Rozdział 36

227 17 9
                                    

Katie

-Shane! Dlaczego!?

-Nie pozwolę...by co...wam się stało...

-Japierdole...

Przerażenie wywołane sytuacją nie pozwalało mi myśleć trzeźwo. Ręce trzęsły mi się a łzy coraz bardziej przeszkadzały w widzeniu. Przycisnęłam kawałek swojej sukienki do rany i sięgnęłam po telefon który leżał na podłodze obok. Włączyłam go i już chciałam odblokowywać gdy zauważyłam że jest potłuczony i to mocno. Nie chciał się włączyć co powodowało u mnie coraz większe ataki paniki.

-Katie odpuść...

-Żartujesz sobie!? Nie możesz umrzeć na moich oczach!

-Nie masz jak wezwać pomocy, ratuj siebie...

-Nie ma opcji! Odblokuje ten zasrany telefon!

Tak jak mówiłam tak zrobiłam. Urządzenie włączyło się po kilku minutach i mogłam wybrać numer alarmowy. Dogadałam się z panią za telefonu i zostałam poinformowana o przyjeździe karetki do 10 minut.

-10 minut dasz radę.

-Dam...

Starałam się panować nad sobą ale utrudniało mi to że czułam ten piekielny ból w podbrzuszu. Straszne uczucie pogłębiło się gdy się zestresowałam więc nie robiłam żadnych gwałtownych ruchów więcej i siedziałam dzielnie przy narzeczonym. Gdy karetka przyjechała za nią stanęło od razu czarne matowe Lamborghini Tone'go.

Wyleciał z niego Dylan, Will i jego właściciel.

-Japierdole Shane!

-Żyje...

-Ledwo co!

-Nic mi nie ma...może trochę boli...

-To wygląda jakby nakurwiało niemiłosiernie.-Stwierdził Dylan.- Dobra ale twój bliźniak na zawał niemal nie zszedł jak się dowiedział że cię porwano to serio prawie płakał.

-Przepraszam panów ale musimy już jechać. Szpital przy Westolern 55.

-Jasne dzięki.-Dylan zabijał wzrokiem lekarza.

-Panią też bierzemy ma pani obrażenia i jest w ciąży zapraszam za sobą.

-W ciąży!?-Dylan wybłuszczył oczy i spojrzał na mnie jak na ducha.

-Potem ci wyjaśnię.

I pojechaliśmy do szpitala ja i Shane w jednej karetce. On umierający a ja przerażona.

Gdy tylko tam dotarliśmy wysiadając widziałam też auta bliźniaka mojego narzeczonego. Stało zaparkowane niemal na trzech miejscach poprzecznie ale z doświadczenia wiedziałam że Moneci się tym nie przejmowali. Wysiadając czułam że zaraz się przewrócę. Ból był ogromny a głowa pulsowała mi doprowadzając do jakiegoś zaćmienia.

Shane wywieźli szybciej i od razu zawieźli go na salę operacyjną. Ja zostałam przeprowadzona do sali gdzie leżały tylko kobiety w ciąży więc czułam się w temacie. Kazali mi się umyć i przebrać w piżamę która przekazała mi pielęgniarka więc to uczyniłam i usiadłam na przypisanym mi łóżku.

-Który miesiąc?- Zagadnęła dziewczyna dużo młodsza ode mnie.

-2 tydzień.

-Wcześnie tu pani trafiła.- Stwierdziła narażać brwi.- To coś poważnego?

-Nie mam pojęcia. To pewnie ze stresu i dużego wysiłku.

-Och rozumiem. Octavia miło mi.-Wyciągnęła do mnie rękę która uścisnęłam.

-Katie.- Posłałam jej nieśmiały uśmiech i tym razem zapytałam ja.- A ty w którym jesteś?

-5 miesiąc. Zaraz 6.

-To już sporo, bardzo młoda się wydajesz.

-No mam 19 lat więc tak jakoś wyszło. Ale cieszę się mimo tego wieku. Mój chłopak mnie wspiera i stara się.

-Rozumiem. Dobrze mieć takiego kogoś.

-Nawet bardzo. Chodź ostatnio coraz częściej go nie ma i zaczyna mnie to niepokoić.

-Myślisz że cię zdradza?

-Dzwoniła do niego ostatnio jakaś dziewczyna, upierał się że to jakaś kuzynka z Daleka i nie ma z nią na codzień kontaktu.

-Och to nie dobrze i to bardzo. Może warto to sprawdzić.

-Ale jak?

-Daj do niego numer.

-Co?

-Zobaczysz, daj.

Dziewczyna  zdziwiona  podała mi numer do jej chłopaka a ja wstukałam go na swoją komórkę i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Po dwóch sygnałach usłyszałam niski głos.

-Tak słucham?

-Dzień dobry, znalazłam ten numer na stronie internetowej i chciałam zapytać czy to pan jest tym ekspertem od rur?

To było najgłupsze co mogłam wymyślić ale miałam nadzieję że przekona się na mój uwodzicielski ton i zaraz palnie jakiś sprośny żart.

-Zależy od jakich.- Padło parsknięcie a mi serce zabiło mocniej gdy zobaczyłam twarz dziewczyny.- Jeśli chodzi o seks to tak to ja. Wolny jestem jutro wieczorem jesteś chętna mała?

-Nie możesz dzisiaj? Zależy mi.

-Masz parcie na szkoło. Dobra, o 18 ci pasuje?

-Jasne przyjedź pod szpital.

-Szpital?

-Jestem pielęgniarką. Ubiorę się nawet specjalnie.

-Niech będzie. Wyślij pineskę.

-Pewnie. Do zobaczenia.

Rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź.

-Prześpisz się z nim?

-Żartujesz? Nie ma szans, zaprowadzę go do tej sali, zobaczy ciebie i będzie tak zesrany ze słowa nie wypowie.

-Może...

-Nie wie że tu jesteś?

-Nie, wyszłam wczoraj i potknęłam się. Jakich facet pomógł mi tu dojść więc zostałam na noc by dziecku nic się nie stało.

-Słusznie. A chłopak pożałuje że się urodził.

Plan można by żec ze idealny gdy nie moja zajebista Pamięć i zapomnienie o tym kto znajduje się w tym szpitalu...

Dwie miłości, jedna historia-Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz