Rozdział 22: Ciemność, światło, ciemność

1 1 0
                                    


Przez długi czas nie mogłem jasno myśleć. Byłem ogłuszony, targany przez miotające nami siły, zagubiony we własnej głowie, na wpół obecny w ciele. Ku swojemu zdziwieniu w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że trzymam się masztu, zaś wuj jest obok mnie. Rozejrzałem się w nagłej panice - nic nie widziałem. Czyżby Hans, nasz najdroższy przyjaciel, przepadł bezpowrotnie?

Nie - wyczułem jego obecność, gdy przysunął się do mnie, i ze zdumieniem ujrzałem jego twarz w nagłej jasności. Udało mu się rozpalić latarnię, którą przywiesił na maszcie. Kiedy tego dokonał, usiadł obok mnie. Widzieliśmy teraz ściany skalne, stalaktyty i inne formacje, które mijaliśmy w szalonym pędzie. Płynęliśmy wciąż w dół, a raczej spadaliśmy, bo nachylenie tunelu było bardzo duże.

Położenie nasze było już dość okropne - jak jeszcze mogłem zachować nadzieję, gdy odkryłem, że prawie cały nasz sprzęt, a przede wszystkim całe zapasy żywności prócz paru sucharów przepadły? Nie mogłem dobyć głosu, by powiedzieć o tym wujowi. Hans już pewnie sam to zauważył. Spojrzałem na niego; przystojną twarz zdobił dobrze mi znany wyraz zupełnego spokoju.

Znałem już uczucie potwornego pragnienia - teraz zacząłem sobie wyobrażać męki głodu i powolną, długą śmierć w otchłani ziemskiej. Nawet gdyby targający nami żywioł oszczędził nasze życia, nie wiedziałem, jak mielibyśmy znaleźć jakiekolwiek jedzenie w tym pustym, kamiennym świecie. Światełko latarni zamigotało do wtóru moich rozpaczliwych myśli. Przez jakiś czas drżało, potem zaczęło niknąć, aż przy jednym z silnych wstrząsów ostatnia iskra światła zgasła.

Wzrok mnie zawiódł, a razem z nim inne zmysły. Nie mogłem powstrzymać drżenia. Zdawało mi się, że spadamy pionowo w dół. Byłem ogłuszony przez huk wody i pęd powietrza. Ból w ramionach, kolanach, gardle i sercu, wilgoć przenikająca każdy cal mojego ubrania, krople na twarzy, które równie dobrze mogły być gorzkimi łzami zawodu i rozpaczy, składały się na resztę cielesnych doznań.

Poza nimi było tylko jedno - jedna mała rzecz, która trzymała mnie jeszcze na tym świecie. Silne ramię wokół mojej wychudzonej postaci, otaczające mnie z czymś więcej niż spokojnym poczuciem obowiązku, z czymś całkiem innym niż stoicką racjonalnością, którą nasz przewodnik okazywał do tej pory przy każdym, nawet najbardziej straszliwym zagrożeniu.

Hans obejmował mnie ze stałą, nieznającą chwili zawahania determinacją, wręcz desperacją - jak coś cennego ponad wszystko inne, jak coś, co nie może zginąć. Tak jak ja obejmowałbym w tej chwili skrzynię zapasów, gdybym schwycił ją, nim przepadła w okrutnej grze żywiołów. Potężna wola przykuwała mnie do złamanego masztu; nawet gdyby moje siły całkiem zawiodły, wierzę, że Hans nie pozwoliłby mi spaść. Jego bliskość, ciepło napiętych, rozgrzanych mięśni, zapach piżmowej wilgoci pozwalał mi zachować resztki przytomności - choć w tej samej chwili wątpiłem w zdrowie moich zmysłów, bo nie znajdywałem wytłumaczenia dla panicznej euforii wzbudzonej przez ten dotyk innego niż kompletne szaleństwo.

Pozostało mi wmawiać sobie, że dreszcze na mojej skórze są skutkiem zimnego powiewu obmywającego moją przemoczoną postać. Nie mogłem jednak nie powracać myślą do jednego obrazu, wyraźnego przed moimi oczami jak powidok zgaszonej świecy. Ostatnim bowiem widokiem, jaki zapamiętałem, zanim zapadły całkowite ciemności, był wzrok naszego przewodnika, poważny i płomienny, utkwiony w mojej twarzy.

Podróż do wnętrza Ziemi: historia nieopowiedziana [Axel/Hans]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon