Rozdział 19

1.5K 116 32
                                    

Olivia

– Alberto się wścieknie, że nie zabraliśmy żadnej obstawy. – rzucił Christian, zerkając na Neila w tak sugestywny sposób, iż od razu można było wziąć za pewnik, kto był pomysłodawcą odprawienia ochroniarza z kwitkiem.
Blondyn wzruszył ramionami, a następnie najzwyczajniej w świecie, jak gdyby nic – zmienił temat na taki, który bardziej mu odpowiadał:
– Jaki jest plan działania?
– Wchodzimy, zgarniamy Liama i wychodzimy. – odezwał się Benjamin.
Siedział na ostatnim miejscu, jeszcze za Christianem, Masonem i Rachel, ponieważ wybraliśmy auto siedmioosobowe. Nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego jechaliśmy tak dużym zespołem i byłam wściekła, że zostałam zmuszona do uczestnictwa w tej nocnej eskapadzie, ale cóż mogłam zrobić? Pozostało mi tylko wciskanie pleców w fotel pasażera, przesadne marszczenie brwi oraz liczenie na to, iż wszyscy zauważą, jak bardzo jestem wkurwiona.
Tak, wszyscy. Fiut Neil również.
Niesamowicie drażnił mnie fakt, że robił wszystko, by ograniczyć moje kontakty z Lillian do absolutnego minimum. Odpowie za to. Tego akurat byłam pewna. I to jeszcze dziś, skoro tak bardzo zależało mu na mojej obecności.
– To idiotyczne rozegranie. – stwierdził z zadziornym uśmiechem, sprawiając, iż momentalnie na niego spojrzałam, choć wcale nie chciałam tego robić. – Nie możemy tak po prostu zabrać go z imprezy.
– Bo?
– Bo zrobimy mu wiochę. Tak nie można.
Christian potarł szczękę opuszkami palców.
– To bez znaczenia. Jego reputacja i status licealnego fuckboya i tak zostaną dziś zniszczone. No chyba, że jako kaleka, któremu matka powyrywała nogi z dupy, dalej będzie królował na szycie popularności i podbijał serca napalonych nastolatek.
– Bezwzględny ojciec. – parsknął Mason. – Nie spodziewałbym się po tobie aż tak twardej ręki.
– A mam wybór? Prawda jest taka, że za bardzo mu popuściliśmy, nie postawiliśmy granic i teraz ponosimy tego konsekwencje. Liam robi co chce, więc pora go naprostować.
– No bez przesady, nie jest tak źle...
– Zobaczymy co powiesz, kiedy twoja Lillian zacznie dojrzewać, mądralo. – Rachel przerwała przyjacielowi, uśmiechając się szeroko.
Nie zdawała sobie sprawy, że niechcący tymi, z pozoru niewinnymi, słowami, wywołała prawdziwą lawinę.
Jedna niewidzialna dłoń ścisnęła mój żołądek, a druga... Druga niestety pociągnęła za język, wcześniej doprawiając go szczyptą jadu i arogancji:
– Kiedy Lilly zacznie dojrzewać, Neil zobaczy ją co najwyżej na zdjęciu. – odchrząknęłam, przenosząc wzrok w stronę jezdni. – O ile będę na tyle wspaniałomyślna, aby mu je wysłać.
Nie musiałam patrzeć na Lewisa, by mieć stuprocentową pewność, iż właśnie zacisnął dłonie na kierownicy i wbił we mnie pełne nienawiści spojrzenie.
Rozjuszyłam byka, wymachując mu przed samym nosem wielką, czerwoną płachtą. Zdawałam sobie sprawę, że prędzej czy później będę musiała zmierzyć się z Neilem solo, a wtedy z całą pewnością nie będzie już tak wesoło, jednak, teraz gdy siedzieliśmy w samochodzie... Co mógł mi zrobić? Nic.
Uniosłam kąciki ust w zadowoleniu.
– Wiesz, co, Holm? – odezwał się, sprawiając, że po karku przebiegł mi dreszczyk, którego nie potrafiłam w żaden sposób określić.
Nie był nieprzyjemny. Nie był też przyjemny. Po prostu zwiastował nadchodzące kłopoty, jednak tym razem nie zważałam na rezultaty odpiętych pasów bezpieczeństwa w kolejce napędzanej przez samego diabła.
– Słucham, Lewis? – uniosłam ramiona i przeciągnęłam się na fotelu, demonstrując wyluzowanie, wręcz znudzenie, a następnie łypnęłam na Neila.
Zrobiłam to z czystej ciekawości. Chciałam wiedzieć, jak bardzo jest wściekły. Widzieć jego tęczówki, które zmieniały barwę wraz z narastającym wzburzeniem... Jednak przede wszystkim zależało mi na chłonięciu rozkosznej chwili jego bezradności i frustracji. Byłam święcie przekonana, że akurat w tym momencie nie może nade mną górować.
Cóż, zgubiła mnie pewność siebie.
– Nie skomentuję twojego zachowania. – odparł chłodno, aczkolwiek bez cienia gniewu czy agresji. – Któreś z nas musi być mądrzejsze, więc odpuszczę. Co mi szkodzi.
Zmrużyłam powieki, próbując doszukać się jakiegoś podstępu, lecz... Wyglądał całkowicie normalnie.
Odpuścił. Nie chciał nakręcać dyskusji.
Pokiwałam głową z zadowoleniem.
– W porządku. – palnęłam krótko, ale Neil chyba tego nie zarejestrował, ponieważ w tej samej chwili, zwrócił się do przyjaciół lekkim, beztroskim tonem:
– Porozmawiajmy o czymś, co nie dotyczy szesnastoletnich i pięcioletnich dzieci.
– Dobry pomysł. – Christian, który z wiadomych powodów miał dość tematu swojego niesfornego nastolatka, od razu poparł propozycję Lewisa.
– Myślałem ostatnio o założeniu własnego biznesu.
Oczy wszystkich pasażerów powędrowały w kierunku blondyna.
– Masz już jeden.
– Ah, klinika to nie biznes. Ratujemy zwierzęta za darmo, głównie te bezdomne i odebrane interwencyjnie.
– A od kiedy narzekasz na brak środków na koncie? – parsknęła Rachel.
– Nie narzekam, ale fajnie byłoby mieć coś swojego. Ileż można babrać się w prochach? Są łatwiejsze formy zarobku, mniej ryzykowne...
Christian zastukał palcami w szybę, wyraźnie zainteresowany.
– Niby jakie?
– Na przykład porno.
Uniosłam brwi i skrzyżowałam ręce na piersi, gapiąc się na Lewisa z powątpieniem. Ciężko było stwierdzić, czy mówił poważnie. Z jednej strony nie wyglądał, jakby żartował, lecz z drugiej... Ten pomysł na zarobek brzmiał dość niekonwencjonalnie.
Nie żeby dilerka nie wykraczała poza utarte społecznie normy, ale branża porno? Serio?
– Ale ty jesteś głupi. – zarechotał Benjamin, przekrzykując głośny śmiech Masona i Christiana.
– Dlaczego? Ostatnio odkryłem coś, dzięki czemu mógłbym zarobić w szybki i przyjemny sposób.
– Aż boję się pytać o szczegóły. – Rachel schowała twarz w dłoniach.
– Sex kamerki.
– Ja pierdolę. – zarżał Gruby.
Dokładnie... Ja pierdolę.
Uchyliłam usta, odwracając twarz ku kierowcy tak gwałtownie, że aż kilka włosów opadło mi na policzki. Nie, nie zrobiłby mi tego... To niemożliwe.
Neil, niczym urodzony drapieżnik, od razu wyczuł moją reakcję. Przechylił głowę, a nasze spojrzenia, ku jego bezgranicznej, sadystycznej radości, momentalnie się skrzyżowały.
Uniósł kącik ust w półuśmiechu i mrugnął do mnie zaczepnie, sprawiając, że serce podeszło mi do gardła, a po plecach spłynęła strużka potu.
– Ostatnio zorientowałem się, że mega mnie to kręci. – tłumaczył chłopakom i Rachel, nie odrywając ode mnie wzroku. – Wyobraźcie sobie tę adrenalinę, kiedy ktoś obserwuje was podczas seksu.
Zadrżałam, czując, jak moja klatka piersiowa unosi się i opada w zastraszająco szybkim tempie.
Co za kutas.
Jeżeli tylko wspomni o tym kompletnie nieracjonalnym incydencie w podziemiach, przysięgam, że go zabiję. Trudno, wolę mieć na sumieniu jedną ofiarę niż żyć w strachu, iż mój grzeszny sekret w końcu wyjdzie na jaw. To w ogóle nie powinno było się zdarzyć.
Nerwowy ucisk żołądka przeniósł swoją siłę na podbrzusze. Wbiłam spanikowane spojrzenie w palce Lewisa, które leniwie przesunął po kierownicy.
– Ludzie mają różne fantazje. – ciągnął, świadomie doprowadzają mnie do szału.
Nie ukrywał, że droczenie się ze mną sprawia mu mnóstwo zabawy. Znów miał przewagę.
Chwilową, ale miał.
– Myślisz, Neil... – usłyszałam głos Benjamina i aż wstrzymałam oddech, nie mając pojęcia, o co mógłby zapytać. – Że ktoś chciałby cię oglądać?
– No, skoro już o tym mowa...
Zamknęłam oczy, mechanicznie poddając się impulsowi, który porwał mnie do działania tak szybko, iż nawet nie zdążyłam poświęcić sekundy na przemyślenie, czy było to mądre i bezpieczne działanie.
Nie, nie było... Bez dwóch zdań.
Gdy uchyliłam powieki wbijałam już paznokcie w udo.
Twarde, umięśnione udo Neila Lewisa.
Pieprzonego Neila Lewisa, który zassał powietrze wskutek niewątpliwego zaskoczenia i bólu, ale nie przestał uśmiechać się pod nosem.
Zatopiłam paluchy w jego skórze na tyle głęboko, że wiedziałam, iż zostanie mu ślad... A konkretnie pięć. Pięć śladów na udzie, zaledwie parę centymetrów od...
O nie. Nie, nie, nie.
Oddech uwiązł mi w gardle. Utknęłam w pułapce. Balansowałam pomiędzy strachem, a potwornym zakłopotaniem, nie wiedząc właściwie, jak bardzo miałam przerąbane.
Neil nie oderwał wzroku od jezdni, bo prowadził. Ja z kolei nie oderwałam wzroku od jezdni, bo nie byłam w stanie tego zrobić. Na samą myśl o popatrzeniu w lusterko wsteczne, oblewała mnie jeszcze większa fala paniki.
W samochodzie było ciemno, ale każdy, dosłownie każdy z pasażerów mógł bez problemu zauważyć, jak ściskam nogę tego blondwłosego idioty w tenże... Jezu, dopomóż... jednoznaczny sposób.
– Skoro mowa o czym? – zaciekawiony głos Masona odbił się echem w mojej pulsującej z nadmiaru emocji głowie, a ja dopiero po kilku sekundach zrozumiałam, iż jego pytanie nawiązywało do poprzedniej wypowiedzi Neila.
Nikt nie zauważył.
Wypuściłam z ust drżący oddech, błyskawicznie cofnęłam rękę i osunęłam się niżej na fotelu, marząc o tym, by jego miękki materiał po prostu mnie pochłonął.
– Skoro mowa o... – Lewis, pomasował swoją prawą skroń. – No właśnie, o czym mówiliśmy?
Nie żartował. Naprawdę wyglądał, jakby przez to, co zrobiłam, kompletnie stracił wątek.
– No rozmawialiśmy o sex kamerkach. Myślisz, że ktoś chciałby oglądać twoje łóżkowe popisy na żywo? I jeszcze za to płacić?
Przygryzłam kciuk, a następnie subtelnie, nie wzbudzając żadnych podejrzeń, przekrzywiłam głowę, by zerknąć w lusterko, wiszące pomiędzy mną, a Neilem.
Chciałam spojrzeć na chłopaków i Rachel, zbadać wzrokiem ich twarze i upewnić się, że żadne z nich w mrocznym wnętrzu auta na pewno nie zauważyło niczego, co mogłoby zostać źle odebrane. Wręcz bardzo, bardzo źle, bowiem doskonale zdawałam sobie sprawę, iż odległość między moją dłonią, a kutasem Lewisa była co najmniej niebezpieczna.
Odetchnęłam z ulgą. Benjamin w ogóle nie patrzył w naszym kierunku, Rachel opierała czoło o szybę i obserwowała pogrążone we śnie ulice miasta, Mason nie wyglądał, jakby obchodziło go cokolwiek, co działo się wokół, a Christian...
Jasna cholera.
Neil odpowiedział na zadane mu przed paroma sekundami pytanie, ale nie słyszałam jego słów. Zostały skutecznie zagłuszone przez krew pulsującą mi w uszach.
Christian pochylał się lekko, wbijając wzrok w nogę swojego przyjaciela. Brwi miał uniesione, a usta delikatnie rozchylone. Nie walczył z mimiką twarzy. Nie udawał, że nic się nie stało... Wiedział.
Już wtedy wiedział to, o czym my nie mieliśmy pojęcia.

MALBAT TOM 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz