Epilog

585 84 48
                                    

Zacznę od końca, czyli od krótkich podziękowań...

Nie pierwszy raz je piszę, ale pierwszy raz od czterech (!!) lat i nie wiem, od czego zacząć.

Przede wszystkim, dziękuję wszystkim, którzy nadal są. Tym, którzy mimo upływu czasu, przyjęli mnie z powrotem ciepło i czytają te moje wypociny. To dla mnie znaczy niesamowicie wiele, naprawdę.

Przez ten czas zapomniałam, jak dużą odskocznią od rzeczywistości jest dla mnie pisanie. I coraz bardziej zakochuję się w tym na nowo.

Dlatego już dziś zapraszam Was na nową odsłonę Regain Memories, które zaczęłam przed moją przerwą, a które teraz nie będzie już fanfiction, a pierwszą historią, w której bohaterowie będą w stu procentach moi. Jaram się niesamowicie i zapraszam!

zajrzyjcie czasem też na mojego Twittera, mrsgabrielleexx, uwielbiam interakcje z Wami! Proszę Was o dużo komentarzy pod dzisiejszym epilogiem, mam nadzieję, że polubicie go tak samo jak ja!

Dziękuję. Tak po prostu,

Buzi,

mrsgabrielleexx

Avianne

Trzymam w ramionach małego chłopca i łzy mimowolnie nachodzą mi do oczu. Jest niesamowicie malutki, ale to nic dziwnego, skoro urodził się wczoraj. Zaciska malutką dłoń w piąstkę, a oczy ma zamknięte. Oddycha spokojnie, uśmiechając się nieznacznie.

— Cudowny jest — szepczę, po czym odwracam głowę, by spojrzeć na stojącego tuż za mną mężczyznę.

Uśmiecha się, wyraźnie rozczulony tym małym kawalerem, który wczoraj dołączył do naszej rodziny.

— Tak, jest — potwierdza. — Mogę? — pyta kobiety siedzącej na łóżku.

Izzy kiwa głową. Mimo, że mały urodził się wczoraj, nadal widać, jak cholernie zmęczona jest. Ale całe to zmęczenie przezwycięża szczęście, które wręcz od niej bije. Nic dziwnego. Bycie matką to coś niesamowitego.

Podaję małe zawiniątko szatynowi, który ostrożnie układa go na swoim ramieniu, wpatrując się w niego w uśmiechem. Widok Shawna z noworodkiem na rękach sprawia, że moje serce mięknie.

— Pasuje ci, wujaszku — rzuca rozbawiona Izabel, a on spogląda na nią i uśmiecha się jeszcze szerzej. — To kiedy sam zmajstrujesz kolejne? Tym razem mojej siostrze.

Wywracam oczami, po czym przenoszę na niego wzrok. Nasze spojrzenia blokują się, a po jego wyrazie twarzy widzę, że nie miałby nic przeciwko temu, co właśnie zasugerowała Izzy.

— Po ślubie — odpowiadam z pewnością w głosie.

— No to sobie poczekamy — mruczy z przekąsem moja siostra.

Wzruszam ramionami i z uśmiechem wystawiam przed siebie dłoń, na której od przedwczoraj błyszczy pierścionek.

Tym razem ten właściwy. Jestem tego pewna.

Blondynka patrzy na mnie zaskoczona. Chwyta moją dłoń i dokładnie ogląda błyskotkę. Widzę podziw w jej oczach, ale to nic dziwnego, bo też uważam, że jest idealny.

— Czemu nic o tym nie wiem? — pyta z wyrzutem.

— Bo dwie godziny po tym, jak powiedziałam tak zadzwonił do nas twój mąż informując, że właśnie zawiózł cię do szpitala.

Nie spodziewałam się oświadczyn. Nie rozmawialiśmy o tym praktycznie wcale. Oboje wiedzieliśmy, że nasza relacja jest poważna i nie spieszyliśmy się z niczym, po prostu cieszyliśmy się naszą codziennością. Ale już propozycja Shawna, żebyśmy polecieli na weekend do Disneylandu w Kalifornii i to bez Alexandra wydała mi się nieco podejrzana. Tak więc, gdy wybraliśmy się po zmroku na spacer wśród pięknie podświetlonej scenerii, gdzie nie było praktycznie żadnej żywej duszy (do teraz nie wiem, jak to załatwił) byłam już pewna.

More than a season | Shawn MendesWhere stories live. Discover now