Rozdział 35

1 0 0
                                    

...

***

Nie wiedziałem co mnie czeka. Przeszedłem przez portal który otworzył Bóg. Podróżowałem, przez jakiś biały tunel, gdy w końcu ujrzałem pole bitwy. Stanąłem nad wszystkimi jako, że portal był na niebie. Chyba, nie zdawali sobie sprawy z tego, że wróciłem. Bynajmniej miałem takie wrażenie, że jeszcze mnie nie wyczuli. Z drugiej strony, nie miałem w sobie przecież juz Bhunivelze i stojąc w progu portalu, zacząłem się zastanawiać jak ja mam do cholery z niego wyjść, nie zabijając się przy tym. Cholera, mogłem to przewidzieć.
Stojąc tak w progu portalu, zastanawiając się co właściwie mam zrobić, doglądałem co się tutaj działo.

- Musimy go jakoś inaczej zatrzymać. - Krzyknął Lucyfer, do Azazela.
- Masz jakiś plan? - Spojrzał na niego, odpychając od siebie istoty chaosu.
- Być może ja mam. - Michał, zapewniał wsparcie z powietrza.
- Lepiej mów szybko, póki jeszcze mamy czym mówić.
- Ta dziura. - Wskazał na portal. - Jeśli zaczniemy do niej strzelać być może, zwolni tempo zalewania chaosem naszego świata.
- Skąd ta pewność? - Rzekł Azazel.
- To tylko hipoteza. - Michał odciął głowę, kolejnej istocie.
- Nie mamy nic przyjaciele do stracenia. - Wtrącił Lucyfer. - Warto spróbować!
- Obawiam się, że o mnie zapomnieliście. - Dołączył do tej rozmowy Bhunivelze.

Pojawił się w samym środku pola bitwy, gdzie frakcje stawiały opór istotom chaosu. Skurczył się do naszych rozmiarów.
Cholera ... Myśl, jak mam zejść z tego cholernego portalu? A może tak najprościej po prostu sobie zejdę? Nie, to by było zbyt proste...
Nagle spojrzałem na portal chaosu, z którego zaczęły wydobywać się czerwone a raczej szkarłatne błyskawice. Rias? Czy ona walczy w środku z istotami chaosu? Sama? Przecież nie ma najmniejszych szans, sama przeciw... No właśnie, ilu? Milionom? Miliardom? Czy jeszcze więcej?

Poczułem jakby serce zabiło mi mocniej, gdy zacząłem myśleć o Rias, jednak co mnie na chwilę wbiło z myślenia o niej, to pytanie gdzie właściwie podziała się Vex? Nigdzie jej tutaj nie widzę.

- A teraz pozwólcie, że rozpocznę ostatni akt przedstawienia. - Powiedział Bhunivelze stojąc między władzami frakcji.
- Nie doczekanie. - Zaśmiał się Azazel.

Wtem starał się go uderzyć z pięści w twarz. Jego dłoń była w fioletowym płomieniu. Trafił go, lecz wyglądało to jakby nie zrobiło to na Bhunivelze żadnego wrażenia.

- Tylko na tyle cię stać? - Spojrzał mu w oczy.
- To dopiero rozgrzewka!

W jednej chwili Bhunivelze złapał Azazela za głowę i cisnął nim o ziemię, nim jeszcze on był w stanie zareagować. A zaraz po tym odwrócił się błyskawicznie w stronę Michała, uderzając go pięścią w brzuch. Następnie podniósłszy dłoń, którą zaatakował Michała, który wciąż był wbity w jego pięść swoją drogą, podobnie jak w poprzednim przypadku cisnął nim o ziemię. Nim jednak obydwoje jej dosięgnęli, wciąż spadając, Bhunivelze cisnął w nich jeszcze Gold Blastem, w celu zwiększenia obrażeń. Pomysłowe, trzeba przyznać.

Cholera myśl! Jak ja stąd mam zejść!?

- Nie stój tak do cholery, rusz się w końcu! - Usłyszałem głos Piotrka za sobą zza portalu.
- Niby jak?!
- Użyj mocy!
- Mocy? - Powtórzyłem po nim. - To ja mam jakąś moc?
- Masz boską moc w sobie. - Strzelił sobie facepalma.
- ... - Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.

Spojrzałem się ponownie w dół. Mam jakąś moc? Cholera wysoko... Ale skoro Piotrek mówi, że mam boską moc, to to powinno znaczyć, że mam chociażby skrzydła, czyż nie? Zobaczmy!
Spróbowałem rozłożyć skrzydła, podobnie jak robiłem to posiadając w sobie Bhunivelze. I okazało się faktycznie, że posiadam moc! ( Epic Win) Rozłożywszy je, spojrzałem na nie. Nie były one takie same jak w przypadku Bhunivelze. Były inne, znacznie inne. Były to anielskie skrzydła i liczba ich wynosiła 14. Podobnie jak w przypadku Vex. Emanowała od nich biała niczym śnieg, bądź coś jaśniejszego aura.

Zacząłem czuć w sobie tę moc. Aura, była niezwykle przyjemna, delikatna na swój sposób. Zupełnie inna niż moc Bhunivelze. Jednakże nie widziałem za bardzo jak z tej mocy korzystać. Więc wpadłem na pomysł niezwykle oryginalny. Postanowiłem utworzyć Gold Fist i ku mojemu zaskoczeniu, zadziałało. Choć kolor pieczęci zamiast złotego był biały. Czy ja zostałem swojego rodzaju właśnie aniołem? Rany...

Widziałem Bhunivelze, okładającego hordy istot z frakcji. Najwyższy czas zainterweniować. Wciąż mając rozłożone skrzydła, odwróciłem się ostatni raz do Piotra.

- Piotrek! Do zobaczenia następnym razem!
- Święty Piotrze do Cholery! - Widziałem jak zrobił się czerwony.
- Piotrek jeszcze raz usłyszę cholera i będzie wieczne potępienie! - Zdało się usłyszeć głos Boga.

Zeskoczyłem z portalu, który zaraz za mną się zamknął. Byłem dość wysoko; dość... Cholernie wysoko. Miałem czas aby nabrać prędkości i przypierzyc Bhunivelze.... Czy boję się śmierci? Nie... Byłem za jej bramą. Wiem co mnie czeka po drugiej stronie... Następnym razem, gdy znajdę się przed jej obliczem, będzie to czas gdy będę już starym człowiekiem i powitam ją, jak starego przyjaciela. A przy okazji, powkurzam trochę Piotrka... Uśmiechnąłem się do siebie.

Leciałem coraz szybciej, lecz aby jeszcze zwiększyć swoją prędkość pomyślałem, że ułożę skrzydła tak, aby stawiały jak najmniejszy opór powietrza. ( fizyka ) Byłem coraz bliżej celu...

- Trochę zabolało. - Wygrzebywał się z ziemi Azazel.
- Boli jak nie wiem. - Dopowiedział Michał, leżący blisko niego.
- Hej Michał.
- Co jest Azazelu? - Spojrzał na niego.
- Co to tam na niebie? - Jego wzrok powędrował w stronę nieba.
- Nie wiem... - Obydwoje patrzeli w niebo.

...

- Pokłońcie się przed nowym władca wszechrzeczy! Ultimate Nephalem Cata... - Nie dokończył...

Nim zdążył dokończyć pieczęć, przyłożyłem mu z Gold Fist, z całą siłą jaką tylko posiadam. Jego hełm, rozłupał się na kilka części, zaś on sam został wbity w ziemię dobrych kilkadziesiąt jeśli nawet nie kilkaset metrów w ziemię. Oczywiście w momencie gdy z całym impetem, uderzył w ziemię, powstała gigantyczna fala uderzeniowa, niszcząca i powalająca wszystko co spotkało ją na swojej drodze. A jeśli chodzi o mnie, zawisnąłem w powietrzu gdzie jeszcze kilka sekund temu, znajdował się Bhunivelze.

- Co to było?! - Krzyknął Lucyfer.
- Nic nie widzę! - Krzyknął Yuuto, zasłaniając się przed kurzem.
- Tam na niebie! - Wrzasnęła również Akeno.
- Biały punkt. - Dopowiedziała Asia.

Rozejrzałem się dokładnie po polu bitwy. Tyle zniszczeń i śmierci, za które poniekąd ja jestem odpowiedzialny. Może nie naprawię wszystkich krzywd, lecz mogę zaniechać kolejnych ofiar.

Zerknąłem w stronę portalu, przez który chaos przelewał się na ten świat. Vex i Rias powinny być tam... Spojrzałem ponownie na Bhunivelze. To uderzenie powinno go na chwilę zatrzymać...
Toteż postanowiłem wlecieć wprost do portalu przez który chaos, pożerał ten świat.

...

*** Highschool DxD: Jhin II ***Where stories live. Discover now