Rozdział 5

9 0 0
                                    

...
Znalazłszy się w sali głównej rodziny Gremory, rozejrzałem się w okół. Była dokładnie taka sama jak zapamiętałem. Taaa... Kompleks wielkości zdecydowanie, czyli nic się nie zmieniło. Co ciekawe nikogo w sali głównej nie było. Spojrzałem na Akeno, która wydawała się być lekko tym faktem zdziwiona. Postanowiłem trochę się rozejrzeć, w końcu znałem to miejsce dość dobrze. Akeno śledziła mnie wzorkiem bardzo uważnie. Rozglądając się po korytarzach, starałem się skojarzyć, gdzie który prowadzi.

- Te schody, prowadzą do sal sypialniach, ten korytarz do ogrodu...- Myślałem na głos.
- Skąd wiesz? - Wciąż mnie obserwowała.
- Już tu kiedyś byłem. A właściwie to będę. - Odpowiedziałem jej bez namysłu.
- Będziesz ? - Zdziwiła się.
- Musimy znaleźć Lucyfera. - Spojrzałem na nią.

Toteż nie czekając zacząłem iść w stronę korytarza, prowadzącego do ogrodu. Wspomniałem już, że ktoś ma manię wielkości? Ten korytarz był jedno, że wielki a dwa, że długi jak cholera. Po kilku chwilach jednak, udało nam się dojść do jego końca. Było to przeszklone pomieszczenie, z którego było wyjście na ogród. Rany, ten cholerny Zeoticus, mógłby zmniejszyć ten zamek. Wraz z Akeno, wyszliśmy do ogrodu, po czym zaraz zdało się słyszeć, głosy dwóch osób, które bardzo dobrze znałem. Jeden z nich to był właśnie glos, Lucyfera natomiast drugi... Mojego arcywroga, najgorszej postaci znanej ludzkości, mojego osobistego nemezis... Greyfia.

- SirZechs Lucyfer. - Dumnie wypowiedziała jego imię Akeno.
- Hę? - Spojrzał się w naszą stronę. - Akeno? Co tutaj robisz?
- Miałam się tu spotkać z tobą, Rias i pozostałymi.
- Niezapowiedziana wizyta ? - Spojrzała na nas również i Grayfia.
- Nic mi o tym nie wiadomo. - Zamyślił się Lucyfer. - A Twój gość tutaj to?
- Szkoda, że nie ma tu pozostałych. - Powiedziałem najpierw. - Byłoby zupełnie łatwiej.  Aczkolwiek nie wypada mi się nie przedstawić, Jhin Hachijo.
- Jhin Hachijo.... Coś mi to mówi...
- Wezwę pozostałych. - Zmierzyła mnie wzrokiem Grayfia. Chyba poczuła co we mnie siedzi.
- Zgoda. - Odrzekł Lucyfer. - Co do nas, gdzieś słyszałem Twoje imię. Mmm...

Starał się skojarzyć gdzie i kiedy ostatni raz, mnie widział, a przynajmniej gdzie o mnie słyszał.

- Już wiem! - Lampka się zaświeciła.
Niemniej jednak, nim zdążył dopowiedzieć, pojawiła się tu również rodzina Rias z całą swoją świtą.
- Ty jesteś tym chłopakiem, za którym szalała Rias! - Wykrzyczał wskazując na mnie palcem.
- ... - Rias od razu stanęła w szoku.
- Hę? - Ja poniekąd również.

Staliśmy tak chwilę w ciszy, zastanawiając się co się właśnie wydarzyło. W największym szoku była ewidentnie Rias, jako że dopiero się co pojawiła i słyszy takie słowa. Bez jakiejkolwiek wskazówki o co właściwie chodzi.

- Niesamowite. - Kontynuował. - Nie sądziłem, że będzie mi jeszcze kiedyś dane Cię zobaczyć mały.
- Mały ? - Cały czas stałem w szoku, tak jak pozostali.
- No dobra, teraz już nie mały. Wyrosłeś, jak się miewa twoja mama? Dawno jej nie widziałem. Jest tyle rzeczy które musimy przegadać. - Zaśmiał się.
- Ty go znasz ? - Spojrzała się na Lucyfera Akeno.
- Znam i to całkiem nieźle. - Ponownie się zaśmiał.
- Chętnie z tobą pogadam Lucyferze, ale są rzeczy ważniejsze, obiecałem im, że im coś opowiem i dobrze by było żebyś też tu był.
- Zaraz chwila. - Spojrzała na mnie Rias, był to bardzo przenikliwy wzrok. - Jak Ci na imię?
- Jhin Hachijo. - Odpowiedziałem w miarę spokojnie.
- Hachijo... - Powtórzyła po mnie.

Czułem jej przenikliwy wzrok, lustrowała mnie ona jak i pozostali, aczkolwiek jej wzrok był inny, czuła coś.
Podeszła do mnie na wyciągnięcie ręki i złapała mnie za ręce. Spojrzała na moje dłonie, po czym przeleciała całą twarz, a następnie spojrzała mi głęboko w oczy.

*** Highschool DxD: Jhin II ***Место, где живут истории. Откройте их для себя