Rozdział 28: W domu na Königstrasse

3 1 3
                                    


Spokój w domu na Königstrasse nie trwał długo. Szybko wyszło na jaw, że tajemnicze wzmianki Marthy o nagłej wyprawie podjętej przez profesora Lidenbrocka rozeszły się po targach, ulicach, domach i dokach jak najgorsza zaraza. Sprawa przycichła nieco podczas naszej długiej nieobecności, jednak wraz z naszym powrotem miasto na nowo wybuchło plotkami, domysłami i oszczerstwami, które co odważniejsze osoby postanawiały weryfikować bezpośrednio u źródła. Przez nasz niewielki w gruncie rzeczy domek zaczęły przewalać się fale znajomych, znajomych znajomych, zuchwalców, dziennikarzy, ludzi nauki i tych, którzy za takowych się uważali. Hans wyraźnie nie czuł się komfortowo w potoku gości, ja zresztą też nie. Tak naprawdę marzyłem o świętym spokoju przez długi, długi czas.

Pewnego dnia poprosiłem więc wuja, aby dał sobie spokój z przyjmowaniem każdego jak leci, albo chociaż wyznaczył godziny dla interesantów. Słuchał mojej argumentacji z uwagą, której prawdę mówiąc się nie spodziewałem, i w końcu, ku mojemu zdumieniu, przyznał mi rację.

- Słusznie mówisz, drogi chłopcze. Czy rolą tego, kto przeprawił się przez wnętrze Ziemi, wchodząc jednym wulkanem, a wychodząc drugim, jest dziesięć razy dziennie informować swą gospodynię o konieczności podania herbaty i poczęstunku? To doprawdy śmieszne! Na jutro jeszcze jestem umówiony tutaj z paroma ciekawymi osobistościami. Ale na tym koniec, masz moje słowo.

Jak powiedział - tak zrobił. Nie tylko nie przyjmował u nas prawie żadnych gości, ale odrzucał także zaproszenia na prywatne podwieczorki, chyba że pochodziły od dobrych znajomych lub znaczących nazwisk. Doszło do tego, że wszyscy zainteresowani tematem naszej wyprawy musieli szukać innych sposobów zdobycia informacji; i tak mój wuj stał się osobistością zapraszaną do wygłaszania publicznych przemówień, mianowaną gościem honorowym rozmaitych konferencji, proszoną o wywiady, ściąganą do innych miast, a nawet krajów. Cieszyłem się jego sukcesem; ja jednak pozostałem na uboczu. Nic nie radowało mnie tak bardzo jak śniadanie zjedzone sam na sam z Hansem, wspólna przechadzka po mieście lub popołudnie spędzone razem w salonie czy bibliotece, gdzie oglądaliśmy zbiory i atlasy lub graliśmy w karty, bo do tego nie trzeba było słów.

Kiedy próbowałem wytłumaczyć się Gräuben, dlaczego mam dla niej tak mało czasu, ze stanowczą miną nakazała mi zająć się „naszym drogim przyjacielem". Tak więc zrobiłem. A mimo to wiedziałem, że nadejdzie moment, kiedy Hans pożegna się z nami.

Nie chciałem tego. Nienawidziłem siebie za to, że nie mogłem mu nic zaoferować. Nienawidziłem świata za to, że nie akceptował tego, co było między nami. W tamtym czasie spadałem z wyżyn euforii do otchłani depresji kilka razy w ciągu jednego dnia. Nikt poza mną i biedną Marthą nie był tego świadkiem - z wyjątkiem tego jednego razu, kiedy wuj wyjechał poza miasto, a ja byłem pewny, że Hans poszedł spać, i zapełniałem pustkę w moim sercu koniakiem.

Mój anioł stróż zjawił się po cichu, zupełnie niespodziewanie. Bez słowa wyjął szklankę z mojej drżącej dłoni i zastąpił zimno szkła swoim ciepłem. Zacisnąłem oczy; ból wewnątrz stał się jeszcze większy. Nie wiedziałem, co zrobić z tym palącym, przeszywającym uczuciem, które na dobre zadomowiło się w moim sercu. Kanapa ugięła się, gdy Hans usiadł obok i przyciągnął mnie stanowczo. Już po chwili chowałem twarz w nogawkach jego spodni opiętych na umięśnionych udach. Alkohol krążący w mojej krwi szeptał mi o rzeczach, które miałem ochotę zrobić, ale nie miałem na to siły. Poddałem się dotykowi szorstkich palców, które przeczesywały moje włosy i gładziły policzek, tak samo jak ja kiedyś robiłem to na maleńkiej tratwie zagubionej pośród rozszalałego morza.

Kiedy usłyszałem zbliżające się kroki, właściwie nie podjąłem decyzji o tym, aby się nie ruszać. Po prostu się nie ruszyłem.

Martha spytała, czy podać ziółka na sen. Zachrypniętym, stłumionym głosem podziękowałem - za ziółka i za troskę. Jej kroki oddaliły się - w stronę kuchni, nie zaś sypialni. Widocznie dla wszystkich tamta noc była niespokojna.

Podróż do wnętrza Ziemi: historia nieopowiedziana [Axel/Hans]Where stories live. Discover now