Rozdział 35

236 18 15
                                    

Isabelle

Katie nie dawała znaków życia od kilku dobrych godzin. Nie spałam od 2 bo nie mogłam znieść tego że coś mogło jej się stać. Tony cały czas próbował mnie zachęcić jednak do snu lecz ja byłam nie ugięta.

-Isa proszę cię. Pewnie Shane wrócił i po prostu zapomniała o tym by do ciebie zadzwonić.

-Ona zawsze dotrzymuje słowa. Może też jej się coś stało? Albo porwali ją i Shane? Może zasłabła? Jest tyle możliwość a żadna nie jest sensowna.

-Wyluzuj trochę jest czwarta. Nie śpisz pół nocy bo martwisz się.

-Bo w porównaniu do ciebie nie mam wywalone w to że mogło jej się coś stać.

-Nie mam wywalone ale nie panikuje na zapas.

-A ja wolę się pomartwić i później odetchnąć z ulgą niż mieć wyrzuty sumienia że miałam w to wyjebane.

Wstałam i wyszłam z sypialni.

-Isa no!

Tony wyleciał za mną ale gestem ręki pokazałam że by się nie zbliżał. Zeszłam na dół i zaświeciłam mocne światło które na początku oślepiło mnie ale zaraz oczy przyzwyczaiły się do blasku.

-Gdzie się wybierasz?

-Na lotnisko. Nie mam zamiaru sterczeć tutaj jak ostatnia idiotka.

-Po pierwsze nie jesteś idiotką a po drugie nigdzie sama nie pójdziesz. Nie wiadomo czy oni w ogóle są jeszcze na bali.

-Wiesz coś?

-Porwali ich...

-I czemu nic mi nie powiedziałeś!? Pojebało cię!?

-Uspokój się i nie krzycz. Vincent kazał nie mówić ale powiedziałem. Są w jakimś samolocie którego nie możemy namierzyć przez niedostępność. Musimy być spokojni i cierpliwi.-Prychnęłam.

-Żartujesz sobie? Ja mam siedzieć w domu i udawać że nic się nie stało?

-Masz być cierpliwa, ostrożna i bezpieczna a ja odpowiadam za to ostanie więc zostajesz.

Westchnęłam ciężko i potarłam czoło w roztargnieniu. Oczy zaszyły mi gorzkimi łzami a wargi zaczęły drżeć w niekontrolowany sposób. Tony widząc moją reakcję podszedł i opatulił mnie ramionami. Jego broda oparła się o moją głowę a ręka robił konewce kółka na moich plecach.

-Znajdziemy ich. Obiecuję.-Złożył na mojej głowie pocałunek i dodał.- Idź spać. Jesteś zmęczona to widać. Ja zajmę się Leą i zadzwonię do Vincenta czy coś już wie.

-Dziękuję.

Oderwałam się od niego i posłałam mu słaby uśmiech. Weszłam na schody prowadzące na górę i przeszłam długim korytarzem do sypialni. Zdjęłam satynowy czerwony szlafrok i położyłam się na łóżku. Mimo wolnie oczy zaczęły mi się zamykać aż w końcu nie wytrzymałam ciężaru i odpłynęłam.

Shane

Nie pamiętałem za dużo z tamtego dnia poza kłótnia z Katie. Obudziłem się za to w obskurnej piwnicy gdzie śmierdziało i okropnie pizgało. Przez małe okienko wpadały znikome promienie światła. Rozejrzałem się zaćmionym wzrokiem po pomieszczeniu. Drzwi były metalowe z grubymi szramami jakby ktoś wcześniej je już niszczył. Kraty w oknach były zardzewiałe a podłoga była w niektórych miejscach mokra od przeciekających rur. Gdy mój wzrok napomknął na drugi materac żołądek ścisnął mi się z przerażenia. Katie leżała na nim nie przytomna i posiniaczona.

-Katie?-Pierwszy raz nie przynosił rezultatów jak każdy poprzedni.

Zacząłem szarpać się chcąc rozerwać mocne liny ale bez skutecznie bo już po chwili zaczęły palić moje nadgarstki.

-Kurwa co ja jebane sznurki.

-Sha..ne.....-Zachrypnięty i cieki głos rozbrzmiał w pokoju.

-Japierdole! Nic ci nie jest!?

-Boli...brzuch i.....ręka....

-Już się uwalniam i spadamy z tej nory.

-Poczekaj....pomoge...

-Nie wstawaj. Wywalisz się jeszcze i będzie gorzej. Leż.

Mimo moich zaprzeczeniem poruszania się ona wstała. Podeszła na słabych nogach i zaczęła walczyć z zaciśniętym sznurem który po chwili stał się  bezużyteczny  bo Katie go rozwiązała.

Wstałem szybko i już chciałem pomagać wstać dziewczynie gdy drzwi zaskrzypiały.

-Ooo widzę że wstali państwo Monet. Jak podróż minęła?

-Jaka podróż?

-Jesteśmy w Nowym Yorku.

-Co!?

-Oj nie bulwersuj się tam Monet. Złość piękności szkodzi a ty nie masz czym szastać.

-Spierdalaj!

Rzuciłem się na tego typa no wkurwił mnie. Ale on wyciągnął ją i wymierzył w Katie.

-Jeden Twój Ruch a dziewczyna nie żyje.-Całą swoją uwagę poświęcił mi.

Zobaczyłem że wpadł mu telefon więc dyskretnie pokazałem to dziewczynie która przechwyciła go. Gdy mężczyzna to zauważył odbezpieczył broń i palec położył na spuście. Nie zastanawiając się wbiegłem przed dziewczynę zastawiając ją własnym ciałem a po chwili poczułem piekący ból pod lewą piersią.

Przycisnąłem rękę w tamto miejsce i upadłem na materac.

Mężczyzna wybiegł z piwnicy a ja zacząłem zwijać się z bólu.

Dwie miłości, jedna historia-Rodzina MonetHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin