V:Rozdział 26

3 0 0
                                    

***

Poranek...
Obudziłem się, cholerka przez to wybite okno zawiewało mocniej niż wieczorem. Na szczęście byłem opatulony kołdrą. Rany zapomniałem jaka wygodna pościel tu była. Spojrzałem na zegar, dochodziła godzina 9:30... Obróciłem się w drugą stronę łóżka.

- Hę?

Nie zastałem Vex w łóżku. Hmm... Ah tak, wspomniała coś wczoraj, że ma coś do zrobienia. Ciekawe co miała namyśli. A jeśli chodzi o mnie, najwyższa pora się ogarnąć w spartańskich warunkach.
Wstałem w końcu z łóżka, rozprostowałem kości, wziąłem ciuchy leżące na podłodze i udałem się do łazienki. Na szczęście, zostawiła mi chociaż troszkę szamponu. Popatrzyłem na siebie w lustrze. Ale ze mnie macho.. zaśmiałem się sam do siebie. No nic trzeba się umyć, dobrze by było coś też zjeść, a przy okazji dać znać Yeul.

Kilkanaście minut później wyszedłem z łazienki w miarę doprowadzony do ładu. Chwyciłem telefon w dłoń, po czym zadzwoniłem do Yeul.

- Tak? - Odezwała się.
- Hej, Yeul.
- Ah, Pan Jhin. - Zaśmiała się.
- Może nie Pan, ale wystarczy Jhin, na razie.
- Akhem.. W czym mogę pomóc?
- Więc, pomyślałem czy nie chciałabyś się nieco pokręcić po Tokio, oprowadzić mnie a przy okazji coś zjeść.
- Czyli taki wolny dzień?
- Można to tak nazwać.
- Pewnie, powiedz mi gdzie się spotkamy.
- Cóż, pomyślałem, że dach hotelu, gdzie spotkaliśmy się pierwszy raz.
- W porządku. Będę za jakieś... 20 może 30 minut.
- Dobra, to jesteśmy umówieni. Do zobaczenia.

Rozłączyłem się. Więc mamy jeszcze jakieś kilka minut. Usiadłem wygodnie na fotelu, włączając przy tym telewizor. Ciekawe, dokąd udała się Vex?

========================
Vex:

...
Hmm... Założenie rodziny. Rozmyślałam zbliżając się powoli do KiriGakure. Tak naprawdę, ani ja, ani Jhin, nie potrzebujemy nikogo. W rzeczywistości, potrzebujemy ludzi, którzy do nas dołączą, i będą wypełniać nasze rozkazy.

- Innymi słowy, potrzebujesz niewolników. - Odezwał się Bhunivelze.
- Nie nazwała bym ich tak.. Lecz, rozumiem o co ci chodzi.
- Jaki masz plan?
- Poszukiwanie „niewolników" zostawię Jhinowi. Zdecydowanie lepiej pasuje do tego niż ja.
- A Ty? - Dopytywał.
- A ja chcę komuś złożyć wizytę i myślę, że dobrze wiesz o kogo chodzi. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Gremory... Zamierzasz z nią walczyć?
- Nie, zamierzam jej złożyć wizytę. Chce z nią porozmawiać. Wiedząc, że Jhina nie ma obok.

Gdzieś w głębi duszy, zapisały mi się słowa jego Bhunivelze. Jak myślisz ? Gdyby miało do czegoś dojść, kogo wybrałby Jhin, Rias czy Ciebie. Napawało mnie to lekką obawą. Wiedziałam, a przede wszystkim czułam, że wciąż gdzieś w głębi jego duszy, jest rozbity między mną a nią.

Gdybym chciała ją zabić, mogłabym to zrobić bez problemu, jednak... Wywołałoby to niemalże natychmiastową wojnę, czego bardzo chciałam uniknąć. Więc, wyjątkowo tym razem, posunę się do dyplomacji, choć nie jestem najlepsza w tej kwestii.

Zbliżałam się do akademii Kuou. To było pierwsze miejsce, jakie przyszło mi namyśli, aby jej poszukać. Wylądowałam na boisku szkolnym. Jakby nie patrzeć, było wciąż wcześnie, dochodziła ledwo godzina 9. Jednak, mimo to, postanowiłam od razu przejść się do ich klubu okultystycznego. Toteż, chwilę później, stanąwszy przed nim, wziąwszy również głęboki oddech, zapukałam do wrót... Cholera. Żadnego odzewu. Położyłam swoją dłoń na klamce i po prostu, popchnęłam drzwi. Nawet ich nie zamykają?

*** Highschool DxD: Jhin II ***Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz