Rozdział 4

42 4 5
                                    

Ronnie wyrobił się szybciej niż myślał i w teorii mógłby wrócić do biura, ale uznał, że wykorzysta ten dzień bez Nathana jak najlepiej tylko może - czyli bez niepotrzebnego oglądania go nawet na parę minut. Zamiast tego wysłał SMSa do swojego wsparcia emocjonalnego z prośbą o spotkanie. Ostatnio nie mieli okazji żeby ze sobą porozmawiać. Pracowali w jednym budynku, ale i tak przez większość czasu się mijali.

— Kogo moje piękne oczy widzą.. — zaśmiała się blondynka wpuszczając go do mieszkania — Masz ochotę na wino?

— A denaturatu nie masz w swojej ofercie? — Krieger westchnął ciężko zajmując miejsce na kanapie.

— Ciężki dzień? — mimo wszystko rozlała im trochę wina.

— Ciężkie to ja mam ostatnie parę tygodni.

— Czyli nie tylko u mnie chujowo, dobrze wiedzieć. — wypiła niemal całą zawartość swojego kieliszka.

— Odette, wariatko. Mamy jeszcze sporo do obgadania, a ty już byś się najchętniej nawaliła.

— Kiedyś miałeś do mnie więcej szacunku, gnojku.

— Może dlatego, że się ciebie bałem?

Szatyn znał Odette za czasów, kiedy jej rodzice prowadzili warsztat samochodowy. Dziewczyna bywała tam częściej niż same szefostwo i świetnie sobie dawała radę sama. Koniec końców ich biznes wykupił Coronel, bo tamci wpadli w niezłe kłopoty finansowe.

Rodzina Barlowe nie chciała z nim współpracować. Uważała go za wroga numer jeden. Ostatecznie, jakimś sposobem przekonał Odette, żeby z nim została. Z Lloyda szef był marny, więc jedynie robił za bankomat tej firmy. Nie śmiałby nawet podważyć zdania szefowej. Co szefowa chciała - to szefowa miała.

Ronnie znał Coronela jeszcze za czasów kiedy on i jego najstarszy brat chodzili do jednej klasy. Z tego co pamiętał to nie rozmawiał z żadnymi dziewczynami. Twierdził, że nie rozumie ich świata, więc raczej do towarzystwa na starość kupi sobie kota albo psa - ale jednak wiedział jak wkupić się w łaski panny Barlowe. Czasami komplementował ją aż do przesady, ale tamta i tak uważała, że wcale mu się nie podobała.

Kiedyś po pracy Ronnie został dłużej i Odette postawiła przed nim całkiem drogą nalewkę. Myślał, że to jakiś sprawdzian czy nie jest alkoholikiem, ale dziewczyna zagroziła mu, że go zwolni jak się z nim nie napije. Wtedy też przeszli na ty i zostali najlepszymi przyjaciółmi.

— Wcale nie byłam taka straszna. — zmarszczyła brwi — Ej no weź! Nie rób tej swojej miny! — szturchnęła go lekko, a ten w końcu upił łyka wina.

— Jak Coronel robił ci dobrze to nie byłaś straszna. — zażartował — A, właśnie. Pytał o ciebie ostatnio, ale powiedziałem to samo co tobie, kiedy ty pytasz o niego.

Odette, kiedy pytała Ronnie'go o swojego męża - odsyłał ją do niego. Tak samo działało to w drugą stronę.

— Aż tak bardzo nas nie lubisz?

— Lubię i dlatego chcę, żebyście się w końcu sami do siebie odezwali.

— Odzywamy się.. mailowo.

Powoli zaczynali go denerwować. Zamiast ze sobą normalnie porozmawiać, chcieli, aby on robił za ich pośrednika, ale nic z tego. Chłopak nie miał zamiaru trzymać którejś strony bardziej. Przyjaźnił się tak samo z Coronelem jak i z Odette. Nie chciał tego psuć w żaden sposób.

— Dzielą was dosłownie trzy piętra, a wy piszecie przez pocztę? — westchnął ciężko — Zachowujecie się gorzej niż przed tym, jak zaczęliście ze sobą chodzić. Do tej pory nie wzięliście nawet rozwodu.

to capture a heart | boyxboyWhere stories live. Discover now