Uwielbiał jak Ronnie najpierw próbował za wszelką cenę nie wydać z siebie żadnego dźwięku, ale później już nie dawał sobie rady.

— Zróbmy to w końcu. — Ronnie chciał ułożyć się wygodniej, ale zamiast tego otarł się o już twardego członka Nathana, na co tamten odpowiedział mu lekkim ugryzieniem.

— Nie możemy. — Katz westchnął ciężko przerywając całą tę zabawę — Już o tym rozmawialiśmy.

Może było im razem błogo, ale Nathan nie był przekonany czy to w ogóle jest dobry pomysł, że aż tak bardzo się do siebie zbliżyli, ale nie potrafił przestać o nich myśleć. Nie sądził, że to możliwe, ale chyba naprawdę nieźle się zadurzył.

to capture a heart | boyxboyWhere stories live. Discover now