23. Twój Charlie.

689 79 13
                                    

#jasfanfic

Mam dziś słaby humor, zostawcie dużo komentarzy i tweetnijcie coś proszę :)

Avianne

Gdy nadchodzi dzień, gdy po raz kolejny mamy się spotkać z Shawnem i pisać piosenkę, czuję tak niesamowicie skrajnie emocje, że mam problem z określeniem, czy bardziej się boję, czy cieszę. Z całą pewnością chce mi się wymiotować.

Jak będzie się zachowywał? Wróci do tego pocałunku? Będzie podejmował temat? Czy wszystko będzie tak, jakby to się nie wydarzyło?

Nie wiem dlaczego, ale boję się, że on puści to w niepamięć. Zwłaszcza teraz, gdy ja uznałam, że chcę zerwać dla niego zaręczyny.

A skoro Charlie nie zamierza przylecieć do mnie, to ja kupiłam bilety do Londynu na przyszły tydzień, gdzie ma mieć tę sesję dla Diora. Musimy porozmawiać na żywo, nie skończę tego związku przez telefon. A nie mogę czekać do jego powrotu, bo wraca z trasy dwa tygodnie przed ślubem. To za późno.

Mam już  wychodzić z domu, gdy mój telefon wydaje krótki dźwięk, który informuje o przychodzącej wiadomości.

Shawn: bedzie ci przeszkadalo jeśli spotkamy się w moim mieszkaniu? Moja siostra nie może zostać z małym, a studio i tak nam się dziś raczej nie przyda...

Mimowolnie uśmiecham się pod nosem, gdy czytam tę wiadomość. Czuję delikatne podekscytowanie na myśl, że spędzę z nimi oboma to popołudnie. Chciałabym poznać bliżej jego syna.

W końcu, jeśli ma nam wyjść, to muszę mieć z nim dobre relacje.

ja: jasne :) będę niedługo :)

Wrzucam na siebie kurtkę, wsuwam buty i wychodzę z mieszkania. Shawn nie mieszka daleko ode mnie, przez co teraz dziwnym wydaje mi się fakt, że przez te dwa lata ani razu na siebie nie wpadliśmy. No ale cóż, takie życie. Miałam spokój, a teraz próbuję ogarnąć ten syf tak, żeby obyło się bez trwałych szkód.

Docieram do jego mieszkania dwadzieścia minut później i serce bije mi niesamowicie szybko, gdy wjeżdżam windą na górę. Całe szczęście nadal pamiętam kod do domofonu, bo nienawidzę, gdy muszę mówić, że to ja i proszę mnie wpuścić. Dojeżdżam na odpowiednie piętro i już po chwili czekam pod drzwiami, po naciśnięciu dzwonka.

Otwiera mi Shawn, który uśmiecha się szeroko i trzyma na rękach małego chłopca. Alex ma w ustach smoczek i wygląda, jakby dopiero się obudził. Jego włoski są rozczochrane, a on patrzy na mnie na wpół otwartymi oczami, wtulając się w swojego tatę.

— Zapraszamy. — Shawn otwiera szerzej drzwi, a ja wchodzę do środka i zamykam je za sobą. — Tak szybko dotarłaś, że Alex nie zdążył się obudzić z popołudniowej drzemki.

Uśmiecham się delikatnie, patrząc na chłopca, gdy odwieszam kurtkę. Zsuwam sztyblety z nóg, po czym wyciągam ręce w stronę chłopca.

— Mogę?

— Chcesz do Avi, młody? — pyta go brunet, a chłopczyk patrzy na niego, nie reagując w żaden sposób. — Na pewno chcesz, kto by nie chciał.

Podaje mi go, a ja delikatnie przytulam go do siebie, opierając go na jednym biodrze, żeby wygodniej było mi go trzymać. Patrzy na mnie z zaciekawieniem, a ja mimowolnie się uśmiecham.

Jest przeuroczy.

— Cześć, słodziaku — mówię do niego, siląc się na szeroki uśmiech, który maluch odwzajemnia.

— Chcesz coś do picia? — pyta Shawn, a ja wzruszam ramionami. — Zrobię ci herbaty, zimno dziś jak diabli.

Rusza do kuchni, nie czekając na moją odpowiedź, a ja wzdycham cicho. Podążam za nim i dopiero teraz lustruję go wzrokiem. Ma na sobie białą, zwykłą koszulkę i czarne dresy.

More than a season | Shawn MendesWhere stories live. Discover now