8

10 0 0
                                    

Złożyła ze sobą dłonie i zamknęła oczy. Tai chi miało jej pomóc w odnalezieniu spokoju. Powolne, płynne ruchy były niczym sztuka. Potrzeba było maksymalnego skupienia, by wykonać je poprawnie. Wsłuchała się w otoczenie oddychając miarowo.

- Tak jest - pochwaliła ją Maya. - Oczyść swój umysł. Wyobraź sobie, że jesteś pod wodą. Płynne, spokojne ruchy.

Uśmiechnęła się delikatnie na dźwięk głosu matki. Trenowały od samego rana. Maya obiecała pomóc córce na nowo nauczyć się kontrolowania wody i słowa dotrzymywała. Od śniadania skupiały się na koncentracji oraz wewnętrznym spokoju. Zdaniem kobiety to był klucz do zapanowania nad ich żywiołem.

- A teraz otwórz oczy i unieś wodę - zarządziła Maya.

Zgodnie z poleceniem podniosła powieki i skierowała dłonie w stronę stojącego obok wiadra. Znajdująca się w nim woda natychmiast wzniosła się w powietrze przypominając przy tym wijącego się węża. Jej uśmiech poszerzył się. 

- Udało ci się! - wykrzyknął Ray stając za żoną. Opuściła wodę z powrotem i podeszła do rodziców. Maya od razu ją przytuliła.

- Świetnie ci poszło skarbie. Wiedziałam, że dasz sobie radę. 

- Poczekaj tylko, aż Kai to zobaczy - zapowiedział jej ojciec.

Wyciągnęła z tylnej kieszeni niewielki notes i długopis. 'Wiadomo co u niego?'  napisała. Rodzice w odpowiedzi pokręcili tylko przecząco głowami. Westchnęła ciężko.

Kai odleciał do klasztoru trzy dni temu. Od tamtej pory zadzwonił tylko raz, do taty, żeby powiedzieć, że raczej nie zdoła wrócić do końca tygodnia. Nikt nie chciał jej powiedzieć, co się takiego wydarzyło, ale Maya wyglądała na zaniepokojoną, kiedy Ray streścił jej rozmowę z synem. Mimo wszystko wierzyła w niego i jego przyjaciół. Sama Nya miała po jego zniknięciu jeszcze więcej pytań. Na przykład, jak do cholery jasnej stworzył tego smoka?! Nie powiedział jej, że tak potrafi! Miała zamiar dokładnie wypytać o to brata przy najbliższej okazji. 

Brat. Z początku Nya sceptycznie podchodziła do ludzi, którzy podawali się za jej rodzinę. Ale gdy spojrzała na Mayę, a później w lustro nie było już miejsca na wątpliwości. Była niemal idealną kopią matki. Jedynie oczy odziedziczyła po ojcu, tak jak jej brat. A im dłużej z nimi przebywała, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że nie kłamią. 

- Chodźmy do środka. Na dziś już wystarczy - stwierdził Ray ciągnąc żonę i córkę do domu. 

Tej nocy nie mogła zasnąć. Wierciła się na łóżku to w jedną to w drugą stronę. Cały czas śniły jej się jakieś koszmary, przez które budziła się zlana potem. Widziała w nich wszelkiego rodzaju potwory, dziwne istoty i krainy. Wszystko wydawało się takie realne, że nie mogła uwierzyć, że to tylko wytwory jej wyobraźni. 

Usiadła z irytacją wymalowaną na twarzy. Za oknem usłyszała grzmot. Odsłoniła nieco zasłonę, by wyjrzeć przez okno. Burza szalejąca na zewnątrz wydała jej się wręcz majestatyczna. Silny wiatr kołysał drzewami, a wielkie krople deszczu miarowo uderzały o szybę. Oparła się na ręce wsłuchując się w te przyjemne dla jej uszu odgłosy. Uspokajały ją.

Nie wiedząc, co mogłaby robić w środku nocy chwyciła telefon leżący na szafce nocnej i włączyła go. Zegar na ekranie pokazywał wpół do pierwszej. Miała szczęście, że urządzenie odblokowywało się na odcisk palca. Inaczej trochę by trwało, zanim dostałaby się do jego zawartości. 

Znudzona po raz któryś tego dnia otworzyła galerię. Było w niej mnóstwo zdjęć chłopaków, którzy wpadli razem z Kaiem do jej sali w szpitalu, gdy odzyskała przytomność. Nie zdążyła mu ich pokazać ani wypytać o imiona ubranych na kolorowo ninja, bo skupiali się na ich dzieciństwie, a później on wyjechał. Potrząsnęła głową chcąc skupić się w całości na przeglądanych zdjęciach. 

Jej Chłopcy | Ninjago |जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें